W całorocznych negocjacjach, które toczone były w ministerstwie rozwoju, w ogóle ani razu się to nazwisko nie pojawiło, ani razu nie było tego pana przy negocjacjach, ani razu nikt nigdy nie wspomniał tego nazwiska - powiedział w RMF FM minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki, pytany o udział Wacława Berczyńskiego w procesie negocjacyjnym dotyczącym caracali.
- Nie miałem pojęcia, że pan dr Berczyński się w ogóle interesował tym tematem - mówił wicepremier.
Na pytanie, czy wypowiedzi Berczyńskiego są konfabulacją wicepremier odpowiedział: "myślę, że może to być coś podobnego. Trudno mi powiedzieć, co miał na myśli człowiek, którego kompletnie nie znam, nie widziałem, nie rozmawiałem i nie słyszałem, żeby cokolwiek wypowiadał się w tej kwestii - podkreślił Morawiecki.
Głośny wywiad
W opublikowanym 14 kwietnia wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej", Berczyński mówił o zakończonym bez podpisania umowy przetargu, w którym poprzedni rząd wskazał śmigłowce H225M Caracal produkcji Airbus Helicopters, jako przyszłe maszyny polskich sił zbrojnych. Na pytanie, czy minister obrony obsadził Berczyńskiego na stanowisku szefa rady nadzorczej łódzkich zakładów lotniczych, by ułatwić pracę podkomisji, jej ówczesny przewodniczący odpowiedział: "A więc opowiem, jak do tego doszło. Nie wiem, czy pani wie, ale to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie. Pamiętam, jak przeczytałem o tych caracalach, o tym, że polski rząd zamierza je kupić, to mi włosy stanęły dęba". Dalej Berczyński powiedział, że caracale "to jest przekręt, że Polska nie może tak strasznie przepłacać". - To był kwiecień 2015 r., jeszcze rządziła PO. Potem wybory wygrał PiS, ministrem obrony został Antoni Macierewicz, który powiedział: "Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców". I tak, krok po kroku, zaproponowano mi, bym włączył się w pracę w WZL w Łodzi" - dodał Berczyński.
Wypowiedź Berczyńskiego dla "DGP" Platforma Obywatelska uznała za przyznanie się do działań nielegalnych i do tego, że powodem decyzji nie były - podawane oficjalnie jako przyczyna rezygnacji - kwestie offsetowe. W ocenie PO sprawą powinna z urzędu zająć się prokuratura lub komisja śledcza. Wyjaśnień od MON domagała się Nowoczesna. Zaś wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z klubu Kukiz'15 powiedział, że dla dobra Polski PiS powinno zmienić ministra obrony. W dniu publikacji wywiadu MON oświadczyło, że "rezygnacja z kontraktu na śmigłowce Caracal nastąpiła na skutek niewywiązania się z zobowiązań offsetowych przez stronę francuską", czyli Airbus Helicopters. Przypomniano, że negocjacjami offsetowymi zajmowało się Ministerstwo Gospodarki (obecnie rozwoju).
MON: wypowiedź bez związku
MON zaznaczyło, że "wypowiedź dr. Wacława Berczyńskiego nie ma żadnego związku z prowadzonymi i zakończonymi negocjacjami umowy offsetowej ws. kontraktu na zakup śmigłowców Caracal". Podkreśliło też, że Berczyński nie był członkiem zespołu, który badał oferty offsetowe, "nie wypowiadał się na ten temat, nie informował Ministra Obrony Narodowej o swoim stanowisku i nie miał żadnych podstaw do wpływania na kształtowanie się decyzji Ministerstwa Rozwoju i Finansów". We wtorek PO zapowiedziało, że złoży zawiadomienie do prokuratury w Szczecinie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dr. Wacława Berczyńskiego w związku z jego wypowiedzią o "wykończeniu caracali". Prokuratura Regionalna w Szczecinie od października 2016 r. bada okoliczności przeprowadzenia przetargu na zakup śmigłowców przez wojsko. Doniesienie w tej sprawie złożyli posłowie PiS, którzy uznali, że wymagania przetargowe mogły preferować tylko jednego z oferentów - Airbus Helicopters. Według PiS przestępstwa mogli się dopuścić ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak, wiceminister Czesław Mroczek (dziś posłowie PO) oraz osoby im podległe. W czwartek "DGP" napisał, że Berczyński miał upoważnienie do wglądu w dokumentację przetargu, w którym wybrano caracale, i "co jakiś czas słał pisma z prośbą o wybrane dokumenty z postępowania i otrzymywał je do wglądu". Tego samego dnia sejmowa komisja obrony odrzuciła wniosek PO o kontrolę komisji w MON w sprawie przetargu na śmigłowce.
