Wdrażanie projektu zacznie się od nowego roku i potrwa dwa lata. Wprowadzenie Rejestru Usług Medycznych, testowanego od 2001 roku w woj. śląskim ma przynieść oszczędności, zapobiegać nadużyciom i wprowadzić przejrzystość w służbie zdrowia - pisze "Gazeta Prawna".
Już w styczniu 2008 roku Narodowy Fundusz Zdrowia ogłosi przetargi na obsługę poszczególnych elementów systemu. Już w marcu okaże się, kto zajmie się m.in. wyprodukowaniem ponad 38 mln elektronicznych kart ubezpieczenia zdrowotnego, które od czerwca będą wydawane pacjentom. Do końca 2009 roku mają trafić do wszystkich Polaków ubezpieczonych w Funduszu. Na karcie znajdą się m. in. dane posiadacza czy te związane z przepisywanymi lekami.
Tworząc ogólnopolski rejestr NFZ oprze się na sześcioletnich doświadczeniach śląskiego oddziału Funduszu, gdzie takie rozwiązanie wprowadził Andrzej Sośnierz - obecny szef NFZ. Tam w bazie danych elektronicznego RUM-u, działającego pod nazwą START, jest ponad pięć mln ubezpieczonych z własną kartą chipową.
e- Pacjent XXI wieku
Dzięki karcie NFZ może identyfikować pacjenta, a na przykład szpital lub przychodnia potwierdzić fakt zgłoszenia się przez niego na wizytę. Dlatego czytniki kart początkowo będą tylko w rejestracjach placówek medycznych. Jednak, jak podkreśla Andrzej Strug, dyrektor departamentu informatyki w NFZ, docelowo pojawią się też w gabinetach lekarskich.
- Dzięki temu lekarz będzie mógł zarejestrować wystawienie pacjentowi recepty czy zwolnienia lekarskiego - mówi Adam Kozierkiewicz z Instytutu Zdrowia Publicznego w Krakowie.
Pacjent posiadający kartę nie będzie więc musiał przedstawiać w przychodni czy szpitalu żadnych dodatkowych dokumentów potwierdzających, że jest ubezpieczony w NFZ.
- Odciąży to również pracodawców, którzy nie będą musieli wystawiać pracownikom dokumentów potwierdzających na przykład regularne opłacanie składki - podkreśla Andrzej Strug.
NFZ wspólnie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji zakłada ponadto, że w przyszłości funkcje karty ubezpieczenia zdrowotnego będą spełniać dowody biometryczne, do wydawania których przygotowuje się resort. Jednak jak podkreśla MSWiA koordynacja tych będzie skomplikowana i jej szczegóły nie są jeszcze znane.
Styczeń pod znakiem przetargów
Zanim ruszy system RUM, a NFZ rozpocznie wydawanie elektronicznych kart, fundusz musi ogłosić przetargi, które pozwolą na uruchomienie jego poszczególnych elementów. NFZ chce, aby przystąpiła do nich jak największa liczba firm komputerowych i informatycznych.
- Będzie kilka przetargów na poszczególne elementy systemu. W ten sposób chcemy uniknąć uzależnienia funduszu i RUM od jednej czy dwóch firm - mówi Andrzej Strug.
Już w styczniu mają ruszyć pierwsze procedury przetargowe. Następnie w ciągu trzech miesięcy zostaną wyłonione firmy, które zajmą się budową poszczególnych jego elementów. Jak zapewnia NFZ, oddzielny przetarg na pewno zostanie ogłoszony na wyprodukowanie ponad 38 mln kart ubezpieczenia zdrowotnego. Zdaniem Andrzeja Smętka, dyrektora handlowego Unicard, firmy zajmującej się produkcją kart elektronicznych, nawet jeden producent mógłby zapewnić wyprodukowanie tak dużej liczby kart.
Taniej, lepiej i przejrzyściej
NFZ zakłada, że koszt wyprodukowania, naniesienia danych personalnych ubezpieczonych na kartach oraz ich dystrybucja wyniesie ponad 300 mln zł. Jedna karta ma kosztować osiem zł. Na uruchomienie całego rejestru NFZ zamierza przeznaczyć ponad 420 mln zł. Dla porównania przyszłoroczne przychody NFZ są planowane na kwotę 51 mld zł. Jego wojewódzkie oddziały będą musiały rozbudować dotychczasowe systemy informatyczne. Fundusz zakłada, że nie powinno to generować dodatkowych kosztów, bo będzie to robione w znacznej części w ramach już podpisanych umów serwisowych. Jedynie na nowe elementy będą ogłaszane przetargi.
Natomiast dla świadczeniodawców wprowadzenie RUM oznacza dodatkowe koszty. Właściciele placówek ochrony zdrowia będą musieli we własnym zakresie zakupić czytniki kart. NFZ szacuje, że koszt jednego czytnika wyniesie od 60 do 200 zł. Dodatkowo będą musieli zakupić nakładkę do oprogramowania, którym już posługują się w rozliczeniach z funduszem, która umożliwi im odczytywanie danych z kart i ich weryfikację.
Rejestr Usług Medycznych ma przede wszystkim umożliwić ocenę, jak wydawane są pieniądze w systemie ochrony zdrowia. Dzięki informacjom zbieranym przez świadczeniodawców fundusz będzie wiedział, gdzie leczą się pacjenci, jakie leki są im wypisywane przez lekarzy, czy je kupują i ile na to wydają.
- Od momentu uruchomienia RUM, na Śląsku nie było żadnych znaczących nadużyć związanych z udzielaniem świadczeń zdrowotnych. Wszystkie ewentualne nieprawidłowości Fundusz jest w stanie bardzo szybko zidentyfikować - podkreśla zalety rejestru Jacek Kopocz.
Kilka miesięcy temu, wobec narastającej fali strajków w służbie zdrowia o wprowadzeniu elektronicznej ewidencji usług medycznych mówiła minister finansów Zyta Gilowska. Miało to zapewnić przejrzystość wydatków NFZ, a docelowo lepsze gospodarowanie środkami. Według różnych danych, gdyby system RUM został wprowadzony w całej Polsce, rocznie mogłoby to przynieść oszczędności w wysokości około 10 proc. wszystkich wydatków na ochronę zdrowia. To kwota około 4-5 mld zł.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24