By uniknąć "rajów podatku cyfrowego" powinniśmy dojść do szerszego porozumienia, na przykład w ramach OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) - uważa minister cyfryzacji Marek Zagórski.
O potrzebie prowadzenia przez Polskę własnych prac w tej kwestii mówił w niedawno minister finansów Tadeusz Kościński. Szef resortu cyfryzacji podkreślił, że "o podatku cyfrowym rozmawiamy od dawna". - Uważamy, że ma on sens i należy go wprowadzić. Pytanie, kiedy i w jakiej formie - powiedział Zagórski.
"Chodzi o efektywność"
Minister cyfryzacji podkreślił, że w tegorocznym budżecie nie zostały zaplanowane wpływy z podatku od platform cyfrowych. Zagórski dodał, że w przypadku podatku takiego typu najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzanie go w całej Unii Europejskiej.
- Na razie Unii Europejskiej nie udało się tego zrobić, ale trwają prace w OECD, które mają skutkować propozycją spójnego i uniwersalnego rozwiązania. Chodzi o efektywność tego podatku. Istotne jest też, by nie powstawały "raje podatku cyfrowego" - powiedział Zagórski. Zdaniem ministra podatek cyfrowy to swego rodzaju opłata na rzecz rozwoju infrastruktury.
- Platformy takie jak Google czy Facebook, od których ma być pozyskiwany podatek mają bardzo wysoką stopę zwrotu, bazując przy tym na infrastrukturze, którą budują firmy telekomunikacyjne, często jak w Polsce małe średnie, które osiągają dużo mniejsze profity. Za ponadnarodowym charakterem podatku cyfrowego przemawia także fakt, że wprowadzanie go w różnej formie w poszczególnych krajach groziłoby zjawiskiem konkurencji podatkowej, a tego nie chcemy - stwierdził.
Przykład Francji
Zwrócił przy tym uwagę, że państwa, które wprowadziły u siebie rozwiązania dotyczące opodatkowania sektora cyfrowego, również idą w tym kierunku. Przywołał przy tym przykład Francji, która wprowadziła taki podatek w zeszłym roku, ale w ostatnich dniach porozumiała się w jego sprawie z USA i też odnosi się do propozycji OECD.
Dodał, że OECD w czerwcu ma przedstawić propozycje zmierzające do osiągnięcia globalnego porozumienia w sprawie zasad naliczania i alokacji podatku cyfrowego.
- Jeżeli przedstawi, będziemy się do tego odnosić; jeśli nie - będziemy szukać swojego rozwiązania. Ten rok na pewno jest czasem, w którym trzeba prowadzić odpowiednie prace - powiedział minister Zagórski.
"Nie chcemy ukrzyżować firm"
W niedawnym wywiadzie dla dziennika "Financial Times" Tadeusz Kościński powiedział, że Polska nadal będzie uczestniczyć w negocjacjach OECD, ale będzie musiała "się zastanowić", gdyby obrady były zbyt powolne lub gdyby ich wynik nie był dla Polski wykonalny. Dodał, że nie popiera idei "jednego, uniwersalnego podatku dla wszystkich".
- Niektóre firmy cyfrowe mają 60 procent marży, a niektóre 6 procent, i jeśli zaczniemy naliczać ten sam podatek od obrotów, ukrzyżujemy niektóre z nich, a my nie chcemy ukrzyżować firm. Wolałbym usiąść z Airbnb, Google'em, Amazonem i wszystkimi innymi i powiedzieć: wiecie, że musicie płacić podatki w Polsce, inaczej nie będzie dróg, policji, szkół. Nie ma wątpliwości, że musicie płacić podatek: ile jesteście gotowi zapłacić? - wyjaśnił minister finansów.
Miliardowe zyski
Potrzebę wprowadzania podatku cyfrowego uzasadnia się tym, że wielkie firmy technologiczne, przede wszystkim tzw. GAFA (skrót od Google, Amazon, Facebook, Apple), osiągające miliardowe zyski z działalności w internecie, praktycznie nie płacą podatków w wielu państwach. Pozwalają im na to zabiegi księgowe umożliwiające transferowanie zysków tam, gdzie podatków nie ma lub są niskie.
Według propozycji UE podatkiem cyfrowym obciążone miałby być wyłącznie największe firmy, a podatek miałby wynosić 3 proc. przychodu przedsiębiorstwa. Państwom członkowskim nie udało się osiągnąć porozumienia, m.in. dlatego że niektóre z nich obawiały się retorsji ze strony USA, gdzie technologiczni giganci mają swoją siedzibę. Część z nich zdecydowała się wprowadzić podatek na własną rękę.
Autor: kris / Źródło: PAP