Autorem transakcji na akcjach KGHM, która mogła przynieść ponad 100 tys. zł zysku, był tzw. animator rynku - poinformowała Komisja Nadzoru Finansowego telewizję TVN CNBC. Animator rynku to podmiot, który dba o płynność obrotu. Działa na podstawie umowy z giełdą.
W piątek w samo południe swoje expose w Sejmie rozpoczął Donald Tusk. Ok. godz. 12.20 zapowiedział nowy podatek od wydobywanych surowców, takich jak miedź i srebro. Ma on przynieść budżetowi ok. dwa miliardy złotych przychodów rocznie.
Zaraz po deklaracji premiera kurs KGHM spadł o prawie 6 proc., a do zamknięcia warszawskiego parkietu w piątek po południu, akcje spółki straciły w sumie 13,8 proc. Dzisiaj kontynuowały ruch w dół - na otwarciu traciły ponad 7 proc.
Podejrzana transakcja
Na spadku wartości miedziowego giganta można było sporo zarobić. Wystarczyło w odpowiednim momencie sprzedać, a potem odkupić jego papiery.
Taki przypadek na swoim blogu opisał dziennikarz giełdowy TVN CNBC Rafał Hirsch. "W piątek o godz. 9.41 ktoś sprzedał na krótko (czyli pożyczył akcje i sprzedał je po to, aby potem odkupić taniej, oddać pożyczone akcje i zarobić na różnicy między transakcją sprzedaży a odkupu) 4990 akcji po kursie 165,10 PLN. Transakcja zdecydowanie wyróżnia się swoją wielkością. Na koniec sesji akcje KGHM kosztowały 143,90 PLN. Jeśli ten ktoś zdążył odkupić akcje na zamknięciu, to zarobił w kilka godzin 21,20 PLN na jednej akcji. Czyli na całym pakiecie 4990 akcji zysk wynosi 105,79 tys. PLN. Minus prowizja" - napisał Hirsch. "Nie wiem czy ktoś miał dużo szczęścia, czy wiedział wcześniej. Tak czy inaczej expose premiera musiało mu się podobać" - dodał.
"Nic specjalnego"
Sprawą zajęły się nie tylko media, ale także giełda i Komisja Nadzoru Finansowego.
Prezes GPW Ludwik Sobolewski rano na antenie TVN24 zapewniał, że władze giełdy przyjrzały się już dokładnie tej transakcji. - Nie widzę w niej niczego specjalnego - to nie jest duża transakcja - uspokajał. Jak dodał, GPW prześledziła też inne transakcje i nie znalazła niczego podejrzanego.
Również rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego Łukasz Dajnowicz zapewniał w porannej rozmowie z TVN CNBC, że w transakcji nie było niczego nadzwyczajnego. - KNF na bieżąco monitoruje obroty na giełdzie. Nie ma w tym nic niezwykłego. Giełda do tego służy, by sprzedawać i kupować akcje. Na pewno pod kątem wszystkich naruszeń ta sytuacja zostanie sprawdzona, ale to jest standard. Nie chciałbym, by było to przedstawiane jako coś nadzwyczajnego - powiedział.
Po kilku godzinach KNF poinformował TVN CNBC, że za tajemniczą transakcją nie stał spekulant, ale tzw. animator rynku. Kto to taki? To podmiot (najczęściej dom maklerski) działający na podstawie umowy z giełdą lub emitentem akcji, którego głównym zadaniem jest podtrzymywanie płynności rynku. Krótko mówiąc, skupuje i sprzedaje on akcje, tak by w każdej chwili inni uczestnicy rynku mogli znaleźć popyt na oferowane przez siebie akcje lub kupić je po danej cenie. Trzeba jednak podkreślić, że choć animator współpracuje z giełdą, działa na własny rachunek i stara się wypracować zysk.
Polityczna burza
Piątkowa zapowiedź Tuska i reakcja rynków na nią, wywołały burzę w Sejmie. Klub SLD domagał się zwołania poświęconego tej sprawie posiedzenia sejmowej komisji Skarbu Państwa. Posłowie SLD ocenili, że jednym zdaniem premier spowodował, że Skarb Państwa utracił ok. 1,5 mld złotych. Podobne zarzuty formułował PiS.
Szef sejmowej komisji skarbu Adam Szejnfeld z PO zapowiedział jednak, że nie zwoła specjalnego posiedzenia komisji w sprawia akcji KGHM, bo jego zdaniem opozycja wykorzystuje tę sprawę do politycznej hucpy.
Ruch Palikota pytał natomiast, kto wiedział o tym, że podczas expose Donalda Tuska pojawi się zapowiedź zwiększenia opłat eksploatacyjnych, i czy był to przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki. Janusz Palikot mówił, że "osoba wpływowa, mająca kontakty w środowisku giełdy i inwestorów, przedsiębiorstw znajdujących się na giełdzie, dysponująca taką wiedzą, to jest odbezpieczona bomba".
"Obrzydliwe pomówienia"
Bielecki wystosował oświadczenie, w którym stwierdził, że od ustalenia tego, czy ktoś wykorzystał niezgodnie z prawem wiedzę o planach rządu dot. opłat eksploatacyjnych od kopalin, jest Komisja Nadzoru Finansowego. Jak podkreślił, mówienie, że czyjaś wiedza o planach rządu musi oznaczać wykorzystanie tej wiedzy dla własnej korzyści, to pomówienie. "Jeżeli pan Palikot nie ma dowodów lub choćby przesłanek na to, że ktoś odniósł korzyści albo złamał prawo, to nie powinien formułować pomówień" - podkreślił Bielecki.
Dziś do słów Palikota odniósł sie też inny członek Rady Gospodarczej przy premierze, Bogusław Grabowski. W rozmowie z RMF FM zapewniał, że członkowie Rady znali wcześniej część zapowiedzi z expose, ale podatkiem od wydobycia miedzi się nie zajmowali. - My jesteśmy organem opiniodawczym dla premiera i jeżeli premier ma wątpliwości, to zadaje pytanie Radzie w niektórych dziedzinach i wyrażamy swoją opinię. (...) Nad podatkiem od kopalin się nie zastanawialiśmy. Wydaje mi się, że to ta część aparatu premiera, która zajmuje się właśnie tymi opłatami - powiedział Grabowski i dodał, że "pomówienia Palikota" są "naprawdę obrzydliwe".
Źródło: tvn24.pl, TVN24, TVN CNBC, RMF FM