Pogłębia się kryzys Volkswagena związany z fałszowaniem poziomu emisji jego aut. We wtorek koncern przyznał, że problem dotyczy około 11 milionów jego pojazdów na całym świecie. W Niemczech powołano ministerialną komisję śledczą. Tylko w najbliższych tygodniach niemiecki gigant przeznaczy 6,5 mld euro na pokrycie kosztów związanych z tym procederem. Śledztwa w tej sprawie mają ruszyć też w Europie. W reakcji na te doniesienia akcje Volkswagena notują bardzo duży spadek już drugi dzień z rzędu. We wtorek zniżkują o ponad 20 proc.
Jak zapewniają władze koncernu z Wolfsburga, "Volkswagen pracuje na pełnych obrotach, by wyjaśnić nieprawidłowości". Jak podał Bloomberg, na pokrycie kosztów związanych ze sprawą niemiecki koncern tylko w trzecim kwartale planuje przeznaczyć 6,5 mld euro. Producent jednocześnie zapowiedział, że będzie dostosowywać swoje prognozy finansowe na 2015 rok do obecnej sytuacji.
To nie uspokoiło oczekiwań inwestorów, którzy masowo wyprzedają akcje Volkswagena. Od poniedziałku ich kurs spadł już niemal o połowę.
We wtorek koncern przyznał, powołując się na wewnętrzne kontrole, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Wydano w tej sprawie oświadczenie z informacją, że w pojazdach z silnikiem typu EA 189 stwierdzono "rzucającą się w oczy różnicę między wartościami (emisji spalin) na stanowiskach kontrolnych a wartościami podczas rzeczywistej eksploatacji". Volkswagen ujawnił, że w skali światowej dotyczy to ok. 11 milionów jego pojazdów. Podkreślono, że chodzi wyłącznie o samochody z tymi silnikami.
Europejskie śledztwo
A to prawdopodobnie nie koniec kłopotów niemieckiego giganta.
Włoski minister transportu we wtorek poinformował, że Włochy wszczęły postępowanie wyjaśniające w sprawie Volkswagena. - Jesteśmy zaniepokojeni tym, co robił Volkswagen w Stanach Zjednoczonych i teraz chcemy się dowiedzieć, czy taka sama sytuacja nie miała miejsca także w Europie - powiedział przedstawiciel rządu w Rzymie.
Dodatkowo francuski minister finansów Michel Sapin ocenił we wtorek, że konieczne jest śledztwo "na poziomie europejskim" po ujawnieniu manipulacji dotyczących pomiaru spalin przez Volkswagena w jego samochodach w USA. W celu "uspokojenia obywateli" wydaje się, że konieczne jest również przeprowadzenie kontroli innych europejskich producentów samochodów, w tym producentów francuskich - wskazał minister w rozgłośni Europe 1. Zastrzegł przy tym, że "nie ma żadnego konkretnego powodu, by sądzić, że francuscy producenci postępowali jak niemiecki Volkswagen". Spytany o konieczność wszczęcia dochodzenia w sprawie manipulacji w Europie czy we Francji, Sapin odparł: - Mamy do czynienia z rynkiem unijnym, rządzącym się unijnymi regułami, które powinny być przestrzegane. Ważne jest, aby działać "w tej dziedzinie, która jest bardzo istotna, ponieważ jest to zanieczyszczenie powietrza" - zauważył Sapin. - Tu nie chodzi o małe sprawy, takie jak prędkość czy jakość skóry. Tu naprawdę chodzi o to, co możemy zrobić, żeby uniknąć zatruwania ludzi przez zanieczyszczenie powietrza - wskazał. Po rewelacjach dotyczących celowo fałszowanych przez VW kontroli emisji pojazdów francuscy producenci samochodów opowiedzieli się we wtorek za europejskim dochodzeniem w tej sprawie. Taka procedura "pozwoli potwierdzić, że francuscy producenci spełniają aktualne procedury homologacji we wszystkich krajach, w których działają" - brzmi oświadczenie komitetu francuskich producentów samochodów (CCFA).
Coraz szersze kręgi
W USA, gdzie oprogramowanie zakwestionowane przez EPA zainstalowano w niespełna 500 tys. samochodów Volkswagena, koncernowi teoretycznie grozi kara w wysokości 18 miliardów dolarów; prawdopodobne są też roszczenia cywilnoprawne klientów i akcjonariuszy. Amerykanie zwrócili dotąd uwagę na modele Jetta, Golf, Beetle i Audi A3 z lat 2009-2015 oraz model Passat z lat 2014-2015. Volkswagen wstrzymał w USA sprzedaż tych modeli.
W USA śledztwo w sprawie praktyk Volkswagwena prowadzi Ministerstwo Sprawiedliwości. W Niemczech minister transportu Alexander Dobrindt powołał komisję śledczą. Na jej czele stanie sekretarz stanu w resorcie transportu Michael Odenwald. Członkowie komisji udadzą się jeszcze w tym tygodniu do siedziby koncernu w Wolfsburgu.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądała szybkiego i pełnego wyjaśnienia sprawy. - Mam nadzieję, że możliwie najszybciej ujawnione zostaną fakty - powiedziała.
Złamanie amerykańskiej ustawy
Władze USA ujawniły w piątek, że Volkswagen jest podejrzewany przez amerykańską federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) o manipulowanie pomiarem spalin z silników dieslowskich, co może oznaczać dla producenta ogromne kary. EPA mówi o złamaniu ustawy o ochronie klimatu (Clean Air Act) i wskazuje, że na producencie spoczywa obowiązek usunięcia zakwestionowanego rozwiązania z ok. 482 tys. samochodów marki Volkswagen i jednego z modeli Audi, wyprodukowanych w latach 2009-2015 i sprzedawanych w USA. Szef amerykańskiego oddziału Volkswagena Michael Horn zapowiedział w poniedziałek, że w związku z ujawnionymi manipulacjami dotyczącymi pomiaru spalin firma zrobi wszystko, aby odzyskać zaufanie klientów. Czasowo wstrzymano sprzedaż diesli koncernu w USA. Sprawę bada amerykański resort sprawiedliwości. Zaniepokojenie doniesieniami o tej manipulacji wyraził Biały Dom. Także rząd Niemiec zarządził gruntowne sprawdzenie samochodów VW.
Nie odejdzie
Martin Winterkorn oświadczył we wtorek, że pomimo skandalu z manipulowaniem pomiarem emisji spalin nie ustąpi ze stanowiska, i zaapelował w internetowym posłaniu wideo o zaufanie do firmy. Winterkorn powiedział, że "byłoby błędem kwestionowanie ciężkiej i uczciwej pracy 600 tys. zatrudnionych tylko dlatego, że mała grupa osób dopuściła się ciężkich wykroczeń". - Nasza załoga nie zasłużyła na to. Dlatego prosimy, proszę o państwa zaufanie na naszej dalszej drodze - powiedział szef Volkswagena. - Wyjaśnimy to - obiecał.
Materiał z "Faktów" TVN:
Autor: mb / Źródło: Bloomberg, PAP, TVN24bis.pl