To nasi przedsiębiorcy i pracownicy doprowadzili nas do klubu państw rozwiniętych - ocenił premier Mateusz Morawiecki. W ten sposób komentując decyzję agencji FTSE Russell, która przekwalifikowała Polskę z grupy rynków rozwijających się do rozwiniętych.
- Wejście do grupy krajów rozwiniętych to jest pewna symboliczna data. To właśnie nasi przedsiębiorcy nas do tego klubu, do tego grona państw rozwiniętych doprowadzili - powiedział Morawiecki podczas poniedziałkowej konferencji w przedsiębiorstwie Kross w Przasnyszu.
Premier ocenił, że "rozwój gospodarczy w Polsce jest coraz bardziej dojrzały". Zwrócił uwagę, że produkujemy między innymi coraz więcej wysokomarżowych produktów, na których zarabiają polskie firmy.
- Cieszę się, że agencja docenia stabilność makroekonomiczną, niski poziom bezrobocia, inflację poniżej celu Narodowego Banku Polskiego i wysoki wzrost gospodarczy. To na pewno cieszy, ale przede wszystkim ogromne gratulacje dla naszych przedsiębiorców i dla wszystkich pracowników - podkreślił Morawiecki.
Awans Polski
Szef działu analiz FTSE Russell Reza Ghassemieh przekonywał w rozmowie z polskimi mediami, że awans Polski będzie miał pozytywne konsekwencje dla rynku kapitałowego, bo "zmieni zachowanie inwestorów i charakterystykę rynku".
- Rynki wschodzące często kojarzą się z turbulencjami, a w razie zmiany warunków makroekonomicznych obserwują one istotne wahania. Wyłączenie Polski z tego grona jest pozytywne, a także pozwoli na przyciągnięcie (inwestorów) decydujących się na innego rodzaju alokację aktywów - analizował. Z kolei prezes Giełdy Papierów Wartościowych (GPW) Marek Dietl podkreślił, że awans Polski do elitarnego grona 25 państw rozwiniętych to efekt organicznej pracy kolejnych rządów i regulatorów, którzy dbali o rozwój polskiego rynku kapitałowego.
- Zwykle rynki pracują (na taki awans) około 50 lat - ostatnie dwie reklasyfikacje Izraela i Korei Południowej - a nam to zajęło 27 lat. Rynek kapitałowy przeszedł dużą transformację, co jest zasługą wielu szefów giełd, ale też Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, ministrów finansów. To efekt ponadpolitycznego konsensusu, żeby to dobrze działało i dzisiaj widać tego efekty - tłumaczył w rozmowie z polskimi mediami. Dietl zaznaczył, że podczas piątkowej sesji giełdy odnotowano rekordowe obroty w wysokości 5,5 mld zł, co - jego zdaniem - zwiastuje początek przetasowań związanych z reklasyfikacją Polski.
Wpływ na spółki
Polska została przekwalifikowana z Emerging Markets do Developed Markets w wyniku decyzji ogłoszonej przez FTSE Russell 29 września 2017 roku, kiedy agencja podała wyniki dorocznej klasyfikacji krajów pod względem statusu rozwoju. Decyzja weszła w życie 24 września 2018 roku wraz z prowadzoną co pół roku weryfikacją globalnych indeksów akcji FTSE.
Zmiany miały także wpływ na 37 spółek z warszawskiej GPW.
Do grona dużych spółek (large cap) włączono PKO BP, do średnich spółek (mid cap) - 13 firm, w tym PKN Orlen, Grupę Lotos, PGE, Bank Pekao i LPP, a do małych (small cap) - kolejne 23 podmioty, na przykład Bank Millenium, Play Communications i Grupę Azoty.
Analitycy, z którymi rozmawiała PAP oceniali, że wynikające z tego zmiany w indeksach FTSE mogą mieć krótkoterminowy negatywny wpływ na polską giełdę, ale częściowo zostanie on złagodzony przez ubiegłotygodniowe włączenie polskich spółek do indeksów Stoxx. Dotychczas udział polskich spółek w koszyku FTSE Emerging Markets wynosił 1,33 proc., a w indeksie Developed Markets spadł do około 0,154 proc. Podczas wrześniowej debaty PAP Biznes Sławomir Kościak, zarządzający funduszem TFI PZU, tłumaczył, że "to na tyle mało, że jeśli są fundusze, które mają taki benchmark, to jest to zupełnie pomijalna wielkość". Pod koniec sierpnia analitycy Pekao IB ocenili, że odpływy netto sięgną 0,13 mld dolarów. Wyższą wycenę przedstawili eksperci Santander BM (ok. 0,8 mld zł) i Ipopema Securities (0,62 mld dolarów).
Analityk ostrzega
Analityk Rabobanku Piotr Marys ocenił, że "zaliczenie Polski do grupy rynków rozwiniętych to oficjalne potwierdzenie tego, jak wielu zagranicznych inwestorów postrzega nasz kraj", zaznaczając, że "traktowanie Polski jako rynku wschodzącego od lat nie było adekwatnym odzwierciedleniem fundamentów polskiej gospodarki". Ekspert zastrzegł jednak, że klasyfikacja Polski przez FTSE Russell będzie miała jednak wtórne znaczenie wobec tego, jak inwestorzy będą oceniali prowadzoną przez polski rząd politykę gospodarczą. - Głównym źródłem wzrostu jest konsumpcja prywatna, napędzana przez mocny rynek pracy, program Rodzina 500 plus oraz ogólny optymizm wśród gospodarstw domowych. Bez zwiększenia inwestycji - głównie w sektorze prywatnym - oraz wzmocnienia eksportu trudno jednak spodziewać się utrzymania obecnego tempa rozwoju - ostrzegł. Jak zaznaczył, rządowa strategia rozwoju "wydaje się być nastawiona na wzrost udziału państwa w wielu sektorach gospodarki, co może wzbudzić obawy wśród inwestorów, którzy również uważnie śledzą narastający spór pomiędzy Polską a Komisją Europejską". - Turcja jest doskonałym przykładem tego, do czego może doprowadzić przegrzanie gospodarcze na skutek ekspansywnej polityki fiskalnej i ograniczenia niezależności banku centralnego w połączeniu z rosnącymi obawami o sposób sprawowania władzy przez prezydenta Erdogana - ostrzegł Matys. Polskie spółki w dalszym ciągu pozostają w gronie krajów rozwijających się według grupy indeksów MSCI, do których odnosi się duża część zarządzających na rynkach globalnych.
Autor: mb//sta / Źródło: PAP, tvn24bis.pl