Rozpoczęły się spekulacje na temat tego, co o sytuacji polskich finansów i gospodarki powie podczas piątkowego expose. Mówi się głównie o likwidacji ulg podatkowych czy becikowego, które mogły by dać budżetowi nawet 16 mld zł. - Najwięcej pieniędzy da to, co nie zostanie zaproponowane, czyli powrót do starej składki rentowej i starego PIT - uważa Piotr Kuczyński, ekspert firmy Xelion Doradcy Finansowi. - To dałoby 35-40 mld zł i sprawa byłaby załatwiona - dodaje.
Minister finansów Jacek Rostowski poinformował w zeszłym tygodniu, że przygotowuje w przyszłorocznym budżecie trzy warianty wzrostu gospodarczego - 3,2 proc., 2,5 proc. i spadek PKB o jeden proc. Prognozy wzrostu PKB na ten rok wahają się w okolicach czterech proc.
Od tego, który scenariusz się spełni, zależą wpływy podatkowe do budżetu. Od sytuacji budżetu zależy z kolei m.in. wielkość długu publicznego, który, jeśli przekroczy 55 proc. PKB, to konstytucja wymusi na rządzie dość drastyczne kroki, takie jak podwyżki podatków, czy obniżki pensji i emerytur.
Pieniądze, które "załatwiają sprawę"
Dlatego im bliżej piątku i expose premiera, tym więcej spekulacji, jaką strategię dla budżetu na czas spowolnienia przedstawi szef rządu. Według Piotra Kuczyńskiego najwięcej dałyby takie rozwiązania, które w expose nie zostaną zaproponowane, przynajmniej na przyszły rok, gdyż wysokość większości danin państwowych można zmieniać tylko do końca listopada, więc nie ma już na to czasu. - Najwięcej pieniędzy da to, co nie zostanie zaproponowane, czyli powrót do starej składki rentowej i starego PIT. To dało by 35-40 mld zł i sprawa byłaby załatwiona - mówi.
Rząd PiS obniżył składkę rentową z 13 do sześciu proc. pensji. Wcześniej pracodawca i pracownik płacili po 6,5 proc., a obecnie pracownik - 1,5 proc., a pracodawca - 4,5 proc.
Według Kuczyńskiego, poza podatkami, są też inne kwestie, które ograniczają pole manewru premiera w najbliższym czasie. - (Premier) Nie może zaszkodzić wzrostowi gospodarczemu, czy najsłabiej zarabiającym, tym bardziej, że oni też pomagają gospodarce, bo głównie konsumują. Nie powinien też prowokować rynków finansowych. Premier ma więc związane ręce i jedyne, co może zrobić to obiecać, co zrobi jak będzie źle - uważa ekspert.
By ktoś poczuł ulgę, ktoś musi stracić
W takiej sytuacji istnieje możliwość, że rząd poszuka pieniądzy gdzie indziej. Z danych resortu finansów wynika, że likwidacja wszystkich preferencji w PIT dałaby fiskusowi około 16 mld zł. Z danych za 2010 rok wynika, że ulgi odliczane wprost od podatku uszczupliły budżet państwa o 5,8 mld zł. Z tej kwoty najwięcej kosztowała ulga na dzieci - 5,68 mld zł.
Z kolei ulgi podatkowe obniżające dochód wyniosły w ok. 5,5 mld zł. Z tego ulga rehabilitacyjna stanowiła ok. 2,5 mld zł, ulga związana z możliwością wspólnego rozliczania się małżonków - 2,7 mld zł, a ulga na internet ok. 2,27 mld zł.
Nieoficjalnie mówi się, że zmienione mogą być również kryteria przyznawania becikowego, które kosztuje budżet ponad 400 mln zł rocznie.
Rządowe zaskórniaki
To ile wyniesie wzrost PKB zależy od tego, kiedy Europa zacznie dodrukowywać Euro. Im wcześniej, tym wzrost będzie większy, choć potem zapłacimy za to inflacją Piotr Kuczyński, Xelion
Jaką kwotą trzeba będzie jednak wesprzeć budżet, zależy od tego jaki będzie wzrost PKB, a to jest obecnie wielką niewiadomą w związku z kryzysem zadłużeniowym w eurolandzie. - To, ile wyniesie wzrost PKB zależy od tego, kiedy Europa zacznie dodrukowywać Euro. Im wcześniej, tym wzrost będzie większy, choć potem zapłacimy za to inflacją - powiedział ekspert Xeliona.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24