Dostawy gazu ziemnego importowanego przez PGNiG m.in. przez terytorium Ukrainy przebiegają bez zakłóceń - poinformowała w poniedziałek firma w komunikacie prasowym. Minister energetyki Ukrainy Jurij Prodan twierdzi, że sytuacja na Krymie nie wpłynie na tranzyt do Europy rosyjskiego gazu. Ale Gazprom nie wyklucza zakłóceń w dostawach gazu do Europy.
Jak napisano w opublikowanym w poniedziałek komunikacie, "spółka na bieżąco i z uwagą monitoruje rozwój sytuacji na Ukrainie. Ewentualne działania zapobiegawcze dotyczące dostaw gazu będą podejmowane stosownie do sytuacji w tym zakresie".
Gaz płynie, bo są umowy
Dostawy gazu z kierunku wschodniego realizowane są na podstawie umowy pomiędzy Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem (PGNiG) i Gazpromem Export. Gaz ziemny z kierunku wschodniego przesyłany jest do Polski poprzez granicę polsko-ukraińską w punkcie wejścia Drozdowicze oraz polsko-białoruską w punktach wejścia Kondratki, Wysokoje i Tietierowka.
Pozostałe połączenia, poprzez które importowany jest gaz, znajdują się na granicy polsko-niemieckiej w punktach wejścia Lasów, Mallnow i Gubin oraz na granicy polsko-czeskiej w punktach wejścia Cieszyn i Branice.
Niezależnie od surowca importowanego, wykorzystywany jest gaz pochodzący z wydobycia krajowego oraz z podziemnych magazynów gazu. PGNiG poinformowało, że utrzymuje 942 mln m sześc. obowiązkowego zapasu gazu ziemnego.
Zapas obowiązkowy pozostaje w dyspozycji ministra gospodarki i może zostać uruchomiony w przypadku "zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa, wystąpienia sytuacji awaryjnej w sieci gazowej oraz nieprzewidzianego wzrostu zużycia gazu ziemnego".
Bez zakłóceń?
Jak zapewnił w poniedziałek minister energetyki Ukrainy Jurij Prodan, sytuacja na Krymie nie wpłynie na tranzyt do Europy rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Z kolei rosyjski Gazprom nie wyklucza zakłóceń w dostawach gazu do Europy przez Ukrainę.
- Obecna sytuacja na Krymie nie wpłynie na tranzyt gazu - powiedział Prodan na briefingu w Kijowie. Zapewnił, że Ukraina stara się w terminie zapłacić Rosji za dostawy gazu w lutym. Wyjaśnił, że płatności za luty wynoszą 400 mln dolarów, podczas gdy ogółem dług Ukrainy za gaz wobec Rosji wynosi 1,5 mld dolarów.
- Mamy obecnie dług, który pozostawiły nam poprzednie władze, w wysokości około 1,5 mld dolarów. Korzystając z tych środków, które do nas napływają spłacamy ten dług, ale oczywiście nie jesteśmy w stanie płacić w takim tempie, by spłacić całe zadłużenie. W najbliższym czasie chcemy uregulować bieżące opłaty, czyli około 400 mln dolarów za luty - mówił ukraiński minister.
Gazprom nie wyklucza zakłóceń w dostawach gazu do Europy - podaje rosyjska agencja ITAR-TASS, powołując się na materiały koncernu. "Przedłużające się niepokoje polityczne na Ukrainie, pogłębione jeszcze przez niesprzyjającą sytuację gospodarczą mogą doprowadzić do zakłóceń w dostawach do Europy" - oświadczył Gazprom w tych materiałach. Zaznaczył, że w celu zmniejszenia ryzyka będzie nadal inwestował w inne trasy eksportu gazu - jak gazociąg South Stream - i zabiegał o większy dostęp do podziemnych zbiorników gazu w Europie.
Jest dług, nie ma gazu?
O tym, że Rosja może nie przedłużyć na II kwartał porozumienia z Ukrainą o obniżeniu ceny surowca informowały w sobotę źródła w ministerstwie energetyki Rosji i przedstawiciel Gazpromu. Źródła w ministerstwie oznajmiły, że skoro Ukraina nie opłaca bieżących rachunków i nie uregulowała długu za rok 2013, to nie będzie sensu utrzymania dla niej zniżki. Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow przypomniał, że porozumienie o zniżce "zakładało pełne i terminowe opłacanie dostaw". W grudniu 2013 roku podczas spotkania z ówczesnym prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem w Moskwie, do którego doszło po odstąpieniu przez Kijów od podpisania umowy o stowarzyszeniu z Unią Europejską, prezydent Rosji Władimir Putin zgodził się na obniżenie o jedną trzecią ceny rosyjskiego gazu dla Ukrainy i przedłużenie terminu płatności za błękitne paliwo odebrane przez stronę ukraińską w 2013 roku. Zgodnie z ustaleniami Putina i Janukowycza od stycznia Ukraina płaci za surowiec 268,5 dolara za 1000 metrów sześciennych. Wcześniej płaciła 410 USD. Obniżka ceny nie jest jednak stała, Gazprom musi ją co kwartał potwierdzać, co oznacza, że w każdej chwili może zażądać wyższej ceny. Zadłużenie ukraińskiego Naftohazu za rosyjski gaz otrzymany od października do grudnia ubiegłego roku wynosiło 2,7 mld dolarów. W myśl grudniowych ustaleń prezydentów, Kijów miał je spłacić do 25 stycznia, ale tego nie zrobił. W styczniu zadłużenie Naftohazu za odebrany surowiec wzrosło o 650 mln dolarów i osiągnęło 3,35 mld USD. W lutym ukraiński koncern uregulował część należności.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia-CC-BY | Audrius Meskauskas