Internet za darmo pojawia się w kolejnych gminach. Według samorządowców ma to pomóc w walce z cyfrowym wykluczeniem. Jednak operatorzy, którzy za swoje usługi biorą pieniądze, się skarżą: to narusza zasady wolnej konkurencji i sprawi, że nie będą inwestować w infrastrukturę w miejscowościach z darmową siecią - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Stolicą polskich hot-spotów jest Tarnów. Miasto jest w 40 proc. pokryte darmowym bezprzewodowym internetem. Ale darmowa sieć rozwija się też w innych większych i mniejszych miejscowościach. Wszystko za sprawą ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, która zezwala gminom na dostarczanie internetu za darmo lub po preferencyjnych stawkach.
Jak tłumaczy "DGP" Paweł Kasza z Urzędu Miasta w Krośnie, które właśnie dostało od Urzędu Komunikacji Elektronicznej zgodę na rozbudowę socjalnej sieci dla najuboższych mieszkańców, to nie tylko sposób na walkę z cyfrowym wykluczeniem, ale też droga do zwiększenia atrakcyjności turystycznej i biznesowej miasta.
Prywatni mówią "pas"
Ale prywatni operatorzy i eksperci ostrzegają, że sprawa wcale nie jest taka prosta. Zamiast walczyć z cyfrowym wykluczeniem, darmowa sieć może je pogłębiać. Powód? Dostawcy internetu muszą inwestować ogromne kwoty i rywalizacja z darmowymi sieciami gminnymi może być dla nich nieopłacalna. Jerzy Sadowski, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji ostrzega na łamach dziennika, że mogą w ogóle zrezygnować z wchodzenia na takie rynki.
Ideę darmowego internetu krytykują też eksperci, którzy wypowiadają się dla "DGP". Jak zwracają uwagę, internet dostarczany przez gminy jest kiepskiej jakości - łącza są wolne i często nie pozwalają korzystać z e-bankowości i serwisów społecznościowych, a to może raczej zniechęcić do korzystania z niego niż przełamać lęk przed siecią.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu