Wprowadzenie dodatkowych dopłat do gier hazardowych może uszczuplić budżet państwa nawet o 1,5 mld zł w 2014 r. - uważają analitycy Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Blokowanie tych dopłat "na zamówienie" biznesmenów, zarzuca się głównym bohaterom tzw. afery hazardowej: Zbigniewowi Chlebowskiemu i Mirosławowi Drzewieckiemu.
Jak powiedział Jacek Fundowicz z IBnGR na piątkowej konferencji poświęconej nowelizacji ustawy hazardowej, wprowadzenie dopłat stałoby się dodatkowym ciężarem dla branży hazardowej i doprowadziłby do spadku dochodów budżetowych z tytułu hazardu w ciągu 5 lat.
Jego zdaniem, obecnie branża hazardowa obciążona jest podatkiem od gier (według jego szacunków w 2008 r. wszystkie firmy hazardowe z tytułu tego podatku wpłaciły do budżetu 700 mln zł), podatkiem dochodowym (ponad 30 mln zł w 2008 r.) oraz opłatami za prowadzenie działalności i świadectwa zawodowe. Zaznaczył, że podatek dochodowy płacą też firmy, które współpracują z branżą - przedsiębiorstwa konserwujące maszyny oraz bary i kawiarnie, w których są automaty.
Dodał, że straty budżetu w przypadku wprowadzenia dopłat będą "narastały dynamicznie". - W 2014 r. może to być (...) nawet ok. 1,5 mld zł. To jest kwota porównywalna z możliwością budowy kilkuset małych boisk do gry w piłkę nożną - orlików - ocenił.
Przeniosą się do internetu
Również Marcin Peterlik z IBnGR skrytykował pomysł wprowadzenia dodatkowych dopłat do gier, bo m.in. zmusiłoby to właścicieli automatów do gier do zakupu nowego oprogramowania do tych urządzeń. Jak wyjaśnił, byłoby to czasochłonne, bo takiego oprogramowania obecnie nie ma na rynku i dopiero musiałoby powstać. - Z rynku na pewien czas musiałaby zniknąć część automatów (oczekujących na instalację oprogramowania) - podkreślił i dodał, że doprowadziłoby to też do rozwoju "szarej strefy". Powiedział też, że część graczy zrezygnowałaby z gier u bukmacherów na rzecz hazardu w internecie, który nie podlega uregulowaniom prawnym.
Wśród problemów branży hazardowej wymienił m.in. brak przejrzystego prawa (m.in. nieopodatkowanie hazardu w internecie) i zły wizerunek społeczny. - W odbiorze społecznym hazard jawi się jako działalność powiązana z mafią (...). Gdy tymczasem większość rynku hazardowego działa jak najbardziej legalnie - zauważył.
"Zabójstwo dla sektora"
Zdaniem wydawcy magazynu o hazardzie "E-Play" Iwo Bulskiego, "dopłaty są zabójstwem dla sektora hazardowego". - Nie istnieją uwarunkowania techniczne na świecie które umożliwiałyby pobieranie dopłat w automatach, kasynach, bądź salonach gier - wyjaśnił. W zamian zaproponował zmiany podatkowe. - Automaty są plombowane, mają rejestratory elektryczne, mechaniczne. Z tych rejestratorów +wychodzą+ zyski, a podatek można procentowo obliczyć. Wydaje mi się, że taki podatek przyniesie większe przychody do budżetu - powiedział.
W opinii dr Mirosława Roguskiego, b. prezesa Totalizatora Sportowego, dopłaty to - o czym się powszechnie nie mówi - przede wszystkim podatek nałożony na społeczeństwo. - To nie jest podatek nakładany na operatorów, na szara strefę. To jest dodatkowy podatek nakładany na obywateli, który ma służyć budowie obiektów sportowych - powiedział. Zaznaczył też, że powinny powstać założenia rządu dot. legislacji na rynku hazardowym. - To jest duży rynek i jest rzeczą dziwną, że w 40-milionowym kraju nie ma odrębnego systemu nadzoru nad nim. Regulator rynku, jakim jest Ministerstwo Finansów, nie ma wizji, jakie funkcje ma spełniać monopol państwa w branży hazardu - podsumował.
Branża hazardowa to m.in. kasyna gry, salony z automatami o niskich wygranych, o wysokich wygranych, zakłady wzajemne, lotto i loterie pieniężne.
Afera hazardowa
O nowelizacji ustawy hazardowej zrobiło się głośno, gdy na początku października "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według "Rz" - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO (Chlebowskiego i Drzewieckiego) biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobisiak i Jan Kosek.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu