W sobotę przeciwnicy Elona Muska ponownie zebrali się przed salonami Tesli w USA, by wyrazić sprzeciw wobec jego działań w amerykańskiej administracji. Celem akcji "Tesla Takedown" jest także dalsze osłabienie sprzedaży samochodów produkowanych przez firmę miliardera.
Agencja AP informuje, że protestujący dążą do zaostrzenia działań wymierzonych w salony i pojazdy Tesli, wyrażając sprzeciw wobec roli Muska jako szefa nowo utworzonego Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE). W ramach tej funkcji uzyskał on dostęp do poufnych danych i zlikwidował całe agencje, realizując politykę cięcia wydatków rządowych i masowych zwolnień pracowników.
Chociaż sobotnia demonstracja nie była pierwszą tego typu akcją, organizatorzy inicjatywy "Tesla Takedown" dążyli do objęcia protestami wszystkich 277 salonów i centrów serwisowych należących do Muska, licząc na pogłębienie niedawnego spadku sprzedaży jego firmy.
Protesty przed salonami
Według relacji AP, w manifestacjach, w których uczestniczyły znane osobistości, takie jak aktor John Cusack, brało udział pod każdym z salonów samochodowych od kilkudziesięciu do kilkuset osób.
Protesty odbyły się m.in. przed salonami Tesli w Nowym Jorku, New Jersey, Illinois, Pensylwanii, Kalifornii, Massachusetts, Connecticut, Maryland, Minnesocie oraz w Teksasie, gdzie mieszka Musk. Demonstranci trzymali transparenty z hasłami: "Zatrąb, jeśli nienawidzisz Elona" i "Powstrzymaj rozrzutność miliarderów", skandując: "Elon Musk musi odejść!".
- Będę nadal krzyczeć w korytarzach Kongresu. Potrzebuję jednak, abyście również wy krzyczeli na ulicach - oświadczyła wcześniej demokratyczna kongresmenka Jasmine Crockett. Ona i inni zwolennicy protestów "Tesla Takedown" apelowali o pokojowy charakter manifestacji.
W poprzednich demonstracjach niektórzy uczestnicy dopuszczali się aktów wandalizmu, podpalając samochody Tesli, co prokurator generalna USA Pam Bondi potępiła jako akt terroryzmu wewnętrznego.
Musk wyraził zdumienie atakami i wezwał wandali, aby "przestali zachowywać się jak psychopaci".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ROBIN UTRECHT