Niedzielne referendum w Szwajcarii, które może doprowadzić do potrojenia rezerw złota przez szwajcarski bank centralny, przyciąga uwagę rynków finansowych i zagranicznych rządów. Część ekspertów ocenia, że inicjatywa jest sprzeciwem wobec dodruku pieniądza.
Szwajcarzy mają zdecydować w niedzielę m.in. o tym, czy bank centralny SNB zaprzestanie sprzedaży złota i podniesie wysokość rezerw kruszcu do 20 proc., jak zaproponowała populistyczno-konserwatywna Szwajcarska Partia Ludowa (SVP).
Złota inicjatywa
Zdaniem jej polityka Luziego Stamma wygrana spowoduje, że w szwajcarskim banku centralnym SNB "nie będą mogli drukować pieniędzy od rana do nocy".
Według wnioskodawców złota inicjatywa - jak nazywa się referendum w sprawie złota - wzmocni zdolność SNB do działania; zdaniem przeciwników - znacznie ją ograniczy.
Przed głosowaniem wyniki sondaży wyraźnie dowodzą, że punkt widzenia badanych zależy od ich dochodu. Posiadacze akcji są przeciwni uchwaleniu złotej inicjatywy, a za jej przyjęciem jest niezamożna część społeczeństwa, która liczy na to, że aprecjacja franka zabezpieczonego złotem oznaczałaby zwiększenie siły nabywczej.
Inicjatorzy referendum chcą bowiem zmiany polityki SNB. Uważają, że ma on za dużo euro.
Czego chce biznes?
Bankowi i eksporterom zależy na utrzymaniu niskiego poziomu franka wobec euro. Silna szwajcarska waluta mogłaby zaszkodzić eksportowi. Dlatego SNB kupuje euro. Ale przy wymaganiach stawianych przez złotą inicjatywę SNB musiałby - jak zauważa "Wall Street Journal" - równoważyć zakup euro zakupami złota, którego nie mógłby sprzedawać.
Żeby osiągnąć 20-procentowy próg pokrycia franka w złocie, SNB musiałby w ciągu pięciu lat skupić 1,5-1,8 tys. ton złota, co mogłoby podnieść jego cenę. A wtedy okazałoby się ono - zdaniem "WSJ" - "nie tylko kosztowne, lecz także niezbywalne".
Presja
Według "WSJ" nawet jeśli inicjatywa ws. złota nie przejdzie w referendum, utrzyma się presja na bank centralny, by ciął stopy procentowe poniżej zera.
Jak wyjaśnia dalej "WSJ", na wieść o referendum ws. złota pojawiły się opinie, że ujemne stopy procentowe mogą być dobrym instrumentem, za pomocą którego SNB może zniechęcać do skupowania franka, gdyby przeszła złota inicjatywa.
Były wiceminister finansów USA Paul Craig Roberts jest przekonany, że referendum będzie "głosowaniem w sprawie podziału dochodu między bogatych i biednych".
A ponieważ "głosowanie na korzyść franka opartego na złocie nie leży w interesie elity", Roberts obawia się o to, czy referendum będzie w pełni uczciwe.
"Nie faworyzujmy bogatych"
Przestrzega on przed polityką gospodarczą, która faworyzuje jeden procent bogatych kosztem pozostałych. Swój wywód na stronach Centrum Badań nad Globalizmem kończy strasząc, że "Marks może jeszcze zatriumfować".
Według SNB przeciwko zwiększeniu rezerw kruszcu przemawia to, że inwestycje w złoto są "najpłynniejsze i najbardziej ryzykowne". Wymóg 20-procentowego progu pokrycia w złocie utrudni politykę monetarną SNB, polegającą na związaniu kursu szwajcarskiej waluty z euro.
Polityka monetarna SNB została de facto podporządkowana Europejskiemu Bankowi Centralnemu - pisze niezależny doradca inwestycyjny Eric Schreiber w angielskim wydaniu portalu "The Local". Bank centralny Szwajcarii słusznie uważa, że oparcie franka na złocie utrudni zachowanie kursu do euro na sztywnym pułapie. Schreiber sądzi jednak - tak jak inicjatorzy referendum - że ustawowe zwiększenie rezerw złota uniemożliwi bankowi centralnemu nieograniczone drukowanie pieniędzy.
Kto komu zaszkodzi?
"Financial Times" ostrzega jednak, że umocnienie franka "na jakiś czas zwiększyłoby siłę nabywczą Szwajcarów, ale na dłuższą metę stałoby się to kosztem konkurencyjności gospodarki, miejsc pracy i wysokości wynagrodzeń. Cenna stabilność (gospodarki) zostałaby zastąpiona przez nieprzewidywalne zawirowania".
Z kolei "The Guardian" pisze, że przeciwnicy obecnego systemu finansowego trzymają kciuki za wygraną zwolenników złotej inicjatywy, sądzą też, że debata na temat standardu złota powinna przyjąć globalny wymiar.
Brytyjski "The Telegraph" nazwał referendum "pierwotnym krzykiem przeciwko (...) kreacji pieniądza przez czołowe banki centralne". Przyjęcie propozycji referendalnej sparaliżuje SNB, który jest "największym drukarzem" pieniędzy, większym niż Bank Japonii, amerykański Fed i Bank Anglii.
Po wybuchu kryzysu finansowego w 2008 roku niektóre bank centralne, jak Fed i SNB, podjęły akcję zwaną luzowaniem ilościowym, polegającą na pompowaniu pieniędzy w gospodarkę w celu ożywienia jej i stworzenia miejsc pracy.
Luzowanie ilościowe to sposób zachęcania banków do wprowadzania większej ilości pieniędzy do gospodarki. Bank centralny kupuje od banków papiery wartościowe – wyjaśnia „Economist”.
Autor: //gry / Źródło: PAP