Wygląda na to, że zainteresowanie władzy wykonawczej kwestią tak zwanych kredytów frankowych minęło już swój poziom szczytowy i teraz już będzie powoli opadać. Prezydent już się spotkał ze wszystkimi, którzy mu się skojarzyli z kredytami, a Ministerstwo Gospodarki przygotowało stanowisko stwarzające wrażenie istotnego, a zarazem tak opracowane, żeby żadnemu bankowi nie zrobić krzywdy. Sprawę podsumował Związek Banków Polskich.
Z konferencji prasowej szefa Związku Banków Polskich wynika, że banki nie są skłonne powstrzymać się przed elementarnym oszustwem wobec swoich klientów. Banki wprawdzie zgadzają się na uwzględnienie ujemnej stawki LIBOR, ale nawet ta deklaracja ma swoje istotne ograniczenia.
Co uważa ZBP?
ZBP pisze na swojej stronie, że zwróci się do banków z wnioskiem o to, aby „JEŚLI TO TYLKO TECHNICZNIE JEST MOŻLIWE” zaproponowane rozwiązania obowiązywały od 1 lutego.
W kolejnym akapicie ZBP pisze, że zaproponuje (czas przyszły, na razie jak rozumiem nie zaproponował) aby do końca 2015 przyjąć zasadę, że rozliczenie ujemnej stawki LIBOR, jeśli zaistnieje taka potrzeba, następowało także poprzez odpowiednie obniżenie raty kapitałowej. „Także” jak rozumiem oznacza, że ten ujemny LIBOR, o którym mowa akapit wyżej będzie obowiązywał tylko w takim zakresie, aby nie obniżać raty kapitałowej.
Czyli banki na razie zgodziły się na to, aby przestrzegać zapisu umowy kredytowej z klientem mówiącego o tym, że oprocentowanie to zmienny LIBOR plus stała marża. Tylko, pod warunkiem, że efektem dodawania LIBOR plus marża będzie liczba powyżej zera. Jeśli na przykład LIBOR to -1 procent, a marża to +0,8 procent, to wynik dodawania na poziomie -0,2 procent bankowi się nie podoba i go nie uwzględnia. Ale do końca 2015 roku może przyjąć zasadę zgodnie, z którą jakoś te ujemne oprocentowanie przełknie w roku 2016.
Ktoś straci?
Jeszcze raz warto tu przypomnieć – bank nic nie traci na ujemnym oprocentowaniu kredytu frankowego, bo pozycję walutową związaną z tym kredytem zabezpiecza pożyczając franki na rynku hurtowym płacąc ten sam ujemny LIBOR. Wbrew temu, co banki z uporem powtarzają ujemny LIBOR nie zmniejsza więc ich marży. Marża banku jest zgodnie z umową kredytową stała, niezależnie od poziomu stawki LIBOR.
Jeśli więc LIBOR (a tego dziś nie wiemy) spadnie tak bardzo, że po dodaniu do niego marży oprocentowanie kredytu nadal będzie ujemne, to powinno być ono ujemne, czyli rata płacona przez klienta powinna być niższa od raty kapitałowej, wyliczonej przez bank w harmonogramie spłat (bo odsetki, które zwykle dolicza się do tej raty, teraz powinno się od niej odejmować). Jeśli banki będą stosować praktykę nieuwzględniania ujemnej stopy oprocentowania kredytu i będą zatrzymywać się na poziomie zero (oczywiście, jeśli to tylko technicznie możliwe) to będą od klientów pobierać więcej niż powinny i więcej niż to wynika z umowy kredytowej. Będą więc łamać umowę, oszukując swoich klientów. Natomiast na początku roku 2016 nagle im przejdzie i nagle to ujemne oprocentowanie kredytu uwzględnią.
Poszkodowani klienci?
Mamy więc do czynienia z jawną zapowiedzią robienia klientów banków w bambuko przez cały 2015 rok. Oczywiście może się okazać, że LIBOR frankowy nigdy nie spadnie tak bardzo, aby „przeważyć” wysokość marży bankowej i temat okaże się teoretyczny. Ale ważny jest sam ujawniony przez ZBP zamiar pobierania sobie nienależnych korzyści powołując się na „doktrynę bankową”, która nakazuje odpłatne udostępnianie kredytu (co nie przeszkadza w pożyczaniu franków na rynku po ujemnej stopie procentowej, czyli według doktryny „nieodpłatnie”).
W moich oczach reputacja sektora bankowego w Polsce właśnie legła w gruzach. Promowane przez Krzysztofa Rybińskiego określenie „banksterzy” jeszcze nigdy nie było tak aktualne, jak dzisiaj. Nie przypominam też sobie ani jednego przypadku, w którym przedstawiciele jakiejś innej branży zapowiadaliby nieuczciwe traktowanie swoich klientów przez rok, bo tak im nakazuje doktryna. Swoją drogą, od roku 2016 przestanie obowiązywać? Zmieni się? Dlaczego tak właściwie od 2016 roku będzie już można obniżać raty kapitałowe, a teraz nie można ?
Bez kredytu
NBP w ubiegłym roku opublikował pracę naukową pod tytułem „Dlaczego polskie przedsiębiorstwa nie korzystają z kredytu? Zjawisko zniechęconego kredytobiorcy”. Chodzi o to, że w Polsce wiele firm, które mogłyby inwestować i rozwijać się szybciej nie robią tego, bo nie biorą kredytów na inwestycje. Nie robią tego, bo nie wierzą we własną zdolność kredytową i generalnie nie za bardzo wierzą bankom – są zniechęcone. Traci na tym cała polska gospodarka, bo gdyby te inwestycje były, to kraj rozwijałby się szybciej. Z pracy wynika też, że skłonność firm do zaciągania kredytów rośnie wraz z ograniczeniem zjawiska „asymetrii informacji” przy współpracy firmy z bankiem.
Asymetria informacji to eleganckie określenie sytuacji, w której bank wykorzystuje każdą okazję do tego, aby robić klienta w bambuko niczego mu nie mówiąc albo tłumacząc mu się na jego podejrzenia na przykład doktryną bankową.
Obawiam się, że długofalowym efektem hecy z postawą banków wobec ujemnego LIBOR-u może być ogólnokrajowe poczucie „asymetrii informacji” w relacjach z bankami, co polskiej gospodarce może tylko zaszkodzić i to niezależnie od tego jaka wersja doktryny bankowej będzie obowiązywać w 2015 roku, a jaka w 2016 roku.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Rafał Guz