Cyberprzestępcy uderzyli w metro w San Francisco. W wyniku ataku mieszkańcy mogli jeździć za darmo. - Wojna tych, którzy zabezpieczają systemy między tymi, którzy próbują te zabezpieczenia złamać cały czas trwa - uważa Sebastian Małycha, prezes Mediarecovery. - Takie ataki są coraz powszechniejsze - twierdzi dziennikarz technologiczny Tomasz Popielarczyk.
Metro w San Francisco zostało zaatakowane przez hakerów, którzy sprawili, że biletomaty zaczęły wyświetlać informację o tym, że pasażerowie mogą podróżować za darmo. Cyberprzestępcy w zamian za zdjęcie blokady żądali okupu, więc władze metra zdecydowały się na otworzenie bramek.
Atak
- W momencie ataku mieliśmy bardzo mało informacji. Postanowiliśmy wyłączyć system i otworzyć wejścia. Nie mogliśmy ryzykować, że ktoś ukradnie dane naszych klientów - mówił Paul Rose, rzecznik prasowy komunikacji miejskiej w San Francisco. Jak podają władze metra dane pasażerów nie wyciekły do sieci, a sam atak nie zaszkodził też systemowi. Wciąż jednak pozostaje pytanie: kto za tym wszystkim stoi? Urzędnikom udało się skontaktować z domniemanym hakerem. Cyberprzestępca zdradził, że przeprowadził całą akcję wyłącznie dla pieniędzy. Dziennikarz technologiczny Tomasz Popielarczyk przypomina, że takie ataki są coraz powszechniejsze, bo coraz więcej urządzeń i systemów podłączonych jest do internetu.
Coraz więcej
- Idziemy w kierunku autonomicznych samochodów i tutaj pojawia się największe zagrożenie. Podobnie w przypadku tzw. inteligentnych miast, gdzie np. algorytmy zarządzają systemami sygnalizacji świetlnej. To nosi znamiona cyberterroryzmu - uważa Popielarczyk. Sebastian Małycha uważa, że bardzo trudno jest zabezpieczyć się przed tego typu atakiem. - Wojna tych, którzy zabezpieczają systemy między tymi, którzy próbują te zabezpieczenia złamać cały czas trwa. Skala tego ataku jest duża, ale to nic nadzwyczajnego. To kolejny system, który ktoś przełamał - mówił w TVN24 BiS Sebastian Małycha, prezes Mediarecovery.
Autor: msz/gry / Źródło: tvn24bis.pl