Rezygnacja
Tego samego dnia Berczyński przestał być szefem podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, nie jest także przewodniczącym rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi, rezygnację złożył w czwartek.
Posłowie PO twierdzą, że dymisja Berczyńskiego z podkomisji smoleńskiej potwierdza "najgorsze przypuszczenia" o jego wpływie na przetarg na śmigłowce. Ich zdaniem odejście Berczyńskiego powinno pociągnąć za sobą zamknięcie prac podkomisji oraz dymisję szefa MON. Natomiast marszałek Senatu Stanisław Karczewski (PiS) przyznał, że dymisja przewodniczącego podkomisji go zaskoczyła, ale podkreślał, że nie zmienia ona dobrej opinii o Berczyńskim. Wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin powiedział, pytany o Berczyńskiego, że "niektórzy politycy, a tym bardziej niektórzy eksperci pod gradem przenikliwych pytań dziennikarskich czasami mówią o jedno, dwa zdania za dużo". Premier Beata Szydło pytana w piątek o dymisję Berczyńskiego z podkomisji powiedziała, że to decyzje ministra obrony. Zwróciła uwagę, że negocjacje z Airbus Helicopters w sprawie offsetu prowadziło Ministerstwo Rozwoju. Podkreśliła też, że nie rozważa dymisji szefa MON.
Długa historia przetargu
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę Airbus Helicopters, uznając, że tylko ona spełniła wymogi formalne. Oferty konkurencji odrzucono m.in. ze względu na zbyt odległy termin dostawy (śmigłowce AW149 oferowane przez WSK PZL-Świdnik będące własnością włoskiej Leonardo Helicopters) i brak uzbrojenia (śmigłowce Black Hawk w wersji eksportowej, które oferowały PZL Mielec należące do amerykańskiej firmy Sikorsky, która obecnie jest własnością koncernu Lockheed Martin). 30 września 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu.
W kwietniu 2015 r. zaprotestowało będące wówczas w opozycji PiS oraz związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku. Ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak wielokrotnie podkreślał, że przetarg był rzetelny, a warunki dla wszystkich oferentów były takie same. W maju 2015 r. PiS w sprawie przetargu zawiadomiło prokuraturę, która początkowo odmówiła wszczęcia śledztwa. Po objęciu funkcji szefa MON Antoni Macierewicz podjął decyzję o przeglądzie postępowań dotyczących zakupów, w tym na śmigłowce. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju uznało dalsze rozmowy offsetowe za bezprzedmiotowe. Według rządu oferta Airbus Helicopters nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwu Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej. W lutym 2017 r. MON rozpisało postępowanie na 16 śmigłowców - po osiem w wersjach bojowego poszukiwania i ratownictwa (CSAR) dla Wojsk Specjalnych oraz do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP), wyposażonych dodatkowo w sprzęt medyczny pozwalający na prowadzenie akcji poszukiwawczo-ratowniczych. Pod koniec marca MON poinformowało, że zamierza kupić osiem śmigłowców dla Wojsk Specjalnych oraz cztery (z opcją na cztery następne) maszyny do zwalczania okrętów podwodnych, zdolnych także do akcji ratowniczych na morzu. Trwa analiza wstępnych ofert złożonych przez trzy podmioty, które uczestniczyły w poprzednim przetargu. Centrum serwisowania nowych śmigłowców - według zapowiedzi MON - ma powstać w Łodzi.
Autor: tol/gry / Źródło: RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Airbus