Korporacje taksówkarskie stawiają na telefoniczne centrale i postoje taxi. Lecz coraz bardziej popularne smartfony dają pole do rywalizacji firmom z taxi-aplikacjami. Na polski rynek powoli wchodzi amerykańska firma Uber.
W tym tygodniu z powodu działań firmy Uber strajkowali m.in. berlińscy i londyńscy taksówkarze. Firma wzbudza emocje ze względu na to, że nie zatrudnia licencjonowanych taksówkarzy, a także nie używa taksometrów. Opłatę za kurs można obliczyć, przy pomocy mobilnej aplikacji. Protestujący taksówkarze w europejskich miastach skarżyli się, że działalność Uber nie jest dostatecznie regulowana. W startup wyceniany na 18 mld dolarów, inwestują takie firmy jak Google i Goldman Sachs.
Przypadkowi kierowcy?
Uber krytykuje Stefan Batory, prezes iTaxi, dla którego Uber może być sporą konkurencją. - iTaxi pracuje z licencjonowanymi kierowcami. Uber natomiast zatrudnia przypadkowych kierowców, właścicieli prywatnych samochodów, którzy gdzieś po godzinach starają się dorobić. W ten sposób stałe miejsca pracy, gdzie na terenie Warszawy jest 10 tys. licencjonowanych taksówkarzy, zamienilibyśmy na 30-40 tys. miejsc pracy dorywczej - mówił na antenie TVN24 Biznes i Świat.
Uber pozwala na zamówienie taksówki przez mobilną aplikację oraz SMS. Działalność firmy jest porównywana do funkcjonowania serwisu BlaBlaCar. Jednak, jak zapewnia Michał Pawelec (współzałożyciel polskiego serwisu BlaBlaCar), nie jest to do końca to samo. – BlaBlaCar oferuje przejazdy między poszczególnymi miejscowościami, a Uber działa w obrębie miasta i pozwala na zarabianie, a nie jak w wypadku serwisu BlaBlaCar, na dzielenie się kosztami podróży. Uber nie będzie dla nas konkurencją – podkreśla.
Taxi-aplikacje mają się dobrze?
Jednak za nim Uber wejdzie na polski rynek, może się okazać, że będzie już na nim ciasno. Już teraz sporą część taksówkarskim korporacjom, chcą wyrwać aplikacje mobilne takie jak myTaxi, iTaxi czy Taxi5. – Jeśli chodzi o funkcjonalności w mobilnej aplikacji, to Uber nie ma niczego, czego nie miałoby myTaxi - podkreśla Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający myTaxi Polska.
Największym atutem taxi-aplikacji jest bezgotówkowa płatność przy użyciu smartfona. Można też obliczyć ile wyniesie kurs bez obawy, że trafi się na nieuczciwego taksówkarza, który będzie próbował naliczyć wyższą opłatę za przejazd. Po odbytym kursie pozwalają na ocenienie kierowcy i dodanie go do ulubionych. Zamawianie przez aplikacje, pozwala na dyskretne zamówienie taksówki podczas spotkania biznesowego. Dodatkowo np. o wiele łatwiej, dotrzeć do taksówkarza, który nas przewoził, a u którego zostawiliśmy np. rękawiczki czy parasol.
Korzyści dla taksówkarzy
Taxi-aplikacje są nie tylko korzyścią dla pasażera ale także i taksówkarza. Taksówkarskie korporacje często wymagają miesięcznych opłat, które sięgają od 500 złotych a nawet do 1500 złotych, za możliwość jazdy w ramach danej korporacji. W przypadku mobilnej aplikacji, taksówkarz płaci tylko za odbyty kurs.
W myTaxi pracuje około 600 taksówkarzy obsługujących pasażerów na terenie Warszawy. Dla jednej trzeciej jest to jedyne źródło dochodu. Jak mówi Stanisław Stępień pracujący dla myTaxi, na początku nie było łatwo. Teraz ma około 200 zleceń miesięcznie. -Widzę że teraz może być już tylko lepiej. Pozostaje pewna grupa osób, które ze smartfonów nigdy nie będzie korzystała, choćby osoby starsze, ale sądzę że rynek będzie się rozwijał już tylko w górę.
Autor: Przemysław Porzybut / Źródło: TVN24 Biznes i Świat