Odnoszę wrażenie, że zrobiła się nagle w kraju afera w związku z tym, że Ryszard Petru opublikował na twitterze notatkę ze spotkania izb skarbowych, a z notatki wynikają same jego zdaniem skandaliczne sprawy. Przede wszystkim ta, że celem kontroli skarbowych ma być wzrost dochodów budżetowych. Podniesiono larum, którego kompletnie nie rozumiem, a w najwyższym stopniu nie rozumiem oburzenia, na to, że skarbówka chce pilnować dochodów budżetowych – zawsze myślałem, że skarbówka właśnie po to jest.
Na początek notatka ujawniona przez Ryszarda Petru:
Notatka z spotkania izb skarbowych. Celem jak widac sa ... dochody budzetowe @kapicajacek Zrodlo @BartoszMarczuk pic.twitter.com/fFL9PjRL2e
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) February 23, 2015
A teraz po kolei przegląd zdań podkreślonych na kolorowo (czyli jak rozumiem tych najbardziej skandalicznych fragmentów).
To, że urzędy skarbowe z największą liczbą kontroli negatywnych będą pozbawiane pracowników kontroli jest dla mnie przyznaję zaskakujące, ale napawa mnie optymizmem. Kontrola negatywna to jak rozumiem taka, podczas której przez cały jej czas trwania utrudniano funkcjonowanie zupełnie niewinnego i uczciwego podatnika. W urzędach, które nie potrafią tak namierzyć i wytypować firmy do skontrolowania, aby złapać jak najwięcej złodziei może faktycznie lepiej działalność kontrolną ograniczać, wzmacniając ją jednocześnie tam, gdzie efekty kontroli są lepsze, czyli tam, gdzie urzędy jeszcze przed kontrolą, na podstawie dostępnych danych, historii podatkowej, porównania z innymi firmami z tej samej branży itp., itd., są w stanie ocenić, który podatnik prawdopodobnie kradnie, a który raczej nie i potem iść na kontrolę tylko do tych, którzy prawdopodobnie kradną.
To, że celem jest wzrost dochodów budżetowych jest chyba najbardziej w tym wszystkim oczywiste.To przecież kontrola SKARBOWA. Jej najważniejszym celem jest pilnowanie dochodów skarbowych i walka z tymi, którzy poprzez unikanie podatków i działalność w szarej strefie te dochody zaniżają tworząc tym samym nieuczciwą konkurencję na rynku wobec firm działających uczciwie. Można się zastanawiać nad wszystkimi innymi celami kontroli skarbowej, ale na pewno nie nad tym, bo ten cel jest fundamentalny. Wzrost dochodów budżetowych jest sednem działania kontroli skarbowej państwa. Porównanie z kontrolą drogową, która nastawia się tylko na wypisanie mandatu (takiego porównania użył na antenie TVN24BiŚ Ryszard Petru) jest o tyle nietrafione, że drogówka faktycznie powinna przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo na drogach, a wymiar finansowy powinien być dla niej wtórny. Ale kontrola skarbowa nie ma na celu ani nie ma instrumentów do tego, aby dbać tak po prostu o szeroko pojęte bezpieczeństwo obrotu gospodarczego – od tego są sądy i policja, ewentualnie prokuratury. Kontrola skarbowa jest skarbowa – zajmuje się pilnowaniem podatków, a więc dochodów budżetowych i nie zajmuje się niczym innym. Wymiar finansowy jest tu więc kluczowy, a nie wtórny i poboczny.
Wzrost kontroli okresów bieżących jest celem czysto praktycznym – nie ma sensu angażować czasu i energii skarbówki na ściganie domniemanych przestępstw sprzed lat, bo pieniądze, które nam w ten sposób kiedyś ukradziono już dawno się zapewne rozpłynęły, a do tego takie sprawy znacznie trudniej udowodnić w sądach. Lepiej skromny budżet skarbówek przeznaczać na kontrole tego, co się dzieje teraz, a nie tego co było 5 lat temu.
Wzrost liczby kontroli pozytywnych, czyli tych, które kończą się karą dla złodzieja okradającego państwo też wygląda na bardzo zbożny cel. Co ważne, rozumiem, że resort chce to mierzyć wskaźnikiem liczby kontroli pozytywnych do liczby wszystkich kontroli. Można więc ten sam cel nazwać inaczej: spadek liczby kontroli negatywnych. Czyli chodzi o to, żeby skarbówki częściej łapały złodziei, a rzadziej zawracały gitarę uczciwym przedsiębiorcom. Można to osiągnąć lepiej przygotowując się przed kontrolami – lepiej typując delikwentów do kontroli, tak aby jak najrzadziej przeszkadzać w uczciwym biznesie. Efektem ubocznym takiego postępowania jest zmniejszenie liczby wszystkich kontroli, co miało miejsce już w 2014 r. Skarbówka ma więc uderzać rzadziej, ale za to celniej. Za ten pomysł moim zdaniem wszystkie uczciwe firmy powinny akurat bić brawo.
Odejście od kontroli prewencyjnych – no oczywiście, bo kontrola prewencyjna jest na ślepo, na chybił trafił, tam też jest największa możliwość uznaniowości urzędnika, a co za tym idzie także korupcji. Można się też domyślać, że także skuteczność kontroli prewencyjnych jest najmniejsza, to w takich kontrolach najczęściej męczy się uczciwy biznes. Ten zapis rozumiem więc jako praktyczne wskazanie jak osiągnąć wyżej nakreślone cele. Jednocześnie dla mnie brzmi to jak spełnienie jednego z najważniejszych postulatów środowiska biznesowego w Polsce.
Podsumowując: mniej przypadkowych kontroli prewencyjnych, koncentracja działań skarbówki na mniejszej liczbie kontroli, które za to mają być lepiej przygotowane i skierowane wobec podatników, co do których są poważne poszlaki nieuczciwości. Dzięki temu ma wzrosnąć skuteczność kontroli, a co za tym idzie mają też wzrosnąć dochody budżetu. W wyższych dochodach budżetu nie ma nic złego, podobnie jak nie ma nic złego w likwidowaniu szarej strefy. Prawdę mówiąc, nie widzę tu niczego poza samymi plusami – właśnie tak sobie wyobrażam porządną reformę. Dzięki niej (gdyby się udała) państwo będzie mogło obniżyć podatki zachowując dotychczasowy poziom wydatków albo podnieść wydatki nie podnosząc podatków, albo zmniejszyć deficyt budżetowy – żadna z tych opcji nie wydaje mi się negatywna dla państwa. Teraz pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby udało się to skutecznie wprowadzić w życie (w co raczej nie wierzę – przy dobrych intencjach skutek będzie zapewne taki jak zwykle) i żeby przedsiębiorcy w ramach nagłego olśnienia (w które absolutnie nie wierzę) wpadli na to, że dobrze działająca kontrola skarbowa leży w ich najlepszym interesie.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: KWP Poznań