Platforma społecznościowa Ello otrzymuje obecnie 31 tys. wniosków na godzinę od osób, które chcą dołączyć do serwisu - powiedział BBC jego założyciel Paul Budnitz. Bezpłatny serwis, nazwany już "anty-Facebookiem", został stworzony dla jego znajomych. Ale 7 sierpnia ten właściciel sklepu rowerowego z amerykańskiego stanu Vermont otworzył się na świat.
Nowa "społecznościówka" bije rekordy popularności. Eksperci zastanawiają się, czy może stanowić zagrożenie dla takich gigantów jak Twitter i Facebook. Od tego drugiego Ello różni się tym, że nie ma na nim reklam i nie udostępnia danych użytkowników. Z tego powodu platforma została ochrzczona "anty-Facebookiem".
Trudny dostęp
Strona ma minimalistyczny wygląd i na pierwszy rzut oka nie jawi się jako przyjazna dla użytkownika. Dostęp do niej wymaga zaproszenia, które można uzyskać tylko od innego użytkownika. Można także złożyć wniosek z prośbą o przyjęcie i liczyć na szczęście, bo zainteresowanie jest ogromne.
Na platformę zwrócili uwagę także hakerzy. Strona była nieaktywna w ostatni weekend przez 45 minut z powodu ataku DDoS. - Dopiero się uczymy, ale mamy silną ekipę techniczną - powiedział Budnitz, który założył Ello, bo "żadna z sieci społecznościowych nie sprawiała mu już radości".
Nie chcą przejąć władzy?
Dodał, że schlebia mu określenie "anty-Facebook", ale zaznaczył, że nie postrzega swojego serwisu w ten sposób. - Nie uważamy Facebooka za konkurenta. Naszym celem nie jest przejęcie władzy nad światem - podkreślił Budnitz.
Założyciel Ello przyznał, że serwis może pobierać w przyszłości kilka dolarów od użytkowników. - Widzimy siebie jako platformę reklamową i jesteśmy siecią, która będzie w końcu zarabiać na sprzedaży dostępu do niektórych funkcji, podobnie jak to ma miejsce w App Store - powiedział.
Autor: ToL / Źródło: BBC