Panika i załamanie notowań. Tak niemal dokładnie przed dwoma laty zareagowały rynki na wieść o tym, że Lehman Brothers ogłosił bankructwo. Wiadomość została opublikowana w nocy czasu nowojorskiego z 14 na 15 września.
Do upadku Lehmana doprowadziły długi, jakie bank zaciągnął na ryzykowne inwestycje na rynku nieruchomości. Jego załamanie oznaczało, że inwestycje zaczęły przynosić ogromne i trudne do oszacowania straty.
Branża straciła do Lehman Brothers zaufanie, więc bank nie miał skąd pozyskiwać finansowania. Ten wówczas czwarty co do wielkości bank inwestycyjny w USA zarządzał w chwili upadku aktywami o wartości ponad 600 miliardów dolarów. Po bankructwie pracę straciło większość z 26 tysięcy pracowników spółki. Gdy okazało się, że Bank of America, który miał go przejąć, nie będzie w stanie udźwignąć jego zobowiązań, Lehman zwrócił się do sądu o ochronę przed wierzycielami.
To nie był wcale początek kryzysu
Dziś upadek Lehman Brothers uważany jest za początek globalnego kryzysu finansowego. Nie był to faktycznie początek, ale fakt przełomowy, kiedy już do wszystkich dotarło, że światowy system finansowy leży w gruzach. Symptomy kryzysu - którego powodem było nadmierne zaangażowanie banków w finansowanie rynku nieruchomości w USA - widoczne były przynajmniej półtora roku wcześniej. Ponad rok wcześniej niż Lehman upadł bank inwestycyjny Bear Stearns, ale kryzys jeszcze nie eksplodował, gdyż wydawało się, że przy pomocy Fed uda się go zamieść pod dywan.
Obecnie Lehman Brothers jest w stanie upadłości i pod nadzorem sądu zarządza niewielką częścią niesprzedanych aktywów i nadal zatrudnia 500 osób. Zyski z operacji pokrywają część długów, jakie zostawił po sobie bankrut.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN24