Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz zaapelował w środę do marszałka Sejmu, aby wprowadził do porządku obrad obecnego posiedzenia Izby projekt ustawy dotyczący rezygnacji ze zmiany czasu na letni i zimowy. Możemy go przegłosować i nie będzie już zmiany czasu w tym roku - dodał Kosiniak-Kamysz.
Jesienią 2017 roku do Sejmu trafił projekt ustawy autorstwa PSL o rezygnacji ze zmiany czasu na letni i zimowy. Proponowano w nim, aby od 1 października 2018 roku w Polsce przez cały rok obowiązywał czas letni. Choć projekt został jednogłośnie poparty przez sejmową komisję administracji i spraw wewnętrznych, nie był dalej procedowany z uwagi na to, że najpierw konieczna byłaby zmiana dyrektywy UE. Pod koniec sierpnia Komisja Europejska zapowiedziała, że przedstawi propozycję w sprawie zmiany dyrektywy dotyczącej czasu letniego, która harmonizuje datę i czas jego wprowadzenia we wszystkich państwach członkowskich UE. - Trzeba wziąć pod uwagę, że 4,6 miliona Europejczyków wzięło udział w konsultacjach publicznych. Rezultat tych konsultacji jest bardzo jasny - 84 procent z nich chce zniesienia zmiany czasu. Polityczna decyzja została podjęta, trzeba się wsłuchiwać w głos Europejczyków - mówił wówczas rzecznik KE Alexander Winterstein.
"Bez sensu"
Prezes PSL ocenił w środę na konferencji w Sejmie, że "zmiana czasu jest bez sensu". - Dzisiaj nie ma potrzeby ekonomicznej, a są za to przeciwskazania zdrowotne - przekonywał. Kosiniak-Kamysz stwierdził, że Polska "przejdzie do historii i będzie w podręcznikach, jako kraj, który zatrzymał czas letni w Europie". - Możemy być z tego dumni, że PSL był inicjatorem tego pomysłu i w Polsce i w Europie. Jest szansa, żeby to zrobić jak najszybciej - podkreślił lider ludowców. Prezes PSL zażądał od marszałka Sejmu Marka Kuchciński wprowadzenia do porządku obrad obecnego posiedzenia Izby (12-13 września) projektu ustawy dotyczącej zmiany czasu. - Ten projekt jest po pierwszym czytaniu, możemy go przegłosować albo na tym posiedzeniu, albo na pierwszym październikowym - wtedy nie będzie już zmiany czasu w tym roku. Zróbmy wszystko, żeby tak było - apelował Kosiniak-Kamysz.
"Nie ma projektu i pomysłu"
O sprawę ewentualnego wprowadzenia jednego czasu we wszystkich państwach członkowskich UE został zapytany w środę w Sejmie szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Jak stwierdził, można się nad tym zastanowić. - Żadnego konkretnego projektu ani pomysłu nie ma w rządzie i na pewno nad tym nie pracujemy - zaznaczył Sasin. Większość państw członkowskich UE ma długą historię ustaleń dotyczących zmiany czasu – wiele z nich sięga czasów pierwszej i drugiej wojny światowej lub kryzysu naftowego lat 70. W latach 80. UE zaczęła stopniowo przyjmować przepisy, na podstawie których wszystkie państwa członkowskie zgodziły się na wprowadzenie jednolitej zmiany czasu i położenie kresu rozbieżnościom. Od 1996 roku wszyscy Europejczycy przestawiają swoje zegary o godzinę do przodu w ostatnią niedzielę marca i o godzinę do tyłu w ostatnią niedzielę października. KE tłumaczy, że celem przepisów unijnych nie była harmonizacja systemu czasu w UE, a rozwiązanie problemów – w szczególności w sektorach transportu i logistyki – wynikających z nieskoordynowanego przeprowadzania zmiany czasu w ciągu roku. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona już w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-49 i 1957-64. Obecnie obowiązuje nieprzerwanie od 1977 roku. W 2017 roku Sejm zajął się kwestią zmiany czasu z inicjatywy PSL. Ze względu na regulacje unijne sprawa została jednak wstrzymana. Równolegle do systemu czasu letniego w UE państwa członkowskie stosują trzy różne strefy czasowe. Decyzja w sprawie czasu standardowego leży w kompetencjach krajowych. Aby propozycja KE mogła wejść w życie, musi się na nią zgodzić Parlament Europejski i państwa członkowskie w Radzie UE.
Autor: tol//sta / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock