Produkcja w Stoczni Szczecińskiej, po przejęciu jej przez Fundusz Inwestycyjny Mars, będzie zależna od oferty rynkowej - powiedział wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński. Zapewnił, że władza nie zamierza sterować gospodarką.
Według niego Mars, poprzez odkupienie od Funduszu Inwestycyjnego Silesia terenów dawnej Stoczni Szczecińskiej, "w wymiarze symbolicznym przywrócił Stocznię Szczecińską do Szczecina". Dzięki temu Mars stał się najsilniejszą na Bałtyku i jedną z największych w Europie grup, jeżeli chodzi o potencjał do produkcji okrętowej i stoczniowej.
Jeden znak zapytania
Silesia sprzedało Marsowi stocznię za 100 mln zł. Umowę podpisano przed tygodniem. - Ale czy to już a priori oznacza, że będą budowane statki? Tu jest jedna wątpliwość, jeden znak zapytania. Mianowicie, czy rynek na te oferty odpowie. Bo chcę powiedzieć bardzo wyraźnie - my nie budujemy, nie myślimy o tym, aby odbudować swoistego rodzaju moloch, państwową firmę centralnie sterowaną przez polityków, tylko chcemy stworzyć warunki do prowadzenia biznesu - mówił Brudziński w "Salonie politycznym" Trójki. - Warto podkreślić, że to dzięki interwencji państw narodowych, takich jak Francja, Niemcy, udało się w tym okresie bessy na rynkach żeglugowych utrzymać produkcję stoczniową właśnie na terenie stoczni niemieckich czy francuskich - wtedy, kiedy Donald Tusk (...) wykonywał dyrektywę komisarz Neelie Kroes, likwidując przemysł okrętowy w stoczni - tłumaczył Brudziński. - Gdybyśmy wtedy potrafili taką kroplówkę z państwowych zamówień do stoczni skierować, nie byłoby potrzeby odbudowy tego przemysłu. Teraz - mam nadzieję - będzie kroplówka, i - mam nadzieję - to pozwoli odtworzyć tzw. ciąg produkcyjny na terenie pochylni Wulkan - dodał.
Pieniądze do rozruchu gospodarki
Brudziński, który w Sejmie reprezentuje okręg zachodniopomorski, powiedział, że cieszy go decyzja o przejęciu stoczni "nie tylko dlatego, że w najlepszych czasach 10 tys. stoczniowców żyło ze Stoczni Szczecińskiej, ale 100 tys. ludzi żyło z firm kooperujących wokół przemysłu stoczniowego". - To pokazuje skalę, jaką (przemysł stoczniowy) może być dla gospodarki narodowej - podkreślił. Wicemarszałek odniósł się też do planów realizacji zamówień dla polskiej marynarki wojennej, m.in. budowy okrętów podwodnych. - Jeżeli mamy w budżecie przeznaczone kilka miliardów złotych na modernizację marynarki wojennej, to czy jest sensowne, aby te kilka miliardów popłynęło do polskich firm, do przedsiębiorców, którzy będą kooperowali wokół przemysłu okrętowego? Czy żeby popłynęły do firm francuskich, niemieckich, skandynawskich czy innych państw? - pytał. - Dla mnie oczywistym jest, że lepiej, żeby te pieniądze posłużyły do rozruchu gospodarki i zasiliły budżety przedsiębiorców polskich. Nie państwowego molocha, tylko przedsiębiorstw, które w oparciu o kodeks spółek prawa handlowego będą nastawione na zysk i rozwój - zaznaczył. Zapytany, czy na podobnych zasadach uda się też uratować Stocznię Gdańską, przypomniał, że Stocznia Gdańska jest własnością prywatnej firmy. - Dobrze, że jest, że nie upadła, że utrzymano ciąg produkcyjny. Zajmuje się głównie produkcją wież wiertniczych i farm wiatrowych. Jeżeli to zamówienie z Polskiej Grupy Zbrojeniowej popłynie, jeżeli się pojawią zamówienia od krajowych armatorów, w końcu jeżeli wróci hossa na światowych rynkach żeglugowych i pojawią się zamówienia od armatorów zagranicznych, no to na pewno dla Stoczni Gdańskiej również pojawi się pewien obszar udziału (...) w tym przedsięwzięciu, które powinno być nastawione przede wszystkim na zysk - wyjaśnił Brudziński. Pytanie, czy brane jest pod uwagę odkupienie Stoczni Gdańskiej, wicemarszałek Sejmu skierował "do tych, którzy w tym odkupieniu by widzieli potencjalny zysk". - Nie jest tak, że my - jako władza - będziemy przez takie ręczne sterowanie kierowali gospodarką narodową - podkreślił. - Ustawa stoczniowa jest impulsem proinwestycyjnym dla przedsiębiorców, którzy zajmują się produkcją stoczniową i okrętową - dodał. O tym, że Stocznia Szczecińska może budować także okręty podwodne, mówił w poniedziałek na konferencji minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. - Mam nadzieję, że nie tylko okręty podwodne. Zobaczymy, to jest kwestia przyszłości. Zobaczymy, jak ta konsolidacja się powiedzie, jak te plany się rozwiną, jak będzie wyglądała pierwsza produkcja - na razie cywilna - i jaki potencjał stocznia w ten sposób sobą zaprezentuje - mówił. Zapewnił, że "Ministerstwo Obrony Narodowej jest żywotnie zainteresowane jak najszybszym uruchomieniem tej stoczni".
Antoni Macierewicz i Mateusz Morawiecki w Szczecinie:
Autor: tol\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24