Kryzys już za nami, rynek mieszkaniowy znów się rozkręca. Czy to moment, by dopuścić znów kredyty hipoteczne w obcych walutach? Na antenie TVN24 Biznes i Świat dyskutowali o tym prof. Witold Modzelewski, z kancelarii ISP oraz Jacek Maliszewski, główny ekonomista DMK.
Obecnie kredyt hipoteczny można w Polsce zaciągnąć tylko w tej walucie, w której otrzymuje się wynagrodzenie. Taką regułę wprowadziła Rekomendacja S Komisji Nadzoru Finansowego. Ale jeszcze do niedawna kredyty we frankach czy w euro Polacy brali na potęgą.
Według prof. Modzelewskiego, ograniczenia wprowadzane w kredytach walutowych przez KNF to przyznanie się to nadużyć. - Wykorzystano atrapę po to, żeby udzielać kredytów złotówkowych, gdzie dług był uzależniony od kursu franka, którego nikt na oczy nie widział. Wszystko było wypłacane w złotówkach i wpłacane w złotówkach. To był podstęp - uważa Modzelewski.
Klienci oszukani?
Dodał, że kredyty frankowe są ryzykownym instrumentem, ale twierdzono, że tak nie jest. - Mówiono, że to najlepsza oferta dla klientów i to jest nadużycie. Instytucje finansowe powinny być uczciwe - zaznaczył.
Zdaniem Maliszewskiego każdy powinien decydować o własnym losie. Stawia tylko jeden warunek. - Powinniśmy mieć możliwość swobody wyboru waluty w jakiej chcemy wziąć kredyt. Ale każda placówka finansowa, nawet najmniejszy oddział powinny mieć obowiązek pokazać potencjalnemu klientowi czarny scenariusz i biały scenariusz, czyli co się stanie gdy kurs waluty wzrośnie o 5 zł, a stopa procentowa o 5 pp. Należy wówczas pokazać konsumentowi, jaka będzie rata miesięczna i stan zadłużenia. Człowiek, która będzie miał taką informację, będzie bardziej świadomy podjąć decyzję, czy zgadza się na wielkie ryzyko, czy woli płacić nieco większą ratę w złotówkach, ale spać spokojnie - zaznaczył.
"KNF nie popuści cugli"
Według niego nadzór finansowy nie tylko troszczy się o przeciętnego obywatela, ale widzi niebezpieczeństwo całego systemu finansowego. - Ograniczenia służą nie temu, żeby utrudnić Kowalskiemu dostęp do kredytu we frankach, ale temu, żeby zapobiec ryzyku systemowego - tłumaczy Maliszewski.
- Jeżeli coś by niespodziewanego wydarzyło na świecie i nagle dolar zdrożałby do 8 zł, a frank do 16 zł, to nie tylko Kowalscy, Wiśniewscy i Nowakowie mieliby problemy, ale 3/4 polskich banków, których nie stać na to, aby ponosić ryzyko kursowe i ryzyk niespłacalności kredytów. Dopóki banki się nie wzmocnią kapitałowo, a sytuacja na świecie się nie uspokoi, KNF nie popuści cugli i ten utrudniony dostęp będzie - podkreślił.
Autor: ToL//bgr / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu