Import węgla do Polski, którego wielkość osiągnęła w minionym roku niemal 19,7 miliona ton, wynika z "gry biznesowej" i potwierdza chłonność krajowego rynku węgla. Import nie uderza w polskie kopalnie, ale jest dla nich wyzwaniem - ocenia wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
Wiceszef resortu energii skomentował w poniedziałek dane, zgodnie z którymi wielkość importu węgla sięgnęła w 2018 r. rekordowe 19,68 mln ton, znacząco przekraczając rekordowy dotąd poziom importu z 2011 r., kiedy do Polski sprowadzono ok. 15 mln ton węgla.
"Gra biznesowa"
W ocenie wiceministra dobre wyniki finansowe polskich producentów węgla za ubiegły rok wskazują, iż rosnący import nie pogarsza ich sytuacji. - Kluczem jest to, że polskie podmioty bronią się, osiągając dobre wyniki finansowe. Gdyby ten import powodował, że nasze spółki miałyby zachwianie w płynności czy brak możliwości sprzedaży, gdyby zablokowało to środki na inwestycje, to byłoby rzeczywiście dramatem - skomentował Tobiszowski. Zastrzegł, że choć import nie spowodował w polskich spółkach takiej sytuacji, jest on dla nich wyzwaniem. - To, że ten węgiel napływa, to jest czysta gra biznesowa. My, dzięki Bogu, dzisiaj bronimy się tym, że mamy nieźle skonstruowane zarządzanie w naszych spółkach oraz inwestujemy, żeby odpowiedzieć na wyzwania - powiedział wiceminister podczas konferencji prasowej w Katowicach.
Luka na rynku
Wzrost importu, zdaniem Tobiszowskiego, jest m.in. efektem luki na rynku, jaka pojawiła się z powodu niedoinwestowania dawnych spółek: Katowickiego Holdingu Węglowego i Kompanii Węglowej kilka lat temu. Obecnie - jak mówił - spółki węglowe nadrabiają opóźnienia inwestycyjne, co wymaga 2-3 lat, jednocześnie zachowując na dobrym poziomie wskaźniki płynności i rentowności. - Informacja, że naszym rynkiem interesują się importerzy oraz że na nasz rynek wpływa dużo węgla, jest odpowiedzią na pytanie, czy w Polsce jest potrzebny węgiel - dodał Tobiszowski, nawiązując do pojawiających się postulatów likwidacji polskich kopalń. - Import pokazuje chłonność polskiego rynku (...) oraz to, że Polska jest rynkiem dla sektora wydobywczego. Dobrze byłoby, żeby to był rynek polskiego węgla, dlatego będziemy dalej inwestować i wzmacniać polski sektor wydobywczy, szczególnie jeśli chodzi o Polską Grupę Górniczą i Bogdankę - zadeklarował wiceszef resortu energii.
"Będzie ciekawie"
Jego zdaniem to, iż w ub.r. do Polski napłynęła tak duża ilość węgla, "nie znaczy, że ten węgiel jest w obrocie". Ocenił, że część importowanego węgla może być obecnie "zamrożona" i składowana, by trafić na rynek w kolejnych miesiącach i latach.
- W Polsce ktoś zamierza składować (węgiel - red.) nie po to, żeby to leżało wiecznie, tylko przygotowuje się do pewnej operacji - mówił Tobiszowski, przypominając sytuację na krajowym rynku węgla sprzed ok. 10 lat. - Wtedy również skumulowano pewne ilości węgla i wrzucono je na polski rynek, po to, żeby dokonać pewnych procesów. Myślę, że mamy podobne zjawisko - ocenił. Wiceminister zwrócił też uwagę na kwestie dostępności terminali przeładunkowych w polskich portach. Tobiszowski zapewnił, że resort energii diagnozuje sytuację związaną ze wzmożonym w ub.r. importem węgla - na podstawie danych z Ministerstwa Finansów chce np. dokładnie prześledzić system importu i sprzedaży zagranicznego węgla w Polsce. - Chodzi o dane, jak ten węgiel »chodzi« na polskim rynku, kto go importuje, do kogo on trafia - tłumaczył. Wiceminister podkreślił, że polskie elektrownie prawie w całości zaopatrywane są w polski węgiel i jednym z priorytetów jest, by tak pozostało. - Fundamentem jest, aby polski węgiel zaopatrywał polską energetykę - powiedział. - Polskie kopalnie dzisiaj bronią się i obronią się. Natomiast będzie trzeba obserwować, co będzie działo się w latach 2019-20, dlatego że wtedy będzie ciekawie w przestrzeni gospodarczej i w ofertach cenowych węgla, który nie jest polski - podsumował wiceminister energii.
Autor: tol//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock