Toyota dołączyła do innych japońskich koncernów: Panasonica, Canona, Hondy i Nissana, które postanowiły czasowo zawiesić produkcję w swych fabrykach w Chinach. Wszystko w następstwie antyjapońskich protestów i towarzyszących im aktów przemocy w tym kraju w weekend.
Protesty wywołała decyzja rządu Japonii o wykupieniu od prywatnego japońskiego właściciela położonych na Morzu Wschodniochińskim wysp, które według Pekinu podlegają suwerenności Chin. Te bezludne wyspy noszą japońską nazwę Senkaku i chińską Diaoyu. Zapowiadane są kolejne antyjapońskie protesty. Koncerny motywują swą decyzję koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa personelowi.
Częściowa przerwa
Toyota podała we wtorek, że wstrzymała produkcję częściowo, a decyzję podejmie kierownictwo poszczególnych zakładów i salonów sprzedaży. Nissan, który w ub. roku wyprodukował w Chinach blisko 1,2 mln aut, wstrzymał produkcję w dwóch z trzech zakładów. Wcześniej Honda poinformowała, że wstrzymuje produkcję w pięciu zakładach. Jej roczna produkcja w Chinach wynosi ok. 970 tys. samochodów. - Bezpieczeństwo pracowników to priorytet numer jeden - powiedział rzecznik Toyoty, który dodał, że niektóre salony współpracujące z Toyotą odniosły straty w wyniku weekendowych protestów. Toyota zatrudnia w Chinach blisko 26 tys. pracowników i montuje tam 800 tys. aut rocznie. Koncerny samochodowe podały, że wstrzymanie produkcji obowiązuje do środy włącznie.
Nie wiadomo kiedy
Jak poinformował wcześniej Panasonic Corp., fabryki, gdzie produkcja została wstrzymana, zostaną ponownie otwarte po oszacowaniu strat. Nie sprecyzowano jednak, kiedy to nastąpi. Firma Canon zapowiedziała, że w związku z antyjapońskimi protestami zawiesiła w poniedziałek i wtorek produkcję w trzech spośród czterech swoich fabryk w Chinach. W trakcie weekendu tłumy demonstrantów obrzucały kamieniami budynki ambasady Japonii w Pekinie, plądrowały japońskie fabryki, sklepy i restauracje oraz niszczyły samochody japońskich marek podczas protestów przeprowadzonych w wielu miastach Chin. Według analityków, spór o wyspy zaczyna uderzać w japońskie firmy działające w Chinach. - Ewidentnie widać, że japońskie firmy bezpośrednio padają ofiarą protestów - ocenił w rozmowie z BBC Shaun Rein z China Market Research Group. Według niego japońscy producenci mogą przez to szukać możliwości prowadzenia działalności poza Chinami.
Autor: mn/k / Źródło: PAP, Reuters