Nie mam sygnałów od audytorów Komisji Europejskiej, by coś dramatycznego zostało przez nich dostrzeżone podczas kontroli w naszych ubojniach, a byli wszędzie - mówił na antenie Radia Zet minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski.
Nielegalny ubój chorych krów został pokazany w reportażu "Superwizjera" TVN. Proceder odbywał się w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. Patryk Szczepaniak, dziennikarz "Superwizjera", który zatrudnił się w rzeźni skupującej chore i padłe krowy, opowiada o tym, co widział i jak został zdekonspirowany. CZYTAJ W MAGAZYNIE TVN24
Kontrola KE
- Inspektorzy Komisji Europejskiej są wciąż w Polsce. Jeszcze w piątek zespół misji przedstawi właściwym organom w Polsce swoje ustalenia i spostrzeżenia, a następnie przedstawi swoje ustalenia przedstawicielom Komisji Europejskiej, a także państwom członkowskim. Ustalenia te pomogą Komisji w podjęciu decyzji, czy konieczne są dalsze działania ze strony Unii Europejskiej - powiedziała w piątek PAP rzeczniczka KE Anca Paduraru.
Kontrola w Polsce po stwierdzeniu przypadku nielegalnego uboju bydła rozpoczęła się w poniedziałek i trwała do piątku. Służby prasowe KE poinformowały wcześniej PAP, że kontrolerzy KE mieli odwiedzić w Polsce m.in. rzeźnie oraz biura organów zarządzających bazą danych na temat identyfikacji, rejestracji i przewozu bydła. Celem misji była ocena działania urzędowych kontroli w łańcuchu produkcyjnym mięsa wołowego, kwestia egzekwowania stosownych wymogów UE oraz uzyskanie aktualnych informacji o działaniach podjętych po stwierdzeniu przypadku nielegalnego uboju bydła. Kontrolerzy mieli sprawdzić, czy w tym systemie nie ma faktycznych luk.
Niedawno telewizja TVN24 wyemitowała reportaż o nielegalnym uboju krów, który odbywał się w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. Inspekcja Weterynaryjna we współpracy z policją natychmiast podjęła czynności sprawdzające, wyjaśniające i zabezpieczające. Rzeźnia, w której dokonywano nielegalnego uboju została zamknięta. Z list dystrybucyjnych wynika, że mięso trafiło do kilkudziesięciu punktów w Polsce i za granicę - do 14 krajów. Ministerstwo rolnictwa przekazało, że zabezpieczone mięso zostało przebadane.
"Trochę rutynowa kontrola"
Ardanowski pytany w Radiu Zet, czego spodziewa się po audycie KE, odpowiedział, że kontrola wciąż trwa, a inspektorzy "przejrzeli wszystkie procedury, wybrali sobie zakłady, które odwiedzili". - Cieszę się, że w ogóle przyjechali. To jest trochę rutynowa kontrola, ale cieszę się, że są, żebym się upewnił, że procedury polskiej weterynarii są takie same jak w innych krajach; że nie odbiegają od standardów i żeby ci inspektorzy, jeżeli coś dostrzegą, żeby również to przedstawili po to, żebym mógł to też korygować - powiedział.
Minister pytany, ile ubojni do tej pory skontrolowano, odpowiedział: "1300 ubojni jest kontrolowanych, większość została skontrolowana". - Wszystkie są kontrolowane - zaznaczył. Dodał, że również kontroli poddane będą te ubojnie, które mają ubój mieszany. Dopytywany, gdzie trafiło skażone mięso, powiedział, że "do dwóch zakładów rozbioru w Polsce". - (Główny - red.) Lekarz weterynarii informuje o tym Unię Europejską - powiedział. Zaznaczył, że nie jest w stanie powiedzieć, do jakich hurtowni to mięso trafiło. - Całe mięso, które było w zakładzie i które trafiło do zakładów rozbioru, zostało wycofane - ono jest zdrowe i bezpieczne - mówił.
"Niczego mi nie sygnalizują"
Dopytywany, czy jest spokojny wyników, odpowiedział: "Tak, przez te dni niczego mi nie sygnalizują, żeby coś dramatycznego zostało przez nich dostrzeżone, a byli wszędzie". Minister rolnictwa był również pytany, czy premier Mateusz Morawiecki postawił mu jakieś ultimatum. "Nie, premier mówi tak: "sprawdź, czy nie ma jakiejś patologii, co ewentualnie poprawić wyciągając wnioski z tego przypadku" - odpowiedział. - Przez wiele lat, poza przypadkami za czasów ministra (rolnictwa, Marka) Sawickiego - soli wypadowej, jakiegoś fałszowania mięsa w zakładzie w pow. świeckim w Kujawsko-pomorskim, nic się nie działo, więc nie było sygnałów, że nagle to wszystko źle działa. Teraz skoro się pojawił sygnał - został bardzo radykalnie przecięty. Ci, którzy do tego przyczynili się - poniosą kary i to bardzo ostre, natomiast premier mówi: "zastanów się, może trzeba z tego wyciągnąć wnioski i zmienić systemu nadzoru" i zmieniamy system nadzoru - mówił minister.
Rozmowy z czeskim ministrem
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski oraz minister rolnictwa Republiki Czech Miroslav Toman będą rozmawiać 15-16 lutego m.in. na temat bezpieczeństwa żywności. Zaplanowano, że spotkanie odbędzie się w Dolnym Kubinie podczas corocznego posiedzenia Zespołu Interreg (Program Współpracy Transgranicznej), w którym uczestniczyć będą obaj ministrowie. Posiedzenie Zespołu odbędzie się z udziałem polskich i czeskich inspektorów sanitarnych i weterynaryjnych. W Radiu Zet Ardanowski pytany, czego spodziewa się po tym spotkaniu, odpowiedział, że on z Tomanem jest w częstym kontakcie. -On mówi: "my mamy wątpliwości, czy wszystkie procedury zostały w Polsce odpowiednio spełnione" - powiedział. Minister przyznał, że do tych rozmów chciałby doprosić stronę słowacką i podkreślił, że rozmowy będą się odbywać z udziałem inspektorów weterynaryjnych. - Niech sobie służby wyjaśnią, jak się informować, czy tylko przez Brukselę przez system RASFF (System wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach - red.), czy oczekują częściej dodatkowych informacji, chcą mieć pewną ekskluzywność, wyłączność na szybkość informowania - niech te służby między sobą ustalą, a ministrowie niech będą świadkami ich rozmów - mówił. Podkreślił też, że rolą ministrów rolnictwa jest nadzorowanie instytucji.
Autor: mp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN