By utrzymać się na rynku, prawnicy szukają nisz i wąskich specjalizacji. Inaczej wielu z nich grozi bezrobocie. Pierwsi już pobierają zasiłki - pisze "Rzeczpospolita".
Jak zauważa "Rz", kiedy ponad dziesięć lat temu wprowadzano państwowy egzamin na aplikacje, było ok. 6 tys. adwokatów i ok. 17 tys. radców prawnych. Dziś 20 tys. adwokatów i 40 tys. radców próbuje sobie radzić na trudnym rynku. Bo prawników przybyło lawinowo, ale spraw dla nich – nie.
Pierwsi adwokaci już ustawiają się w kolejce po zasiłek - informuje "Rz". Przedstawiciele korporacji nie chcą mówić, ilu mecenasów zasiliło szeregi bezrobotnych. Zapewniają jednak, że zjawisko jest szersze, niż można by się spodziewać. Potwierdza to prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Jacek Trela. - Nie wszyscy, którzy zdadzą egzamin, podejmują wykonywanie zawodu. Wielu nawet nie zaczyna działalności - mówi.
– Przypomina mi to sytuację z lat 90. w Niemczech, gdzie adwokaci jeździli taksówkami – dodaje Michał Wawrykiewicz, kiedyś radca prawny, dziś adwokat.
Niektórzy prawnicy szans na utrzymanie się na rynku upatrują w przeróżnych niszach i profesjonalnej informacji o świadczonych usługach.
– To już nie są czasy omnibusów, nie można się zajmować wszystkim – podkreśla adwokat Marta Lech.
Autor: //bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24