Wyciszanie kopalń czy jednak dosypywanie pieniędzy do nierentownego biznesu? Kontynuowanie projektu elektrowni atomowej i walka z wiatrakami? Polityka energetyczna, którą będzie prowadził rząd PiS ma wiele niejasnych punktów. A już za dwa tygodnie rząd czeka pierwszy poważny sprawdzian - globalny szczyt klimatyczny w Paryżu. I wygląda na to, że Polska pozostanie węglową enklawą.
Z programu partii, która właśnie obejmuje pełnię władzy w Polsce wynika, że podstawą energetycznego bezpieczeństwa naszego kraju wciąż będzie węgiel. Możemy o tym przeczytać w programie PiS-u, gdzie partia określa swoje strategiczne cele w polityce energetycznej. Podkreśla tam, że jednym z nich jest „maksymalnie efektywne wykorzystywanie węgla jako podstawowego polskiego surowca energetycznego”.
Podstawa to węgiel
W czasie kampanii wyborczej mówiła o tym również przyszła premier Beata Szydło, która stwierdziła, że Polska powinna wykorzystać „ten potencjał, który mamy”, czyli węgiel. Wiceprezes PiS mówiła również, że nasz kraj powinien „tworzyć zróżnicowany miks energetyczny, choć jego podstawą w dalszym ciągu powinien być węgiel”. - Dla mnie nie ulega wątpliwości, że nie ma przyszłości polskiej gospodarki bez polskiego węgla. Nie ma też przyszłości polskiego węgla bez nowoczesnych, czystych technologii - mówiła 5 października Beata Szydło podczas briefingu w Katowicach.
Polska węglową enklawą
Dlatego dla wielu zaskoczeniem były dzisiejsze słowa posła PiS Grzegorza Tobiszowskiego (typowanego na wiceministra w resorcie energetyki), który zapowiedział, że jego partia prowadzi analizy sektora górniczego, przygotowując program restrukturyzacji tej branży. Pod lupą ma znaleźć się każda śląska kopalnia. Poseł ocenił, że konieczne może być "wyciszenie" niektórych kopalń na okres dekoniunktury. - Trzeba się zastanowić nad wyciszeniem kopalń, które mają trudno dostępne złoże, by zdjąć część węgla z rynku. Zlikwidowanie kopalni nie jest bezkosztowe, a z ekonomicznego punktu widzenia może być lepiej ograniczyć wydobycie, zmniejszyć zatrudnienie i utrzymywać w „uśpieniu”, w gotowości do ponownego uruchomienia w momencie powrotu koniunktury. Mówi się, że powinna ona wrócić za 4-5 lat i ceny węgla wtedy wzrosną. Mielibyśmy przygotowane kopalnie do ponownego wejścia na rynek w tym okresie - powiedział poseł.
Natomiast Krzysztof Tchórzewski, kandydat na ministra energetyki w rządzie Beaty Szydło stwierdził dziś, że „nie ma mowy ani o wyciszaniu, ani o zamykaniu górnictwa". Podkreślił, że polskie elektrownie i polska energetyka w 90 proc. bazują na węglu kamiennym. - Węgiel po prostu musi być, żeby Polacy mieli prąd - podkreślił.
Renegocjacja pakietu
Kolejnym strategicznym celem Prawa i Sprawiedliwości ma być próba renegocjacji - według PiS - skrajnie niekorzystnego dla Polski paktu klimatyczno-energetycznego. Uderza on bowiem - zdaniem PiS - w polską branżę węglową. „Największym utrudnieniem w dziedzinie produkcji energii elektrycznej jest prowadzona przez Unię Europejską polityka klimatyczna, nakładająca obowiązki w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla. Antywęglowe lobby chce podnieść ustalone na poziomie 20 proc. cele redukcyjne. Zwiększenie zobowiązań stwarza ryzyko obniżenia PKB, wzrostu bezrobocia, zaburzenia wytwarzania energii elektrycznej” - czytamy w programie PiS. Władze partii zadeklarowały w nim, że na „poziomie unijnym będą walczyć o zniesienie ekonomicznej i prawnej dyskryminacji wytwarzania energii elektrycznej z węgla kamiennego, żądając rewizji pakietu energetyczno-klimatycznego w zamian za zgodę Polski w innych kluczowych dla Unii jako całości kwestiach”. „Polska powinna dążyć do trwałego zwolnienia od postanowień tego paktu. Specyfika polskiej gospodarki, w której ponad 90 proc. energii uzyskuje się z własnych zasobów węgla, w pełni uzasadnia takie żądanie” - podkreśla PiS.
