Prezydent Lech Kaczyński rozmawiał w poniedziałek z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barosso o polskich stoczniach. Tymczasem wśród załogi gdyńskiego zakładu trwa referendum w sprawie akcji protestacyjnej i strajku generalnego.
W najbliższą środę odbędzie się posiedzenie Komisji Europejskiej, na którym prawdopodobnie ma zapaść decyzja o zwrocie pomocy publicznej, którą dostały stocznie w Szczecinie i Gdyni - w sumie nawet siedem mld zł. To oznaczać będzie upadek stoczni.
Polski rząd miał czas do minionego czwartku na uzupełnienie programów restrukturyzacyjnych dla stoczni Gdynia i Szczecin, przesłanych po koniec czerwca. Te poprzednie KE odrzuciła, bo nie spełniały stawianych przez nią wymogów. Dla zakładu w Gdańsku, który został już sprywatyzowany, termin na uzupełnienie programu wydłużono do końca września.
Mam nadzieję na pewne jeszcze przedłużenie sprawy stoczni - mówił dziennikarzom prezydent Lech Kaczyński. Przebywający we Francji prezydent po spotkaniu z Nicolasem Sarkozym, a wcześniej z Jose Manuelem Barosso powiedział, że ma nadzieję na przedłużenie czasu na prywatyzację i restrukturyzację polskich stoczni. - To zależeć będzie od pewnych zdarzeń, które będą miały miejsce, lub nie, w Warszawie w poniedziałek. Na to jednak już nie mam wpływu - powiedział prezydent Kaczyński. (CZYTAJ WIĘCEJ, POSŁUCHAJ PREZYDENTA)
Desperackie ratowanie
W piątek minister skarbu Aleksander Grad zapewniał, że jego resort oraz inwestorzy są gotowi spełnić najważniejsze wymagania KE, jednak i resort i inwestorzy potrzebują na to czasu. Minsiter także wymienił w tym kontekście termin do września.
We wtorek polski rząd ma zdecydować, czy wniosek w sprawie stoczni i udzielonej im pomocy publicznej skierować do Rady Unii Europejskiej - czyli reprezentantów wszystkich krajów członkowskich. Dokument przygotował minister skarbu.
Do tej pory polskimi stoczniami zajmowała się Komisja Europejska. Na mocy unijnego prawa Polska może skorzystać z możliwości przekazania tej sprawy do decyzji rządów krajów UE.
Według medialnych spekulacji kolejną szansą dla stoczni może być polsko-unijny "kompromis": KE poluzuje swoje stanowisko w sprawie stoczni, a w zamian prezydent Kaczyński ratyfikuje Traktat Lizboński.
Zanim na bruk - to na ulicę
We wtorek będzie wiadomo także, czy stoczniowcy z Gdyni rozpoczną strajk generalny. Będzie to zależało od wyników referendum, które ma się odbyć w stoczni w poniedziałek. Jeśli załoga opowie się za strajkiem, to Komitet Obrony Stoczni zapowiada m.in. blokady, manifestacje i stoczniowe miasteczko przed Kancelarią Premiera w Warszawie.
Dariusz Adamski, szef Solidarności w gdyńskiej stoczni powiedział Radiu Gdańsk, że większość załogi prawdopodobnie opowie się za strajkiem.
W środę, a więc w dniu ogłoszenia decyzji przez KE, w Szczecinie i Gdyni odbędą się uliczne manifestacje. Stoczniowcy będą apelować do premiera i prezydenta o zaangażowanie w ratowanie polskiego przemysłu stoczniowego. Dariusz Adamski powiedział, że związkowcy chcą gwarancji od premiera Donalda Tuska, że bez względu na sytuację stocznie będą prywatyzowne.
W stoczniach Gdynia i Szczecin pracuje w sumie 10 tysięcy osób. Jednak upadek zakładów pociągnie za sobą zwolnienia kilkudziesięciu tysięcy osób z firm kooperujących.
Źródło: IAR, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24