Kierowcy z Zrzeszenia Przewoźników w liście do premiera zaapelowali, by rząd nie znosił winiet. Przewoźnicy domagają się też od szefa rządu konkretnych kroków, które udrożnią ruch na wschodniej granicy. W samo południe w całym kraju na poboczach dróg zatrzymali się kierowcy tirów. W ten sposób protestowali przeciwko drogiej benzynie i planom zniesienia winiet.
- Nasz niepokój budzą też wysokie ceny paliwa i wysoki kurs złotego, ograniczający opłacalność eksportu, a także ograniczenia dotyczące wwozu paliwa w zbiornikach przy przekraczaniu granicy Unii Europejskiej - wyliczał prezes Zrzeszenia Transportowców Jan Buczek na środowej konferencji prasowej.
W południe przewoźnicy zorganizowali jednogodzinny protest przeciwko m.in. zniesieniu winiet, co przewiduje projekt nowelizacji ustawy o drogach publicznych. W wielu miejscach Polski kierowcy zatrzymali na godzinę swoje ciężarówki na poboczach dróg. - Zbieramy informacje z różnych części kraju - powiedział Buczek, pytany o rozmiary protestu. Dodał, że drogowcy byli proszeni o to, aby nie zatrzymywać się tam, gdzie mogłoby to rodzić niebezpieczeństwo dla innych użytkowników dróg. W całym kraju - zdaniem Buczka - zatrzymało się o godz. 12 ponad 50 tys. pojazdów.
Ciężkie czasy
- Nadeszły ciężkie czasy dla kierowców. Paliwo drożeje, złoty się umacnia, a na dodatek rząd chce zlikwidować winiety - mówił przed protestem w TVN24 Jan Buczek. W ten sposób tłumaczył środowy protestu kierowców ciężarówek. - Gdyby całe społeczeństwo, wszyscy użytkownicy dróg płacili ponosili opłaty, to by było sprawiedliwe i wpływy do budżetu byłyby większe. Dlaczego tylko przewoźnicy mają ponosić koszty? - pytał.
Przewoźnicy domagają się pozostawienia dotychczasowego systemu opłat za korzystanie z dróg. Winiety umożliwiają kierowcom tirów bezpłatny przejazd autostradami. Roczna opłata za winietę kosztuje ponad 2 tys. zł. Według kierowców zniesienie winiet oznacza, że za korzystanie z autostrady przewoźnicy będą musieli płacić nawet do 2,5 zł za kilometr.
Winiety mniejsze niż rekompensaty
Projektem ustawy o likwidacji winiet zajmie się w środę Sejm. Do tej pory środki z winiet wpływające do budżetu państwa były na tyle wysokie, że państwo w ramach rekompensat mogło z winiet niejako za kierowców zapłacić firmom zarządzającymi tymi drogami za ich użytkowanie i jeszcze na tym zarabiało. Z danych ministerstwa infrastruktury wynika, że o ile w 2007 roku wpływy z winiet wynosiły 599 mln zł, a rekompensaty 529 mln zł, to już w tym roku proporcja ta niekorzystnie odbije się na finansach państwa. Z szacunków na 2008 rok wynika, że wpływy z winiet wyniosą 581 mln zł, a rekompensaty 814 mln zł. Stąd pomysł, by je zlikwidować.
O co walczą?
Przewoźnicy domagają się też obniżenia ceny oleju napędowego, udrożnienia granicy wschodniej i złagodzenia skutków wysokiego kursu złotówki w stosunku do euro. Walczą również o zniesienie ograniczenia w wwozie paliwa (200 litrów) do Polski. - Zwracamy uwagę na dramatycznie pogarszającą się sytuację ekonomiczną transportu międzynarodowego, co wynika m.in. z bardzo wysokiej ceny paliwa oraz z kursu euro – informują na swoim portalu kierowcy ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
Śladami Europy
Podobne protesty przeciwko galopującym cenom paliw od ponad tygodnia prowadzone są w wielu krajach Europy. Trwający od poniedziałku strajk transportowców w Madrycie sparaliżował stolicę Hiszpanii. Dziesiątki tysięcy mieszkańców stolicy obległy supermarkety i stacje benzynowe, aby zaopatrzyć się w żywność i paliwo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24