Polska znalazła się na 13. miejscu pod względem wysokości płacy minimalnej wśród krajów Unii Europejskiej. Nasz kraj pod tym względem odstaje od najbogatszych, ale jednocześnie jesteśmy jednym z liderów regionu. Zdaniem gości programu "Bilans" w TVN24 BiS, najniższe wynagrodzenie w Polsce znajduje się na "optymalnym poziomie". - Kiedy się przedobrzy, to może się odwrócić przeciwko tym, dla których jest stworzona - ostrzega Mariusz Adamiak, dyrektor w PKO BP.
Płaca minimalna obowiązuje w 22 z 28 krajów członkowskich Unii Europejskiej. Wyjątkami są Dania, Włochy, Cypr, Austria, Finlandia i Szwecja.
Mariusz Adamiak, dyrektor działu strategii inwestycyjnych PKO BP, zwraca uwagę, że zwłaszcza kraje skandynawskie mają dużo świadczeń socjalnych i ustalanie najniższej pensji nie jest konieczne. - Wszelkiego rodzaju zasiłki są tak wysokie, że płaca minimalna nie jest potrzebna, ponieważ z zasiłku można się utrzymać na takim poziomie, żeby godnie żyć - wyjaśnia.
Zgodnie z danymi Eurostatu najwyższa płaca minimalna w Unii Europejskiej jest w Luksemburgu i wynosi 1999 euro. Na podium znalazły się także Irlandia i Holandia. W tych krajach płaca minimalna wynosi odpowiednio 1614 i 1578 euro.
Choć Polsce daleko do krajów bogatych, to z płacą minimalną na poziomie 503 euro (2100 zł) jesteśmy w czołówce naszego regionu. Na tym polu wyprzedza nas tylko Słowenia - 843 euro. Przypomnijmy, że w Polsce najniższa krajowa od 2016 roku urosła o 250 zł.
Rozpiętości między najbogatszymi a najbiedniejszymi państwami są mniejsze, gdy wyeliminujemy różnice w cenach między krajami. Wówczas płaca minimalna także byłaby najwyższa w Luksemburgu i wynosiłaby 1597 PPS (standard siły nabywczej). W Polsce byłoby to 897,52 PPS. Nasz kraj w takiej sytuacji wyprzedziłby Grecję (813,41 PPS) i Portugalię (787,83 PPS).
"Pełni dużo pozytywnych funkcji"
Zdaniem Mariusza Adamiaka, dyrektora działu strategii inwestycyjnych PKO BP, "płaca minimalna pełni dużo pozytywnych funkcji społecznych, ale wtedy, kiedy się przedobrzy, to może się odwrócić przeciwko tym, dla których jest stworzona".
Jak wskazuje, ustalając jej wysokość, trzeba mieć na uwadze przede wszystkim jeden cel. - Chodzi o to, żeby chronić najsłabszych - tłumaczy. W szczególności chodzi o relacje z pracodawcą.
Adamiak zwraca uwagę, że w ostatnich kilkunastu latach słabsza pozycja pracownika była wykorzystywana przez przedsiębiorstwa przy ustalaniu poziomu wynagrodzenia. - To widać w udziale zysków firm w PKB w stosunku do płac - wyjaśnia.
Zdaniem dyrektora działu strategii inwestycyjnych PKO BP obecny poziom płacy minimalnej w Polsce nie jest zbyt wysoki.
- Mamy bardzo dobrą koniunkturę i płaca jest przeważnie wyższa niż minimalna, więc w tym momencie problemu nie ma. Kłopot może się pojawić wtedy, gdy koniunktura "wahnie się" w drugą stronę - wskazuje gość programu "Bilans" w TVN24 BiS.
Jakie zagrożenie?
Ekonomiści ostrzegają także przed skutkami ubocznymi płacy minimalnej. - Trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć, bo idea jest słuszna, żeby najniższe płace dawały godne życie, ale efekty uboczne mogą być takie, że w przypadku gorszej koniunktury niektórzy mogą w ogóle nie mieć pracy albo mogą pojawiać się pokusy, żeby płacić ludziom "pod stołem" - wylicza Mariusz Adamiak.
- Jest również kwestia tego, że płaca minimalna w tak dużym kraju jak Polska, wciąż jeszcze zróżnicowanym, jest trudna do ustalenia na poziomie ogólnokrajowym - podkreśla gość programu "Bilans" w TVN24 BiS.
- W dalszym ciągu inny wymiar ma przykładowe 2,5 tysiąca złotych w Horyńcu, a zupełnie inny w Warszawie i tego jeszcze przez wiele lat się nie pozbędziemy - wtóruje ekonomista Marek Zuber. Jego zdaniem płaca minimalna powinna być ustalana indywidualnie dla poszczególnych regionów.
Zuber pytany, czy dobrym rozwiązaniem byłoby na przykład ustalenie płacy minimalnej na poziomie połowy przeciętnego wynagrodzenia, wskazuje, że wszystko zależy od sytuacji.
- W styczniu 2014 roku bezrobocie wynosiło 14,3 procent, gdybyśmy wtedy decydowali się na takie wyraźne podwyższanie płacy minimalnej, to skończyłoby się to zatrudnianiem na czarno, na jedną ósmą etatu. Dzisiaj jest inna sytuacja, więc nie widać tego typu działań, ale jeżeli przesadzimy, a moim zdaniem za chwilę się koniunktura skończy, to perspektywa maksymalnie dwóch lat, to za chwilę będziemy mieli ten problem - uważa gość Roberta Stanilewicza.
- Chcielibyśmy, żeby Polacy zarabiali tak jak Norwegowie, ale nie da się na razie - ocenia Marek Zuber.
Autor: mb//dap / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock