Ambasadorowie krajów członkowskich Unii Europejskiej przyjęli w piątek w Brukseli projekt nowelizacji dyrektywy gazowej, który dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Celem strategicznym Polski i Francji było rozpoczęcie formalnych negocjacji między krajami członkowskimi a Parlamentem Europejskim; ten cel udało się osiągnąć - skomentował wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Konrad Szymański. - Zwycięstwo może być "pyrrusowe" - ostrzega jednak ekspert Wojciech Jakóbik.
Zielone światło od ambasadorów oznacza, że po formalnej akceptacji propozycji przez ministrów krajów członkowskich, w następnym kroku będą mogły rozpocząć się negocjacje z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem nowych regulacji (najprawdopodobniej rozpoczną się we wtorek). Prace nad projektem nowelizacji dyrektywy w Radzie UE (która skupia kraje członkowskie) toczyły się od miesięcy bez żadnych postępów. Propozycje były blokowane przez kraje niechętne dyrektywie, w tym Niemcy, które są zaangażowane w budowę Nord Streamu 2. W tym kontekście piątkowa decyzja jest przełomem. Ważne jest także to, że porozumienie ambasadorów znacznie zwiększa szanse na zmianę dyrektywy gazowej w tej kadencji Parlamentu Europejskiego. Projekt nowelizacji przewiduje, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE będą w całości podlegały przepisom restrykcyjnego unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Przyjęcie takich regulacji zmniejszyłoby rentowność Nord Stream 2 - drugiego gazociągu, który ma połączyć Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie.
Poprawki
Istotne w stanowisku ambasadorów są jednak zaakceptowane poprawki.
Stanowisko w sprawie dyrektywy gazowej przewiduje, że gazociąg Nord Stream 2 będzie objęty unijnymi regulacjami tylko na wodach terytorialnych Niemiec. - Poprawka francusko-niemiecka zakłada przede wszystkim uszczegółowienie zasięgu terytorialnego dyrektywy, doprecyzowanie, że gazociąg będzie funkcjonował w reżimie unijnym tylko i wyłącznie na wodach terytorialnych Niemiec – poinformowało w piątek PAP źródło unijne.
Co to oznacza? Tyle, że w przypadku Nord Streamu 2 warunki prawne dla pozostałej części przebiegającego przez Morze Bałtyckie gazociągu (poza wodami terytorialnymi Niemiec) będą musiały zostać wynegocjowane przez Niemcy z Rosją w ramach międzyrządowej umowy. Na treść tego porozumienia będzie musiała się jednak zgodzić Komisja Europejska, która - jak wskazują dyplomaci z krajów przeciwnych gazociągowi - będzie musiała kierować się przy tej ocenie unijnym prawem.
- Chodzi o zapewnienie ciągłości stosowania prawa na całym odcinku nitki. Gazociągu nie da się podzielić - tłumaczył jeden z nich.
Taki przepis budzi jednak wątpliwości wśród niektórych ekspertów. "Niestety osiągnięto porozumienie, które czyni tę dyrektywę bezzębną, jeśli idzie o przeciwdziałanie Nord Stream 2. Chodzi zarówno o jej zakres terytorialny, jak i mechanizmy umożliwiające przyznawanie wyłączeń spod zasad unijnego prawa" - napisał na Twitterze Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
Inną poprawka zgłoszona przez Włochy dotyczy połączeń gazowych z Afryką, a państwa wyspiarskie, jak Malta, czy Cypr, uzyskały wyjątki ważne z ich punktu widzenia.
- Generalnie to był szeroki kompromis. (...) Żadna z tych poprawek nie dotyka kwestii fundamentalnych, bo wtedy byśmy się nie zgodzili - powiedział dyplomata jednego z krajów przeciwnych powstaniu Nord Stream 2.
Cel strategiczny "osiągnięty"
Poproszony przez PAP o komentarz do piątkowej decyzji przedstawicieli państw członkowskich w Brukseli dotyczącej projektu nowelizacji dyrektywy, wiceszef MSZ Konrad Szymański zauważył, że celem strategicznym Polski i Francji było doprowadzenie do rozpoczęcia negocjacji pomiędzy krajami UE a Parlamentem Europejskim w tej sprawie. - I to jest osiągnięte - podkreślił.
- Dziś otworzyliśmy drogę do trilogów z PE (trilog to negocjacje między KE, PE oraz Radą UE), gdzie mamy istotne wsparcie dla naszej optyki - dodał wiceszef MSZ ds. europejskich. Według Szymańskiego, zaproponowane przez ambasadorów rozwiązanie "zapewniłoby stosowalność prawa UE do Nord Stream 2". Zastrzegł jednocześnie, że kwestia terytorialnego zakresu stosowania dyrektywy "powinna być przedmiotem dalszych rozmów z PE". "
- Obecna wersja tekstu nakłada obowiązek egzekwowania unijnego prawa na organy regulacyjne państwa, na którego brzeg wchodzi dany gazociąg, w tym przypadku Niemcy - poinformował wiceminister. Jak podkreślił, organy te "działać muszą w granicach prawa UE, pod kontrolą KE i Trybunału Sprawiedliwości UE". - Oczekujemy również, że Komisja Europejska odegra wiodącą rolę w ewentualnych negocjacjach międzynarodowych, będących rezultatem przyjęcia dyrektyw - oświadczył Szymański. W jego ocenie, na skutki przyjęcia dyrektywy należy patrzeć "przez pryzmat całego procesu". Takie stanowisko - zaznaczył wiceszef MSZ - "jest podzielane przez wszystkie państwa krytycznie nastawione wobec projektu Nord Stream 2 - Litwę, Łotwę, Estonię i Danię".
"To jeszcze nie koniec gry"
- To, że to głosowanie się odbyło i zakończyło przejściem dyrektywy gazowej jest sukcesem tych, którzy chcieli uregulować Nord Stream 2. Ale nie jest sukcesem fakt, że przegłosowanie dyrektywy jest owocem kompromisu francusko-niemieckiego - komentował na antenie TVN24 BiS Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.
Jak tłumaczył, kompromis zakłada zmiany w dyrektywie, które "prawdopodobnie mogą sprawić, że Nord Stream 2 nie będzie regulowany przez te regulacje albo te regulacje będą nakładane na przykład przez Niemców".
- A kiedy oni nakładali regulacje wobec Gazpromu, to szli mu całkowicie na rękę, łącznie z tym, że jeden z gazociągów, odnogę Nord Stream 1 podporządkowali całkowicie Gazpromowi i oddali całą przepustowość tej firmie. Może się to więc skończyć tak, że dyrektywa gazowa będzie zrewidowana, ale ona nie podporządkuje sobie Nord Stream 2 i będzie to takie pyrrusowe zwycięstwo - dodał.
Według Jakóbika "to jeszcze nie koniec gry". - Teraz będzie rozmowa z Parlamentem Europejskim. Nie wiemy, jakie są szczegółowe zapisy, ale mogą być takie, które obniżają rentowność tego przedsięwzięcia. Zwiększałoby to ryzyko, że firmy finansujące, w tym niemieckie i francuskie mogłyby się wycofać. Ale w najgorszym razie zapłaci za to Władimir Putin, przesypie z jednego koszyka do drugiego, i pieniądze się znajdą - zaznaczył. - Fakt, że będzie trudno podporządkować ten gazociąg prawu europejskiemu oznacza, że mamy do czynienia z niepełnym zwycięstwem. Nie udało się osiągnąć tego, na co liczyliśmy, czyli nałożyć kagańca na ten projekt tak, aby nie zagrażał on krajom europejskim - podkreślił Jakóbik.
Nord Stream 2
Zgodnie z obecnym planem Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 roku, jednak wiele wskazuje na to, że jego budowa może się opóźnić. Problemem dla Rosjan jest brak zgody na budowę ze strony Danii, co może spowodować konieczność położenia rurociągu na częściowo alternatywnej trasie. To może z kolei oznaczać co najmniej rok opóźnienia.
Partnerami rosyjskiego Gazpromu w budowie Nord Stream 2 jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
Autor: tol//dap / Źródło: PAP, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream