11 listopada było drugie "podejście" do nowego prawa zakazującego, poza szczególnymi przypadkami, handlu w 12 dni świątecznych. Tyle, że przepisy mają tyle interpretacji, że ominąć je nie jest trudno. Dlatego nowy rząd zamierza znieść legislacyjny bubel - czytamy w "Gazecie Prawnej".
- Przepisy muszą jasno określić, kto może pracować w święta, a kto nie - mówi Mieczysław Kasprzak, poseł PSL. Jego zdaniem będą zmienione w pierwszej połowie 2008 roku. Adam Szejnfeld z PO przypomina, że jego partia była przeciwna wprowadzaniu tego zakazu. Zamieszanie związane z ich stosowaniem potwierdza konieczność ich zmiany.
Prawo przeciw prawu
Z najnowszego stanowiska resortu pracy wynika, że zakaz obejmuje tylko te placówki, których główną działalnością jest handel. O tym, czy tak jest, świadczy zapis w wydanym przez urząd statystyczny zaświadczeniu o numerze REGON. Wpisywany jest tam m.in. rodzaj głównej działalności według Polskiej Klasyfikacji Działalności. - Gdyby wziąć pod uwagę tylko PKD, wówczas zakaz pracy objąłby również apteki - mówi Agnieszka Jesiotr, radca prawny i partner Kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Jednak zgodnie z ustawą Prawo Farmaceutyczne, apteki są placówkami ochrony zdrowia, a więc są "użyteczne publicznie" i godziny ich pracy ustala się też w święta. Zdaniem Państwowego Inspektoratu Pracy, są to przepisy szczególne wobec kodeksu pracy, więc zakaz pracy w święta aptek nie obowiązuje. Prawo farmaceutyczne nakazuje jednak tylko ustalenie godzin pracy aptek w święta, ale nie mówi, że w te dni pracę mają świadczyć pracownicy. A zgodnie z kodeksem pracy w święta mają oni wolne. Natomiast placówki handlowe mogą w takie dni prowadzić ich właściciele. Gdyby w święta tylko oni prowadzili sprzedaż lekarstw, na pewno nie łamaliby żadnych przepisów. Ale to rozwiązanie jest trudne do zastosowania w praktyce.
- Sprzedaż wyrobów farmaceutycznych w aptekach mogą prowadzić wyłącznie osoby posiadające tytuł magistra farmacji, a takiego tytułu nie musi mieć właściciel apteki - mówi Maria Głowniak, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Łatwiej mają właściciele osiedlowych sklepów spożywczych. Ten ciężki dzień pracy, przy pomocy zatrudnionych na kilka godzin na umowę zlecenia swoich etatowych pracowników (prawo tego nie zabrania), mogą sobie wynagrodzić kilkukrotnie wyższym utargiem.
Według PKD handlem jest też sprzedaż paliw i artykułów spożywczych. Zgodnie z interpretacją resortu pracy, zakaz pracy w handlu w święta dotyczy więc też stacji paliw. Jednak odmienne zdanie ma w tej sprawie PIP. Uznała, że stacje paliw należy zaliczyć do placówek usługowych, wykonujących prace konieczne ze względu na ich użyteczność społeczną.
Interpretacja PIP przegra w sądzie
Z taką interpretacją nie zgadzają się jednak eksperci. - Stanowisko PIP to skandal. Żaden urząd w postanowieniu nie może podważać przepisów ustawy, a do kompetencji PIP nie należy arbitralne ustalenie, kogo obowiązuje prawo, a kogo nie - mówi prof. Krzysztof Rączka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Przypomina, że użyteczność społeczna uzasadnia otwieranie sklepów i wykonywanie w nich pracy w niedziele, a nie w 12 dni świątecznych w roku.
W efekcie może się okazać, że właściciele stacji benzynowych, którzy zastosują się do interpretacji PIP, będą przegrywać sprawy w sądzie.
Bartłomiej Raczkowski, adwokat z Kancelarii Prawa Pracy Bartłomiej Raczkowski uważa, że pracownicy stacji pracujący w święta mogą składać skargi do inspekcji pracy.
- Nawet jeśli PIP nie podejmie żadnych działań, bo zgodnie ze swoim stanowiskiem uzna, że nie doszło w tym przypadku do naruszenia prawa, pracownik stacji będzie mógł się odwołać od decyzji inspekcji do sądu - podkreśla.
Zdaniem ekspertów sądy będą orzekać na korzyść pracowników. Za naruszenie przepisów dotyczących czasu pracy pracodawcom grozi grzywna do 30 tys. zł.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24