Maksymalnie 9,03 mld m sześc. gazu w tym roku; 9,7 mld m sześc. w 2011 i dopiero od 2012 roku - po 10,2 mld m sześc. - tyle wyniosą dostawy rosyjskiego gazu w ramach nowego kontraktu - poinformowała rzeczniczka PGNiG Joanna Zakrzewska. Za możliwość odebrania mniejszej od zakontraktowanej ilości paliwa Polska zapłaciła anulowaniem długu Gazpromowi.
Polsko-rosyjski kontrakt gazowy między Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem a rosyjskim Gazpromem czeka już tylko na podpisy przedstawicieli rządów obu krajów, co wydaje się jedynie formalnością.
Kontrowersyjna umowa, negocjowana przez ponad rok, nieoficjalnie już funkcjonuje. Główne zarzuty pod jej adresem to zbytnie uzależnienie się od Rosji na zbyt długi czas.
Kontrakt przewiduje, że do 2037 roku będziemy kupować od Rosjan 10,2 mld m. sześc. gazu rocznie (wobec 14 mld, które rocznie zużywa Polska). Opozycja krytykuje, że ilość gazu przekracza nasze potrzeby, i nie będziemy w stanie spożytkować planowanych dostaw skroplonego gazu do budowanego gazoportu w Świnoujściu.
Gazowy przywilej?
Rząd i PGNiG zapewniają jednak, że zakontraktowane ilości gazu gwarantują wykorzystanie 5-letniego upustu, jaki Rosjanie zaoferowali nam jako rekompensatę z tytułu zaległych opłat za tranzyt rosyjskiego surowca przez terytorium Polski, ocenionych przez resort skarbu na ok. 80-90 mln dol.
Joanna Zakrzewska tłumaczy, że ustalenia z Gazpromem Export przewidują 15-procentową elastyczność rocznych dostaw w dół bez ponoszenia konsekwencji finansowych. Polscy negocjatorzy dodają, że w związku z tym, że na rynku gazowym obowiązuje zasada "take or pay" (bierz lub płać), która nakłada na odbiorców obowiązek pobrania całej zakontraktowanej ilości, to warunki nowej umowy są korzystne dla Polski.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24