Komisja Europejska przekazała Polsce zalecenia w związku ze stwierdzeniem przypadku nielegalnego uboju bydła. Dotyczą one między innymi potrzeby zwiększenia kar za taki proceder - poinformował w Brukseli Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk.
"Superwizjer" TVN ujawnił kwitnący w Polsce rynek obrotu chorym bydłem. Jeden z dziennikarzy zatrudnił się w ubojni, do której trafiało takie bydło. Proceder odbywał się w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka.
Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk przyleciał dziś do Brukseli, by przedstawić informacje na temat tej sprawy na comiesięcznym spotkaniu unijnych ekspertów ds. żywności, zwierząt i pasz.
Jak powiedział później dziennikarzom, po stwierdzeniu w Polsce przypadku nielegalnego uboju władze w Warszawie otrzymały w piątek pismo z KE z zaleceniami, co należy zmienić i w jakich terminach. - Mamy odpowiedzieć w przeciągu najbliższych dni o planach, jakie mamy w stosunku do działań naprawczych. Do końca tygodnia takie pismo zostanie przekazane Komisji Europejskiej - zaznaczył. Jak poinformował Niemczuk, w zaleceniach KE znalazły się kwestie dotyczące m.in. identyfikacji i rejestracji zwierząt.
"Kary są zbyt niskie"
- Chodzi o współpracę z policją, chodzi o ściganie tych nielegalnych procederów, jak również karanie. Te kary są zbyt niskie, czasami, żeby wprowadzić karę, wymagane jest postępowanie sądowe. Postępowanie sądowe długo trwa, czasem jest umarzane. W związku z tym to w prawie należałoby zmienić – wskazał. Jak mówił, chodzi o uszczelnienie systemu nadzoru. Główny Lekarz Weterynarii dodał, że Polska czeka też na raport z audytu przeprowadzonego przez inspektorów KE w Polsce, który ma zostać dostarczony w ciągu 10 dni od ubiegłego piątku. Tego dnia inspektorzy Komisji zakończyli tygodniową inspekcję w Polsce. Niemczuk zaznaczył, że na poniedziałkowym spotkaniu wśród krajów UE wypowiadały się m.in. Czechy. - Było pytanie odnośnie do badań, które przeprowadziliśmy – powiedział. Dodał, że inne kraje informowały, jakie działania podjęły w związku z mięsem z Polski. - W większości krajów to mięso nie zostało wprowadzone do spożycia – zaznaczył.
Wyjaśnienia
Zaprzeczył też, jakoby Polska 29 stycznia uruchomiła system szybkiego ostrzegania dotyczący żywności i paszy oraz poinformowała państwa członkowskie o wydarzeniach na prośbę KE. - Absolutnie nie na wniosek KE. (System ostrzegania - red.) został uruchomiony przez powiatowego, a następnie wojewódzkiego lekarza weterynarii. Przez głównego lekarza został przekazany Komisji Europejskiej - wyjaśnił. Zdementował też informacje, że system został uruchomiony za późno. Wskazał, że dopiero 26 stycznia okazało się, że proceder nielegalnego uboju mógł występować wcześniej. W ślad za tym - jakim mówił - podjęte zostały działania dotyczące identyfikacji gospodarstw, z których pochodziły zwierzęta, i ustalania listy dystrybucyjnej.
System ten pozwala na śledzenie transportu mięsa i wycofywanie go z obrotu.
Audyt nadzoru weterynaryjnego
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski pytany w piątek w Radiu Zet, czego spodziewa się po audycie KE, odpowiedział: "Cieszę się, że w ogóle przyjechali. To jest trochę rutynowa kontrola, ale cieszę się, że są, żebym się upewnił, że procedury polskiej weterynarii są takie same jak w innych krajach, że nie odbiegają od standardów i żeby ci inspektorzy, jeżeli coś dostrzegą, żeby również to przedstawili, żebym mógł to też korygować". Dopytywany natomiast, czy jest spokojny o wyniki, odpowiedział: "Tak, przez te dni niczego mi nie sygnalizują, żeby coś dramatycznego zostało przez nich dostrzeżone, a byli wszędzie". Unijni inspektorzy rozpoczęli prace w ubiegły poniedziałek od audytu Głównym Inspektoracie Weterynarii. W kolejnych dniach odbywał się on w terenie - w inspektoracie wojewódzkim i powiatowym. Inspektorzy sprawdzili także działalność wybranej przez nich ubojni oraz zakładu skupu zwierząt oraz zapoznali się z dokumentami zakładu przetwórczego.
Autor: mp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24