Mimo zapewnień, że firma robi wszystko by zatrzymać falę samobójstw, we France Telcom życie odebrała sobie kolejna - 24. osoba. Wszystko zaczęło się, gdy w telekomunikacyjnym gigancie wprowadzono nowy system zarządzania.
O tym, że źle się dzieje we France Telecom, wiadomo było od dawna. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy firma wpadła w kłopoty finansowe. By im przeciwdziałać, rozpoczęto masowe zwolnienia i ograniczanie kosztów. Wprowadzono także znaczące zmiany w sposobie zarządzania. Po tym zaczęła się lawina samobójstw. By im zapobiec, firma powołała specjalną komisję do spraw stresu. Kolejnym krokiem w celu powstrzymania pracowników samobójców było otwarcie infolinii, gdzie można uzyskać pomoc psychologiczną. Jednak działania te nie przyniosły efektu. We wtorek 24. osoba odebrała sobie życie.
Winny zarząd
Za tę śmierć pracownicy firmy jednoznacznie obwiniają zarząd. – Oni nic nie zrobili w tej sprawie – powiedział jeden z pracowników, Jean-Paul Portello. A sygnały, by działać, były bardzo wyraźne. 36-letnia pracownica, która w połowie września skoczyła z biurowca France Telecom, zrobiła to zaraz po spotkaniu firmowym. Dwa dni wcześniej jeden z pracowników dźgnął się nożem po tym, jak dostał wiadomość, że stracił pracę, a inny pracownik zostawił list pożegnalny, w którym napisał, że nie może pracować w firmie, w której rządzi terror.
Robią co mogą
Zarząd telekomunikacyjnego giganta zapewnia, że podjął już odpowiednie działania, by przerwać „piekielną spiralę samobójstw”. – Jesteśmy po rozmowach w tej sprawie z rządem – powiedział Didier Lombard, prezes firmy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24