Wejście Polski do strefy euro nie spowoduje wzrostu cen, wręcz przeciwnie - mogą one się obniżyć – twierdzą eksperci z firmy Deloitte. - Można powiedzieć, że teraz ceny są zawyżane, bo nie jesteśmy w euro – ocenia Jakub Bojanowski, partner w dziale zarządzania ryzykiem Deloitte.
- Nieprawdą jest, że wprowadzenie euro automatycznie oznaczać będzie wzrost cen. Może być wręcz przeciwnie – powiedział Wojciech Roman, partner zarządzający działem doradztwa finansowego w Deloitte, podczas piątkowej konferencji poświęconej wpływowi przyjęcia euro na polskie firmy.
Ceny wysokie... są teraz
Zdaniem Wojciecha Romana, wpływ na poziom cen będzie mieć konkurencja na rynku, a nieuzasadnionych podwyżek cen klienci mogą nie zaakceptować.
- Można powiedzieć, że teraz ceny są zawyżane, bo nie jesteśmy w euro – zaznaczył Jakub Bojanowski, partner w dziale zarządzania ryzykiem Deloitte. Zwrócił uwagę, że pod względem cen konsumpcyjnych w tej chwili Polska jest droższa niż np. Niemcy. Nie wszyscy mają tego świadomość, bo ceny trzeba przeliczać z euro na złote.
Euro dobre dla Polski
Krótkoterminowym efektem przystąpienia do wspólnej waluty będzie m.in. wyższa efektywność i płynność rynków finansowych, większa wiarygodność Polski, brak ryzyka walutowego, niższe stopy procentowe, zabezpieczenie przed atakiem spekulacyjnym na polską walutę. Euro polska gospodarka
Zdaniem ekspertów z Deloitte, przyjęcie euro przez Polskę leży w interesie całej gospodarki. Według nich krótkoterminowym efektem przystąpienia do wspólnej waluty będzie m.in. wyższa efektywność i płynność rynków finansowych, większa wiarygodność Polski, brak ryzyka walutowego, niższe stopy procentowe, zabezpieczenie przed atakiem spekulacyjnym na polską walutę.
Zdaniem ekspertów z Deloitte w dłuższym terminie przyjęcie euro będzie oznaczać m.in. silniejszy wzrost PKB, zwiększenie zatrudnienia, wzrost wymiany handlowej i inwestycji oraz mniejsze koszty obsługi zadłużenia państwa.
Kosztowna biurokracja i przygotowania
Wojciech Roman zwrócił jednak uwagę, że firmy będą musiały przygotować się do euro. Chodzi na przykład o zmianę formularzy firmowych, na których znajduje się informacja o kapitale zakładowym, czy systemu fakturowania lub przeprogramowania bankomatów. Zaznaczył jednak, że obecny koszt ryzyka kursowego jest znacznie wyższy, niż koszt tych zmian.
Najwięcej przygotowań czeka instytucje finansowe. Przystąpienie do wspólnej waluty będzie oznaczać dla nich m.in. to, że nie zarobią na prowizjach związanych z wymianą walut. Będą też musiały zrezygnować z części swoich produktów.
Teraz już potrzebna tylko data
- Tak naprawdę jedyna rzecz, której oczekuje biznes, to ustalenie konkretnej daty przystąpienia Polski do strefy euro. Dopóki jej nie będzie, nikt w żadnej instytucji finansowej nie wyda grosza na przygotowania – powiedział Bojanowski.
Premier Donald Tusk zapowiedział dwa tygodnie temu, że jego rząd będzie dążył do tego, aby wstąpić do strefy euro w 2011 roku. Zdaniem premiera będzie to trudne, ale możliwe do zrealizowania. CZYTAJ WIĘCEJ o zapowiedzi premiera
Rząd i Rada Polityki Pieniężnej uzgodniły, że do 2011 roku Polska powinna być gotowa do strefy euro. CZYTAJ WIĘCEJ o spotkaniu
Przeciwne wprowadzaniu euro w najbliższcyh latach jest Prawo i Sprawiedliwość. Prezes partii Jarosław Kaczyński oświadczył, że odpowiednia data to rok 2020 lub 2025. CZYTAJ WIĘCEJ o stanowisku PiS
Źródło: PAP