Zbliżające się wybory prezydenckie w USA zwiększają niepewność inwestorów z całego świata. To zła wiadomość dla frankowiczów, bowiem zwiększony popyt na szwajcarską walutę spowodował, że jej cena dziś przekroczyła 4 zł. Analitycy szacują, że może ona znacząco się zwiększyć jeszcze przed dniem głosowania.
Rozpoczął się ruch umacniający franka. Ku przerażeniu polskich kredytobiorców frankowych szwajcarska waluta szybko zmieniła wartość z 3,95 zł na 4,01 zł.
Około godziny 17 za euro trzeba było zapłacić 4,33 zł, za dolara 3,89 zł, a za funta 4,79 zł.
Analitycy oceniają, że środowe osłabienie złotego to efekt wzrostu niepewności związanej z wynikiem wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Wskazują, że szwajcarska waluta obok japońskiego jena jest walutą godną zaufania, którą inwestorzy wykorzystują najczęściej do lokowania swojego kapitału w warunkach rynkowej niepewności (tzw. safe haven - bezpieczna przystań).
Wybory w USA
Analitycy są zdania, że do wyborów w USA kurs EUR/PLN może wahać się w przedziale 4,30-4,35. Prognozują ponadto wzrost rentowności obligacji lub ich utrzymanie na obecnych, podwyższonych poziomach, ze względu na planowaną dużą podaż ze strony Ministerstwa Finansów. "Wraz z podbiciem sondaży Donalda Trumpa na rynek powróciło ryzyko związane ze zbliżającym się wyborami prezydenckimi w USA" - wskazuje Konrad Ryczko z DM BOŚ.
Dodatkowo zaznacza, że w przypadku osłabienia złotego zaważyła publikacja przemysłowego indeksu PMI za październik, który wyniósł jedyne 50,2 pkt. wobec oczekiwanych 52,9 pkt.
"Kiepsko wypadł subindeks nowych zamówień, co nakazuje zachować ostrożność w zakresie kolejnych wskazań makro dotyczących czwartego kwartału" - dodaje Ryczko.
Z kolei Rafał Sadoch z DM mBanku zwraca uwagę, że "notowania polskiej waluty oddały w trakcie dzisiejszej sesji, całość poniedziałkowego, dość zaskakującego, umocnienia".
- Deprecjacja złotego jest wynikiem wzrostu awersji do ryzyka na globalnych rynkach finansowych wskutek wzrostu obaw o wynik przyszłotygodniowych wyborów prezydenckich w USA. W ostatnich dniach niekorzystne dla Hillary Clinton doniesienia wskazały na rosnące w sondażach poparcie dla kontrowersyjnego Donalda Trumpa, którego wybór na Prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dużym czynnikiem niepewności, a tego rynki finansowe nie lubią - tłumaczy analityk mBanku. Dodaje, że "złoty należał dziś do słabszych walut z regionu".
Wrażliwa waluta
Piotr Popławski z ING Banku Śląskiego zwrócił uwagę na słabe zachowanie złotego na tle innych walut gospodarek wschodzących, co tłumaczy płynnością polskiej waluty. "Złoty jest jednak wyjątkowo płynną walutą, przez co jest atrakcyjny dla spekulantów - stąd może wynikać relatywnie większa zmienność w stosunku do innych walut emerging markets. Po wynikach wyborów zmienność powinna się obniżyć, a do tego czasu EUR/PLN może pozostać w przedziale 4,30-4,35" - wyjaśnił. W ocenie Popławskiego krajowe i zagraniczne dane makroekonomiczne pozostaną w najbliższych dniach w cieniu amerykańskich wyborów prezydenckich. "Krajowe dane pozostaną w najbliższym czasie bez znaczenia dla polskiej waluty, ponieważ nikt nie wierzy w obniżki stóp przez RPP. Zagraniczne dane z kolei nie są tak istotne jak wiadomości dotyczące wyborów – konsensus rynkowy mocno obstawia grudniową podwyżkę stóp Fed i tylko sporo gorsze od prognoz dane makro ze Stanów mogłyby zmienić te oczekiwania" - przewiduje analityk.
Batalia o frankowiczów w Sejmie. Czy wyborcza obietnica zostanie wreszcie spełniona?
Autor: PMB//ms / Źródło: PAP, TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock