Już prawie miesiąc funkcjonują długo zapowiadane przepisy, umożliwiające bezrobotnym uzyskanie państwowej pomocy w spłacie kredytów hipotecznych. Jak jednak ustaliła "Gazeta Prawna", wniosków w tej sprawie prawie nie ma. Rząd zarezerwował na ten cel 400 milionów złotych.
Prawo do państwowej pomocy ma każda osoba, która spłaca kredyt hipoteczny, a utraciła pracę albo zlikwidowała działalność gospodarczą po 1 lipca 2008 r. Trzeba tylko być zarejestrowanym jako bezrobotna i mieć prawo do zasiłku dla bezrobotnych. Aby uzyskać pomoc, bezrobotny musi złożyć odpowiedni wniosek w urzędzie pracy, w którym jest zarejestrowany.
Jak pisze "GP", do urzędów pracy trafiło zaledwie po kilka wniosków. W urzędzie warszawskim i zielonogórskim są trzy wnioski, w Poznaniu, Białymstoku i Oświęcimiu – po jednym. Są jednak i takie w których nie został złożony żaden wniosek: tak jest w Stalowej Woli, Dąbrowie Tarnowskiej czy Świnoujściu. Tymczasem przygotowując przepisy rząd spodziewał się, że z pomocy państwa skorzysta prawie 50 tys. osób.
Jak oceniają cytowani przez gazetę eksperci, osoby, które straciły pracę w pierwszej fali zwolnień - jeszcze w zeszłym roku - musiały sobie poradzić z kredytami jeszcze zanim rząd wpadł na pomysł udzielania pomocy. Natomiast ci, którzy tracili pracę później, raczej nie mają kredytów hipotecznych. Na dodatek od korzystania z rządowej pomocy może odstraszać perspektywa konieczności jej zwrotu - bezrobotni mogą obawiać się, że nie zdołają jednocześnie spłacać bieżącej raty hipotecznego kredytu (zaciąganego zwykle na dziesięciolecia) i spłaty rządowej pomocy.
Źródło: Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu