Jeśli firma Astaldi nie wróci do realizacji kontraktów na liniach kolejowych Lublin - Warszawa i Poznań - Wrocław, mamy przygotowane warianty działania - powiedział członek zarządu PKP Polskie Linie Kolejowe Arnold Bresch. W piątek mija wyznaczony włoskiej firmie czas na wznowienie prac.
Bresch podał, że w przypadku obu inwestycji można mówić o ok. półrocznym opóźnieniu. Zapewnił, że w tej chwili priorytetem jest zapewnienie pieniędzy podwykonawcom, którym włoska spółka zalega z płatnościami za wykonane roboty. W przypadku kontraktu realizowanego na linii Poznań - Wrocław, zaległości wobec podwykonawców to ok. 10 mln zł, z czego 3 mln zł już wypłacono. W przypadku drugiego kontraktu zaległości szacowane są na 45 mln zł.
Specjalna grupa
- Zorganizowaliśmy grupę specjalną, która od strony formalnej i finansowej organizuje możliwość wypłaty pieniędzy podwykonawcom. Po kilku dniach pracy tego zespołu udało nam się wypłacić już 14 mln zł podwykonawcom w Lublinie - powiedział Arnold Bresch.
Bresch podkreślił, że według zawartej umowy, firma Astaldi jest nadal zobowiązana wykonywać prace na obu liniach. Kolejowa spółka jest jednak też gotowa na jak najszybsze wprowadzenie na budowę wykonawcy - dotychczasowego lub nowego.
- Dzisiaj mija wyznaczony przez nas dwudniowy termin. Nasze zespoły są na budowie, weryfikujemy, czy prace są realizowane i zależności od tego jaki będzie efekt tego naszego wyzwania, mamy gotowe warianty działań. Chodzi o to, żeby jak najszybciej wprowadzić wykonawcę z powrotem na budowę - czy Astaldi, czy kogoś nowego - dodał.
- Mamy co najmniej dwa albo trzy sposoby postępowania na najbliższy czas. Nie chcę mówić o szczegółach, bo w tej chwili wiąże nas umowa z Astaldi. Wiemy też, że firma szykuje się do sporu sądowego, te deklaracje, które teraz by padły, mogłyby być odbierane na przykład jako zła intencja zamawiającego - powiedział.
Poważne problemy
Powodem takiej decyzji ma być m.in. wzrost cen materiałów budowlanych, trudności z ich transportem i rosnące koszty zatrudniania.
Ale włoski gigant ma kłopoty nie tylko w Polsce. Firma zwróciła się w piątek do sądu w Rzymie o ochronę przed wierzycielami. Jako główną przyczynę podano problemy w Turcji wynikające m.in. z pogłębiającego się tam kryzysu politycznego i finansowego. W rezultacie Astaldi ma kłopot ze sprzedażą swoich udziałów w konsorcjum, które zbudowało Trzeci Most Bosforski. To miał być zastrzyk finansowy pozwalający utrzymać spółce płynność.
W środę podwykonawcy włoskiej spółki spotkali się z przedstawicielami PKP PLK. Domagają się od spółki kolejowej zapłaty za zaległe faktury, których nie regulowali Włosi.
W czwartek doszło do kolejnego spotkania, tym razem z przedstawicielami spółki. Stronom nie udało się jednak dojść do porozumienia.
Protest
Po spotkaniu, które miało miejsce w lubelskim oddziale Astaldi, podwykonawcy zapowiedzieli protest. Ma on odbyć się w środę, 10 października. Budowlani mają zablokować inwestycje Astaldi w Warszawie, Zakopiankę i dwie drogi ekspresowe - DK17 i DK19.
- Mamy ZUS-y, należności, pensje dla pracowników. Pracownicy sami mówią, że nie wytrzymają - powiedział dziennikarzom przedstawiciel firmy Budmax. - Wyjedziemy samochodami, sprzętem ciężarowym, na pewno będzie nas około dwustu - dodał.
Autor: tol//sta / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: PKP