Według szacunków podlaskich pograniczników od 22 grudnia liczba Białorusinów przekraczających granicę z Polską spadła o dwie trzecie - pisze "Gazeta Wyborcza". W miesiąc po wejściu Polski do Strefy Schengen na ścianie wschodniej pustoszeją bazary, znikają polskie sklepy i kantory.
- Nie mamy jeszcze miesięcznych statystyk, ale faktycznie ruch jest o wiele mniejszy. Trzeba jednak zauważyć, że co roku styczeń był martwym sezonem - podkreśla Anna Wójcik, rzeczniczka podlaskiej straży granicznej. Białorusini, którzy do tej pory nawet codziennie przyjeżdżali do Polski, wiedzą jednak swoje. Na najbardziej popularnym przejściu w Kuźnicy Białostockiej nie ma już kilkugodzinnych kolejek do odprawy. W ciągu piętnastu minut podjeżdża tylko kilka aut.
Mur kosztów i przepisów
Ci, którzy mają ważne wizy, wydane jeszcze w grudniu, obawiają się, że to ich ostatnie podróże do Polski. Ze zdobyciem kolejnej są problemy. Pojawiły się nowe ograniczenia: trzeba mieć ubezpieczenie medyczne i określić cel podróży, udokumentowany zaproszeniem albo wykupioną wycieczką z noclegiem.
- Zmienił się też czas oczekiwania, wcześniej wizę można było załatwić w ciągu dwóch dni, teraz trzeba na nią czekać nawet dziesięć, bo przybyło nowych procedur i dokumentów, które pracownicy konsulatów muszą zweryfikować w krajach strefy - tłumaczy Monika Sadkowska, rzeczniczka prasowa Ambasady RP w Mińsku.
Większość Białorusinów stara się o wizy tańsze, czyli te za 35 euro, które uprawniają jedynie do wjazdu na teren Polski. Na "schengenowskie", za 60 euro, ważne przez trzy miesiące, stać tylko najzamożniejszych i hurtowników, którzy robią w Polsce zakupy.
- Teraz jeżdżę raz w tygodniu na giełdę samochodową. Wizę mam jeszcze na miesiąc. Jak się skończy, nie wiadomo, co będzie. Jeśli u nas nic się nie zmieni w opłatach, ludzie nie będą przyjeżdżać. Ale mnie pewnie nadal będzie się opłacać jeździć do was po zaopatrzenie - uważa Iwan Trajewski, który w podwarszawskim Słomczynie zaopatruje się w części samochodowe.
- Moje koleżanki już nie przyjeżdżają, ja mam jeszcze wizę na dwa tygodnie. Nam tego Schengena nie nada, wiz nam już nie chcą wydawać, to i koniec bazaru - skarży się 50-letnia Halina, która handluje wełnianymi kocami.
Granica zwalnia z pracy
Ale na spadku ruchu tracą nie tylko Białorusini, ale i mieszkańcy Kuźnicy. Sklepy spożywcze i kantory przy samym bazarze, które do tej pory działały całą dobę, skracają godziny pracy. Przy samym przejściu samochodowym jest jeszcze gorzej, niektórzy całkiem zrezygnowali z działalności.
- Jestem na wypowiedzeniu, właściciel zwija interes, bo nawet na światło nie da się zarobić - martwi się Barbara Balcerzak, która na razie pracuje w sklepie mięsnym w sąsiedztwie przejścia granicznego. - Choć już od września zakazano wywozu mięsa na Białoruś, ludzie i tak przemycali. Teraz w ciągu ośmiu godzin potrafi przyjść tylko jeden klient. W Kuźnicy wszyscy żyli z granicy. .
Z zarobkowych przejazdów na razie nie rezygnują tylko ci, którzy zarabiają na benzynie, zarówno Polacy, jak i Białorusini.
- Od dawna jeżdżę na Białoruś, bo to dodatkowe pieniądze. Mam jeszcze wizę na starych zasadach, ważną do końca lutego. Jak się skończy, to zobaczymy, jaka będzie sytuacja na CPN-ach, może się okazać, że warto wyrabiać nową, choć droższą - kalkuluje Robert z Białegostoku. Mężczyzna przekracza granicę z pełnym bakiem co trzy dni, bo takie są ograniczenia.
- I tak się opłaca, nawet dla siebie, nie na sprzedaż. Dwie godziny i jestem z powrotem. U nas litr ropy kosztuje prawie 4 złote, u nich dwa. Proszę zobaczyć, po naszej stronie stoją na granicy same passaty, bo mają pojemne baki. Teraz i Białorusini handlujący benzyną na bazarze podnieśli cenę do trzech złotych. Nie mają konkurencji, bo jest ich coraz mniej - mówi.
"Teraz opłaca się być Polakiem"
Na dobre wieści z konsulatów czekają też mieszkańcy Białorusi, którzy potrafią udowodnić polskie pochodzenie. Obiecywana Karta Polaka ma im zapewnić darmowe wizy i inne przywileje.
- Teraz opłaca się być Polakiem. Bo kto Polak naprawdę, nie zapłaci za wizę - mówi Władysław, około pięćdziesiątki, który w kuźnickim urzędzie gminy szukał metryki matki urodzonej na terenach, które wcześniej należały do Polski.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24