Polskie kopalnie należące do Kompanii Węglowej i Jastrzębskiej Spółki Węglowej są na skraju finansowej przepaści. Wysokie koszty wydobycia oczywiście sprawy nie ułatwiają, ale najważniejszą przyczyną problemów jest coraz niższa cena węgla na rynku światowym. Ta cena jest tym niższa, im większe są obawy o koniunkturę gospodarczą w Chinach. Dziś chiński bank centralny obniżył stopy procentowe, a to może te obawy zmniejszyć, przez co może także węgiel przestanie tanieć.
Zaskakująca, pierwsza od ponad dwóch lat obniżka stóp w Chinach wywołała nastroje bliskie euforii na giełdach i na rynkach surowcowych. Od czasów bankructwa Lehman Brothers i pogrążenia się Zachodu w kryzysie trwającym do dziś cały światowy wzrost gospodarczy opiera się na Chinach. Dlatego właśnie Chiny mają największy wpływ na wielkość światowego popytu na miedź, stal, rudę żelaza, węgiel, srebro itd.
Ceny na rynkach światowych nie reagują na to, co jest teraz, tylko są raczej odzwierciedleniem oczekiwań inwestorów co do przyszłości. Jeśli wzrost gospodarczy w Chinach spowalnia, to rynek zakłada, że Chiny będą potrzebować mniej niż do tej pory miedzi, rudy, węgla itd. - to wywołuje spadek cen tych surowców na giełdach (specjalnie nie wymieniam w tym kontekście spadku cen ropy naftowej, bo tu ważniejszym czynnikiem jest rewolucja łupkowa w USA, a więc nie spadek popytu, tylko zwiększenie podaży).
Polskie kopalnie oczywiście mają swoje kontrakty z elektrowniami, hutami i mogą w nich ustalać ceny dowolne, ale nie mogą przesadzić, bo dziś każdy odbiorca może sprowadzić sobie tańszy węgiel z zagranicy, jeśli tylko węgiel od nas okaże się zbyt drogi. Dlatego w ostatecznym rozrachunku dla JSW czy Kompanii światowa cena węgla jest kluczowa - czyli kluczowe są dla nich panujące na rynkach światowych oczekiwania dotyczące koniunktury gospodarczej w Chinach.
Dziś chiński bank centralny obniżając stopy procentowe, pokazał rynkom, że władza w Pekinie nie zamierza przyglądać się hamowaniu gospodarki bezczynnie. Z jednej strony prezydent i premier Chin od tygodni ostrzegają, że Chiny będą teraz rosnąć o 6-7 procent rocznie, a nie o 11 procent jak kilka lat temu. Ale też z drugiej strony bez przesady - nikt tam nie zamierza dopuszczać do nadmiernego spowolnienia. Tymczasem ceny węgla w ostatnich miesiącach spadły tak bardzo, jakby w Chinach miał być realizowany scenariusz jakiejś poważniejszej zapaści.
@rafalhirsch Tego już nic nie uratuje. NIC. Koszty wydobycia 100$, za chwilę cena 50$. pic.twitter.com/dAW4ccHV0K
— Wad (@Wad_emecum) November 21, 2014
Dziś rynek zobaczył Chińczyków w akcji i uwierzył w to, że sobie poradzą. Największy na świecie producent węgla - australijski Glencore, który niedawno ogłaszał tymczasowe wstrzymanie produkcji, która przestała się opłacać, dziś drożał na giełdzie o ponad 4 procent (światowa cena węgla jest ustalana na linii handlu Chiny - Australia). Co więcej: Jastrzębska Spółka Węglowa w kwadrans po ogłoszeniu obniżki stóp w Chinach wykonała na giełdzie skok w górę o blisko 8 procent.
Oczywiście może się to wydawać irracjonalne, bo przecież potencjał chińskiej gospodarki się nie zmienił w kwadrans. Ale proszę pamiętać, że chodzi nie o stan faktyczny, ale o oczekiwania. A oczekiwania na rynku doświadczony bank centralny może zmienić choćby i w pięć minut.
Jeśli za jakiś czas się okaże, że chińska gospodarka nadal szybko spowalnia, to rynek zapewne powróci do swojej starej "narracji", ale na razie pojawiła się szansa na zahamowanie, a może nawet odwrócenie trendu spadku cen węgla na świecie. Jeśli rynek uwierzy, że chińska gospodarka może jednak rosnąć szybciej niż ostatnio szacowano, wtedy węgiel może znów zacząć drożeć. Wtedy też okaże się, że połowę problemów polskiego górnictwa rozwiązał chiński bank centralny. Pozostanie druga połowa, czyli kwestia kosztów produkcji w polskich kopalniach. Tego problemu już jednak Chińczycy na pewno za nas nie rozwiążą.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock