Ceny prądu w 2023 roku dla gospodarstw domowych mają zostać zamrożone do określonego poziomu zużycia. - Projekt z jednej strony gwarantuje pewne wsparcie, a z drugiej strony zachęca do oszczędności. I to jest coś, czego nam teraz bardzo potrzeba - mówił w programie "Tak jest" w TVN24 Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24.com. - Proste działania dotyczące oszczędności energii są bardzo potrzebne w gospodarce - podkreślała Magdalena Skłodowska z portalu Wysokienapiecie.pl.
Rząd w poniedziałek przyjął projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej. Przepisy trafiły już do prac w Sejmie.
Zgodnie z projektem w 2023 roku ceny prądu mają być zamrożone na poziomie z tego roku, jeśli gospodarstwo domowe zużyje rocznie nie więcej niż 2 MWh (2000 kWh) rocznie. W przypadku gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami limit ma wynosić 2,6 MWh rocznie, natomiast w przypadku rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz rolników - 3 MWh.
"Proste działania dotyczące oszczędności energii są bardzo potrzebne"
- Ten projekt z jednej strony gwarantuje pewne wsparcie i wiemy, że ceny będą mrożone. Z drugiej strony zachęca do oszczędności. I to jest coś, czego nam teraz bardzo potrzeba, w ciągu najbliższych miesięcy - komentował w programie "Tak jest" w TVN24 Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24.com.
- Mamy ten impuls, że osoby, które w gospodarstwach domowych przekraczają barierę 2000 kilowatogodzin, będą chciały zejść w dół ze swoim zużyciem energii, co może mieć niebagatelne znaczenie dla całego systemu podczas nadchodzących miesięcy. Jesteśmy już po pierwszym okresie ostrzegawczym nałożonym przez PSE, więc wiemy, że mamy pewne problemy systemowe, jeżeli chodzi o zapewnienie odpowiedniej podaży mocy na rynku - wskazał Wiech.
- Proste działania dotyczące oszczędności energii są bardzo potrzebne w gospodarce - wtórowała Magdalena Skłodowska z portalu Wysokienapiecie.pl.
Mówiła jednocześnie, że projekt dotyczący zamrożenia cen, choć bardzo potrzebny, "ma swoje mankamenty". - Chociażby te 2000 kilowatogodzin, które rozumiem wzięto z GUS-u po prostu, bo to jest średnia zużycia w Polsce. (...) Jest to projekt łatwy, nie patrzymy, ile jest osób w gospodarstwie, czy jest tam ogrzewanie elektryczne, czy nie - zwracała uwagę, wyjaśniając, że projekt nie różnicuje rodzin - czy jest to np. rodzina czteroosobowa, czy singiel.
"Kryzys energetyczny przekłada się na mocny kryzys legislacyjny"
W opinii Skłodowskiej trzeba się zastanowić, czy rząd "w ogóle zachęca do oszczędzania energii, dając różne dodatki, dając dodatek węglowy, na pellet, na drewno, na elektryczność". - Brakuje tutaj spójnego systemu, widać, że i mieszkańcy już są zagubieni i ośrodki pomocy społecznej, komu dać, jaki dodatek - oceniła.
- Po tym, co dzieje się w Sejmie, czy też, co można usłyszeć z deklaracji polityków, widzimy, że ten kryzys energetyczny przekłada się też na mocny kryzys legislacyjny i rządowy. Nie widzimy jasnej strategii dotyczącej tego, co będzie dalej - stwierdziła Magdalena Skłodowska.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock