Od maja spółka Aero2 związana z Zygmuntem Solorzem oferuje w Warszawie i okolicach bezpłatny dostęp do internetu. Tyle, że jak zauważa "Gazeta Wyborcza", pobiera od klientów 55 zł depozytu jako "zabezpieczenie należności z tytułu udostępnienia karty SIM". Urząd Komunikacji Elektronicznej, który organizował przetarg na tę usługę, wszczął już postępowanie wyjaśniające w sprawie.
W maju 2009 roku UKE ogłosił pionierski przetarg na rezerwację częstotliwościw paśmie 2,5-2,6 GHz w całym kraju. Zwycięzca dostawał pasmo do 2024 roku, ale przez pierwsze trzy lata musiał zapewnić 20 proc. przepustowości uzyskanego pasma na bezpłatny i niezbyt szybki (do 512 kb/s) internet.
Do przetargu stanęło jedynie dwóch chętnych - sosnowiecka spółka Milmex Systemy Komputerowe i związana z Zygmuntem Solorzem spółka Aero2. Ta ostatnia wygrała.
Koniec korzystania - zwrot depozytu
Spółka już w kwietniu tego roku uzyskała cztery pozwolenia na terenie Warszawy i jej okolic (Zakroczym, Łomianki, Nowy Dwór Mazowiecki, Halinów). Usługę na tym obszarze bez większego rozgłosu zaczęła świadczyć w maju.
Aby z niej skorzystać, trzeba mieć modem obsługujący technologię HSPA+ lub LTE oraz kartę SIM. Spółka pobiera za nią od klientów 55 zł depozytu i trzeba się po nią zgłosić osobiście w biurze w Warszawie. To nie spodobało się internautom, którzy zalewają UKE pytaniami, czy Aero2 nie łamie warunków koncesji.
- Od piątku dostaliśmy ponad setkę emaili - mówi "Gazecie" prezes UKE Anna Streżyńska. Na razie Urząd wszczął postępowanie wyjaśniające.
- Analizujemy możliwości zmiany procesu dystrybucji - odpowiada na pytanie o potrzebę przyjeżdżania osobiście po kartę Edyta Wiącek-Różycka z Aero2.
Co do sprawy depozytu, mówi: Depozyt pokrywa koszty produkcji karty SIM. Sama karta zgodnie z prawem jest własnością operatora. Wiącek-Różycka dodaje, że gdy klient przestaje korzystać z internetu i kartę zwróci, spółka odda mu depozyt.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu