Sytuacja na rynkach finansowych jest wielką niewiadomą po obniżeniu ratingu USA. Po otwarciu poniedziałkowych indeksów jedni ekonomiści spodziewają się dużych turbulencji, inni studzą emocje i wskazują, że problem z zadłużeniem USA jest znany od dawna - podaje "New York Times".
Po pierwszym w historii obniżeniu ratingu kredytowego USA przez agencję Standard & Poor's, ekonomiści i maklerzy giełdowi z niepokojem oczekują na otwarcie poniedziałkowych sesji na giełdach całego świata. Zdaniem "NYT" inwestorzy szczególną uwagę będą zwracali na handel obligacjami USA.
Ten pasztet jest już wypieczony?
Gazeta zaznacza, że dwie pozostałe agencje ratingowe, Moody's i Fitch utrzymały dotąd rating USA na najwyższym poziomie AAA, w związku z czym nawet po obniżeniu go przez S&P do AA+ obligacje amerykańskie pozostają jednym z najatrakcyjniejszych aktywów dla inwestorów zaniepokojonych np. kryzysem w strefie euro.
Ludzie będą szukać bezpiecznej lokaty i nie mają dużego wyboru. Tylko złoto i amerykańskie obligacje. USA "NYT" comm.
Ludzie nie mają "dużego wyboru"
- Ludzie będą szukać bezpiecznej lokaty i nie mają dużego wyboru. Tylko złoto i amerykańskie obligacje - mówi Ward McCarthy, główny ekonomista firmy doradztwa inwestycyjnego Jefferies na łamach nowojorskiego dziennika. Zdaniem "NYT" może się więc okazać, że na poniedziałkowym otwarciu indeksy na Wall Street nawet wzrosną, po dużych spadkach z ubiegłego tygodnia (7,1 proc. w pięć dni).
Harvard myśli inaczej
Tymczasem były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Kenneth S. Rogoff wykładający na Uniwersytecie Harvarda twierdzi, że sytuacja na rynkach finansowych wciąż jest "bardzo emocjonalna i chwiejna". - Tego rodzaju wydarzenie może niekiedy wywołać reakcję znacznie przekraczającą to, czego można by się spodziewać - mówi, komentując obniżenie ratingu największej gospodarki świata.
Wtóruje mu profesor gospodarki na University of Chicago Raghuram G. Rajan, który również na łamach "NYT" zwraca uwagę na fakt, że giełda jest barometrem nastrojów gospodarczych. A ponieważ 70 proc. gospodarki USA jest napędzane przez rynek konsumencki, niepokoić może każde wydarzanie, które byłoby w stanie spowodować dalszy spadek nastrojów.
- Ludzie mogą nie orientować się w szczegółach zachodzących wydarzeń, ale jak słyszą o niewypłacalności USA, to zaczynają się bać, choćby chodziło o niewielką niewypłacalność wynikającą z przyczyn praktycznych - podkreśla.
Źródło: PAP