Decyzje Rady Polityki Pieniężnej odbijają się na przedsiębiorcach i posiadaczach kredytów hipotecznych. Omijają jednak na razie posiadaczy kart kredytowych, czyli kredytów konsumenckich. Jednak banki mają chrapkę na ściągnięcie dodatkowych pieniędzy od posiadaczy plastiku.
Do tej pory banki raczej wstrzemięźliwie podnosiły oprocentowanie kredytów konsumenckich. Utrzymywały sporą marżę, która im wystarczała. Jednak ekspansja kredytowa, rosnące ryzyko i decyzje RPP o podniesieniu stóp procentowych mogą zmienić ten stan.
Powszechne kredyty hipoteczne, podobnie jak na Zachodzie, stały się dla banków raczej sposobem na akwizycję klienta, niż źródłem bezpośredniego zarobku. Pieniądze zarabia się w inny sposób, na przykład wręczając takiemu klientowi kartę kredytową.
Podwyżka stóp rzędu 0,25 punktów proc. dała bankom nowy oręż. Oznacza bowiem możliwość podwyższenia oprocentowania kart kredytowych aż o 1 punkt proc. (maksymalne stawki oprocentowania do 4-krotności kredytu lombardowego NBP). Jest więc nieodparta pokusa, żeby zgodnie z prawem zacząć zarabiać na nieco mniej świadomych klientach.
Wystarczy np. podwyższyć oprocentowanie transakcji gotówkowych. Uderzy to m. in. w osoby, które wypłacają gotówkę z bankomatów. Można przyjąć, że jeśli już tak robią, to raczej nie zwrócą uwagi, że coś w ogóle podrożało. Bank nie musi za dużo zmieniać na stronach internetowych, na wyciągu poinformuje, owszem, ale tak, żeby nic nie było widać. Jednym słowem, po cichutku można zarobić całkiem spore pieniądze. Zwłaszcza, że kart kredytowych szybko przybywa, do tego przede wszystkim w portfelach tych klientów, którzy niekoniecznie wiedzą, jak się takim plastikowym pieniądzem posługiwać.
Źródło: bankier.pl