Powołanie Ministerstwa Energetyki to jedna z głównych gospodarczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości. Nowy resort ma "skończyć z obecnym bałaganem". - Istnieje ryzyko, że resort energetyki będzie istniał tylko na papierze. Będzie wydmuszką, a minister będzie odpowiedzialny tylko za uspokajanie górników - uważa Wojciech Jakóbik, ekspert branży energetycznej. - Poważne reformy nie dokonają się bez zamykania części kopalń i redukcji etatów. Natomiast Paweł Nierada z Instytutu Sobieskiego podkreśla, że brakuje spójnego zarządzania polską energetyką.
Henryk Kowalczyk, który ma być szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów stwierdził dziś, że Ministerstwo Energetyki musi zacząć działać, jak najszybciej, bo stoją przed nim bardzo poważne i pilne zadania. Jednym z palących problemów jest górnictwo, a właściwie kończące się w tym miesiącu fundusze na wypłaty.
Kluczowe zadania
Wojciech Jakóbik, ekspert branży energetycznej twierdzi, że pierwszym poważnym wyzwaniem dla nowego resortu będzie właśnie górnictwo. - Pytanie, co wydarzy się w grudniu. Czy nowy rząd podepnie kolejną kroplówkę do sektora węglowego płacąc za spokój na kolejne miesiące, czy też rozpocznie poważną reformę całego sektora? - zastanawia się ekspert i dodaje, że nowy resort będzie musiał zdecydować, czy i które kopalnie zamykać oraz w jaki sposób poradzić sobie ze zwolnieniami w tym sektorze. Ekspert uważa, że prace nad nowym resortem mogą się przeciągać i będzie ono miało jedynie efekty PR-owskie. - Co może skończyć się tym, że nie będzie żadnych trudnych reform. Istnieje ryzyko, że resort energetyki będzie istniał tylko na papierze. Będzie tylko wydmuszką, a minister będzie odpowiedzialny tylko za uspokajanie górników - uważa Jakóbik.
Odważne decyzje
Jego zdaniem ministerstwo energetyki jest jednym z narzędzi do rozwiązania problemów polskiego górnictwa. Niewiadomą jest jednak to, czy politykom wystarczy determinacji, żeby przeprowadzać trudne reformy. Wiąże się to bowiem z zamykaniem części kopalń, zwolnieniami górników, a więc protestami i spięciami ze związkami zawodowymi.
Jakóbik i podkreśla, że górnictwo w Polsce musi być tańsze i efektywniejsze. Bez tego nie przetrwa. - Poważne reformy nie dokonają się bez zamykania części kopalń i redukcji etatów. Trzeba być świadomym, że nie da się uratować wszystkich kopalń. Trzeba wybierać te zakłady, które dobrze rokują i mają perspektywiczne złoża, bo z reformą zwlekano zbyt długo. Teraz nie obędzie się bez bolesnych zmian - twierdzi Jakóbik.
Warto przypomnieć, że kilka dni temu poseł PiS Grzegorz Tobiszowski, członek zespołu tej partii ds. programu dla branży górniczej ocenił, że konieczne może być "wyciszenie" niektórych kopalń na okres dekoniunktury. - Trzeba się zastanowić nad wyciszeniem kopalń, które mają trudno dostępne złoże, by zdjąć część węgla z rynku - mówił Tobiszewski. Te zaskakujące słowa prostował potem kandydat na ministra energetyki Krzysztof Tchórzewski, który mówił, że nie ma mowy ani o "wyciszaniu" ani o "zamykaniu" górnictwa. - Węgiel po prostu musi być, żeby Polacy mieli prąd - podkreślał.
Panaceum na bolączki energetyki
Zdaniem Pawła Nierady, eksperta ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego powołanie nowego ministerstwa nie rozwiąże wszystkich problemów polskiej energetyki. - Powołanie ministerstwa energetyki samo w sobie nie będzie stanowić panaceum na wszystkie problemy polskiej energetyki, bo te są, niestety zbyt rozległe. Jednak to, czego brakowało i co było boleśnie odczuwane w dotychczasowym systemie, to brak spójnego zarządzania polską energetyką. Jaskrawym przykładem braku właściwego nadzoru będącego skutkiem jego rozproszenia na różne ministerstwa była np. historia gazowej "Pieremyczki" - gazociągu, który Rosjanie chcieli wybudować przy współpracy strony polskiej, aby ominąć Ukrainę. Wybuchł skandal, posypały się głowy. Wtedy jak na dłoni widzieliśmy fatalne konsekwencje rozproszenia strategicznego nadzoru na kwestiami kluczowymi dla bezpieczeństwa kraju. Ekspert podkreśla, że nowe ministerstwo energetyki powinno zatem łączyć kompetencje strategiczne, decyzyjne i nadzorcze. - Do tej pory były one rozproszone między resorty skarbu, gospodarki a niekiedy i środowiska. Najwyższy czas zlikwidować rozproszenie, którego skutkiem jest niedecyzyjność, zamieszanie i wynikające stąd problemy całej szeroko rozumianej energetyki, bo jak wiadomo, gdzie nie jest dwóch, trzech szefów, to nie ma żadnego - ocenia Paweł Nierada.
