Grupa Airbus Helicopters wystąpiła o dołączenie jej w charakterze poszkodowanego do prowadzonego w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie postępowania w sprawie przetargu na śmigłowce dla polskiej armii. To pokłosie złożonego przez posłów PO zawiadomienia o podejrzeniu przekroczenia przy tym przetargu uprawnień przez szefa MON i ujawnienia informacji niejawnych m.in. Wacławowi Berczyńskiemu.
"Firma Airbus Helicopters potwierdza, że dołączyła do trwającego postępowania w charakterze poszkodowanego. Ma to związek z możliwością ujawnienia poufnych informacji dotyczących unieważnionego przetargu na zakup śmigłowców wielozadaniowych, co potencjalnie mogło zaszkodzić interesom firmy. Na tym etapie Airbus Helicopters nie będzie szerzej komentować toczącego się postępowania" - czytamy w przesłanym nam oświadczeniu.
Zakres śledztwa
Śledztwo w sprawie przetargu na śmigłowce dla polskiej armii prowadzi specjalny zespół prokuratorów z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, powołany przez prokuratora krajowego..
Sprawdzane są w nim wszystkie okoliczności związane z organizacją procedury zakupu śmigłowców wielozadaniowych dla Wojsk Lądowych, Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych, a następnie odstąpienie od kontraktu, czyli zdarzenia z okresu od listopada 2011 r. do października 2016 r.
Śledztwo pierwotnie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która uchyliła decyzję z 2015 r. o odmowie śledztwa z ówczesnego zawiadomienia PiS. Posłowie PiS uznali, że wymagania przetargowe mogły preferować tylko jednego z oferentów - Airbus Helicopters. Od 23 listopada 2016 r. śledztwo prowadzone jest właśnie w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie.
Rola Berczyńskiego
W ramach tego śledztwa prokuratura bada też okoliczności ewentualnego udziału w sprawie b. szefa podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego. W tej sprawie zawiadomienie złożyli 10 maja posłowie PO.
14 kwietnia wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński powiedział: "to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". Parlamentarzyści Platformy skierowali zawiadomienie do prokuratury po wizycie w MON, gdzie udostępniono im dokumenty przetargu na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska. Mówili wówczas, że do akt związanych z postępowaniem mieli dostęp Berczyński, Kazimierz Nowaczyk z podkomisji smoleńskiej oraz ówczesny rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz - osoby, które nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.
Wiceminister obrony Bartosz Kownacki wyjaśniał, że Berczyński miał dopuszczenie do tajemnic. Przedstawiciele MON zwracali też uwagę, że szef MON miał prawo wydać decyzję o dopuszczeniu swoich współpracowników do informacji niejawnych i że z tej możliwości korzystało tez poprzednie kierownictwo MON. Resort zapewniał, że osoby upoważnione przez ministra miały wgląd w archiwalną część dokumentacji, a nie w dokumenty dotyczące negocjacji offsetowych, których niepowodzenie było według rządu powodem zakończenia przetargu bez podpisania kontraktu.
W poniedziałek Kownacki zadeklarował, że MON jest gotowe udostępniać parlamentarzystom kolejne dokumenty związane z przetargiem.
Przetarg na śmigłowce
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters z maszyną Caracal.
Protestowało wtedy będące wówczas w opozycji PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu. Kontraktu nie podpisano - na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu PiS oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
Autor: KN//bgr / Źródło: tvn24bis.pl , PAP
Źródło zdjęcia głównego: DKS MON | mjr R. Siemaszko