Od miesiąca na to wszyscy czekali, ale zdarzyło się dopiero w poniedziałek rano. Euro na rynku międzybankowym spadło przed godz. 10 rano poniżej 4 złotych. Potem bywało różnie, ale na zamknięciu sesji europejska waluta spadła do 3,97 zł i jest najsłabsza od ponad roku. Pytanie na jak długo. Eksperci są w tej sprawie podzieleni.
Większość prognoz analityków przewidywała, że za euro płacić trzeba będzie najwyżej 4 złote jeszcze przed końcem zeszłego roku. Tymczasem po silnym wzmocnieniu w pierwszych dniach poprzedniego miesiąca, złoty stracił i euro kosztowało nawet ponad 4,2 zł. Od połowy grudnia złoty znowu się umacniał, ale psychologicznej bariery nawet nie dotknął.
W styczniu polska waluta rosła w siłę przez trzy tygodnie i już wydawało się, że lada chwila euro kosztować będzie mniej niż 4 zł. Wydawał się to potwierdzać choćby popyt na rządowe obligacje. A jednak nadeszła korekta. Dopiero w piątek po przedstawieniu przez premiera planu konsolidacji finansów i przy lekkim wsparciu niezłych wyników z USA, złoty wyraźnie zaczął zyskiwać na sile. W końcu pierwszą sesję lutową sesję euro zakończyło na poziomie 3,97 zł (prawie sześć groszy mniej od piątkowego zamknięcia - red). Taniały też inne waluty. Dolar spadł do 2,86 zł, a frank - do 2,70 zł.
"To skutek mocnej pozycji Polski"
Ocena tego co dzieje się z naszą walutą jest dość jednoznaczna wśród ekonomistów.
- To skutek mocnej pozycji Polski. Napływają do Polski fundusze, rośnie popyt na finansowanie deficytu budżetowego - minister finansów nie będzie miał kłopotów zatem z płynnością na rynku i z finansowaniem tegoż właśnie deficytu, rosną także inwestycje bezpośrednie, no jednym słowem - Polska jest krajem, który jest krajem dobrze postrzeganym, dobrze widzianym, w związku z tym złoty musi być mocniejszy - tak, dobrą ostatnio, kondycję naszej waluty tłumaczył w TVN CNBC Biznes wiceprezes NBP Witold Koziński.
Marek Karewicz, analityk Banku Citi Handlowego zaznacza, że umocnienie złotego jest najsilniejsze spośród wszystkich walut regionu. - Inwestorzy z zagranicy poszukujący aktywów z chęcią zerkają na rynki wschodzące, a wobec stabilnych fundamentów polskiej gospodarki, nasza waluta jest dla nich atrakcyjna - tłumaczy.
Co więcej, to wszystko dzieje się jednocześnie z ogólnie dość słabą sytuacją na rynku akcji. - Światowe rynki akcji wciąż znajdują się w fazie korekty, ale złoty okazuje się dość odporny – komentuje Piotr Popławski, analityk BGŻ.
Walutowe fusy
O ile w opisach tego, co już się dokonało, nie ma większych rozbieżności, to w przewidywaniach przyszłości różnice są już znaczne.
- Przypuszczam, że po okresie umocnienia nastąpi jego osłabienie - jest tylko pytanie kiedy - uważa Witold Koziński. Podobnego zdania jest też Marcin Mróz, główny ekonomista BNP Paribas Fortis. - Dopóki giełdy amerykańskie i europejskie nie pokażą stabilnych wzrostów, to trudno mówić o stabilnym umocnieniu złotego. Mogą być wyskoki krótkookresowe - takie jak dzisiaj. Natomiast trwałe pokonanie poziomu 4 złotych za euro wymaga stabilności w światowych gospodarkach i na rynkach - powiedział w TVN CNBC Biznes.
Większym optymistą wydaje się być Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. - W mojej ocenie perspektywy w dłuższym terminie dla złotego są bardzo dobre. Zachowanie złotego z końca zeszłego i początku tego tygodnia jedynie to potwierdza. Myślę, że jeśli nic niespodziewanego się w tym roku nie wydarzy, to spadek w okolice 3,70-3,80 za euro na koniec roku jest jak najbardziej realny - mówi.
Źródło: tvn24.pl, TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/sxc.hu