Zły system
Zgadza się z nim Jakóbik, który twierdzi, że obecny system podziału kompetencji między resorty gospodarki, skarbu państwa i środowiska nie sprawdził się. Przypomina, że resorty kłóciły się ze sobą. Było to widoczne np. w przypadku gazu łupkowego, kiedy pojawiły się spory kompetencyjne ministerstw w sektorze energetycznym.
- Spór jak opodatkować gaz łupkowy, czy jak koordynować wydobycie trwał trzy lata, przez co Polacy przegapili koniunkturę na poszukiwanie gazu łupkowego i nie potrafili zatrzymać firm, które w sytuacji kiedy koniunktura się już skończyła uciekły z Polski - uważa Jakóbik. Jego zdaniem należy z tego błędu wyciągnąć wnioski w postaci lepszego skoordynowania. To może udać się w ministerstwie energetyki, o ile nowy resort nie będzie "wydmuszką". - Kluczowe jest pytanie: jak będzie działać? Bo sama deklaracja powołania takiego resortu nie wystarczy. Kompetencje regulacyjne i nadzorcze są obecnie rozdzielone w ustawie o działach o administracji rządowej w taki sposób, że nie mogą być w jednym resorcie. Żeby je połączyć w ministerstwie energetyki trzeba zrobić nowelizację tej ustawy, co zapowiedzieli już politycy PiS-u. Jedną z pierwszych decyzji nowego parlamentu powinno być przyjęcie tej nowelizacji - uważa Jakóbik.
Połączenie kompetencji
Ekspert przypomina, że według wcześniejszej koncepcji resort energetyki miał mieć połączone kompetencje: regulacyjne i nadzorcze. - Jeżeli minister nie będzie miał nadzoru nad spółkami Skarbu Państwa, to Ministerstwo Energetyki będzie trochę zmodernizowanym Ministerstwem Gospodarki, a ministerstwo Skarbu Państwa będzie musiało zostać. Jeśli ma dojść do wygasania Ministerstwa Skarbu, to nadzór nad spółkami będzie musiał zostać przeniesiony do resortu energetyki - twierdzi Jakóbik i dodaje, że wśród ekspertów trwa spór o to, czy nadzór nad spółkami Skarbu Państwa powinien znajdować się w rękach jednego ministra, który również ustanawia dla nich regulacje. - To sytuacja potencjalnie korupcjogenna. Taki minister byłby sędzią we własnej sprawie. Będzie decydował o sprawach ważnych dla spółek, a jednocześnie będzie reprezentował ich interesy. Spór na ten temat trwa, być może także w partii rządzącej. Dlatego zaskoczeniem było już powołanie Krzysztofa Tchórzewskiego na ministra energetyki, bo eksperci i firmy z branży stawiały raczej na Piotra Naimskiego, który był zwolennikiem szybkiego powołania ministerstwa energetyki. Nie wiadomo czy nie został zepchnięty na drugi plan przez to, albo przez spory partyjne. Tchórzewski ma świetne relacje z górnikami, być może jest ministrem dlatego, że ma uspokoić Śląsk - uważa Jakóbik.
Ważna obietnica
Z programu Prawa i Sprawiedliwości wynika, że partia powoła do życia Ministerstwo Energetyki, które będzie miało "strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego". "Przejmie (ono - red.) kompetencje rozproszone obecnie między różne agendy administracji rządowej. (…) Nowo powołane Ministerstwo Energetyki będzie wyposażone w kompetencje i środki niezbędne do realizacji polityki energetycznej i skutecznej koordynacji działań sektora energetycznego. Trzeba skończyć z obecnym bałaganem" - czytamy w programie PiS.
Autor: msz//km / Źródło: tvn24bis.pl