Preludium do tego, co może wydarzyć się podczas globalnego szczytu klimatycznego w Paryżu, było zawetowanie przez prezydenta ustawy o ratyfikacji tzw. poprawki dauhańskiej do Protokołu z Kioto.
Co z OZE?
Kolejnym celem polityki energetycznej PiS mają być „inwestycje w nowe źródła energii”. Wprawdzie władze partii podkreślają, że odrzucają promowanie „za wszelką cenę jednego kierunku rozwoju sektora energetycznego”, czyli Odnawialnych Źródeł Energii (OZE), ale kilka zdań dalej możemy przeczytać, że PiS ma „pozytywny stosunek do energii wiatrowej” oraz, że „należy wspierać rozwój instalacji wytwarzających energię elektryczną i ciepło ze źródeł odnawialnych, które korzystają z zasobów dostępnych w danym miejscu”. Jednak ten „pozytywny stosunek” jest warunkowy. Nie może być uciążliwy dla mieszkańców. „Z powodu uciążliwości turbin wiatrowych dla mieszkańców wprowadzimy zakaz sytuowania wiatraków w odległości 3 km od zabudowy mieszkalnej. Podłączenie dużej liczby elektrowni wiatrowych do krajowego systemu przesyłowego stwarza zresztą ryzyko zaburzeń w jego pracy. Praktyka pokazuje, że inwestycje w energię wiatrową wymuszają równoległe budowanie zapasowych elektrowni konwencjonalnych. Konieczne jest więc budowanie i utrzymanie dwóch równoległych systemów energetycznych, co powiększa koszty” - czytamy w programie PiS.
Elektrownie
Kolejnym strategicznym celem polityki energetycznej PiS jest „unowocześnienie polskich elektrowni”. Zdaniem rządzącej partii zaniechania inwestycyjne w energetyce ostatnich lat obejmują m.in. zawieszenie budowy elektrowni w Ostrołęce i Opolu, zamrożenie projektu BalticPipe, czyli podmorskiego gazociągu łączącego Polskę i Danię, czy nierozstrzygnięcie kwestii elektrowni atomowej. Jednakże w kwestii budowy elektrowni jądrowej program PiS sam nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Beata Szydło w czasie kampanii wyborczej mówiła tylko o potrzebie rozmowy „o alternatywnych źródłach energii”, podkreślając, że podstawą polskiej energetyki jest i przed długi czas będzie węgiel. Natomiast Paweł Szałamacha, który po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych był typowany na ministra gospodarki (ostatecznie jest kandydatem na szefa resortu finansów - red.) mówił w połowie października na łamach „Wprost”, że „za parę lat pojawi się u nas dodatkowe zapotrzebowanie na energię". "Krajowe siłownie nie dadzą rady, więc w Polsce mamy miejsce na co najmniej dwa bloki nuklearne" - wskazał.
Do kwestii energetyki atomowej odniósł się dziś Krzysztof Tchórzewski, kandydat na ministra energetyki. Pytany o przyszłość energii atomowej w Polsce odpowiedział, że "nie mówi nie". Dodał jednak, że atom nie rozwiąże naszych problemów energetycznych. - Może być takim samym dodatkiem jak energia odnawialna - podkreślił.
Ministerstwo energetyki
W programie PiS zapowiedział też stworzenie Ministerstwa Energetyki. Te plany potwierdzono w czasie prezentacji składu nowego rządu. Szefem resortu ma zostać Krzysztof Tchórzewski. Jak zapowiedziała Beata Szydło, Tchórzewski zostanie początkowo powołany na stanowisko ministra bez teki, z zadaniem organizowania ministerstwa energetyki. Powodem jest brak możliwości utworzenia Ministerstwa Energetyki na podstawie obecnej ustawy o działach administracji rządowej. Potrzebna będzie zatem zmiana tej ustawy. To polityk z bogatym doświadczeniem rządowym. Pełnił bowiem funkcję sekretarz stanu w ministerstwie transportu i gospodarki morskiej w rządzie Jerzego Buzka, a potem sekretarza stanu w ministerstwie gospodarki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Był także posłem na Sejm I, III, V, VI, VII kadencji. W tegorocznych wyborach skutecznie ubiegał się o reelekcję. Ukończył studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej.
Autor: msz/ / Źródło: tvn24bis, PAP,