W Parlamencie Europejskim frakcje polityczne biorą zakładników. Żadna z nich nie chce strzelać, nikt nie powinien zginąć. Ale też nikt nie wypuści ich z rąk do momentu, gdy będzie pewny swego - pisze brukselski korespondent TVN24 Biznes i Świat Maciej Sokołowski.
Zakładnikami są kandydaci na europejskich komisarzy, przesłuchiwani właśnie przez komisje Parlamentu. Pięciu komisarzy elektów Parlament wezwał do siebie ponownie, nie udzielając poparcia po pierwszej rundzie pytań. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z nich oprócz tego, że pochodzi z określonego państwa, należy też do jednej z grup politycznych, które skrupulatnie kalkulują swoje siły w Komisji. Teraz to właśnie te grupy - Europejska Partia Ludowa, Socjaliści, Liberałowie, itd. mają możliwość zablokowania kandydata, który im się nie podoba. A trzeba też dodać, że Parlament Europejski nigdy nie marnuje okazji, by pokazać, że w Unii też się liczy. I choć często przypomina małego pieska, który myśli, że jest groźny, bo głośno szczeka, to czasem potrafi też i ugryźć.
Barwy (nie)partyjne
Oczywiście, oficjalnie nikt o barwach partyjnych nie mówi. Przeciwko każdemu z wezwanych ponownie kandydatów znalazły się poważne argumenty. Oto one w skrócie.
Hiszpan Miguel Canete ma zajmować się energią i klimatem, choć sam powiązany był z sektorem naftowym. Węgier Tibor Navracsics jest od Orbana, a Orbana Parlament nie lubi. Francuz Pierre Moscovici usłyszał, że nie może pilnować gospodarki europejskiej, jeśli nie potrafił upilnować własnej. Podobnie Brytyjczyk Hill ma regulować finanse, gdy to londyńskie City może ucierpieć najbardziej. I jeszcze Czeszka Vera Jourova marudziła, że dostała słabą tekę, więc teraz europosłowie marudzą, że nie ma wizji. Przesłuchania jeszcze trwają. W przyszłym tygodniu przed europosłami usiądzie Alenka Bratusek. Po Brukseli już od kilku tygodni krąży link do filmu, na którym była premier Słowenii śpiewa komunistyczne piosenki i co gorsze klaszcze do tych wyśmiewających Unię. Nawet ciekawsze jest to, że Bratusek nominowała na komisarz samą siebie wtedy, gdy sama jeszcze była premierem, ale już po tym, jak przegrała wybory. I paradoksalnie właśnie to może ją uratować. Jeśli Bratusek należąca do grupy Liberałów zostanie odrzucona, na jej miejsce kandydata wskaże już nowy rząd, a ten jest z frakcji Socjalistów. Liberałowie będą więc bronić swojego człowieka i po pomoc pójdą na prawicę, która kolejnego socjalisty w Komisji nie chce. Liberałowie będą musieli się odwdzięczyć - na przykład broniąc Canetego, co pozwoli też przetrwać socjaliście Moscoviciemu. Parlamentarne frakcje trzymają się w szachu, odkładając decyzję w sprawie kandydatów i grożąc sobie na wzajem: "Jeśli zablokujecie naszego komisarza, my zablokujemy waszego". Zakładników jest coraz więcej, by silniejsze były karty przetargowe. Jednak wszyscy w Parlamencie mają nadzieję, że nikt nie wystrzeli jako pierwszy. Jeśli komuś puszczą nerwy, to cała misterna konstrukcja Junckera może się posypać jak kostki domina.
Autor: Maciej Sokołowski / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: The European Parliament