Egipskie władze zachęcają, by turyści znów odwiedzali ten kraj. - Turyści mogą czuć się bezpiecznie - zapewnia gubernator Południowego Synaju. Jednocześnie ujawnia szacunki, że egipska branża turystyczna z powodu zamieszek straciła 1,1 miliarda dolarów.
- Turyści odwiedzający Egipt po rewolucji mogą czuć się bezpiecznie - zapewnia gubernator Południowego Synaju Mohamed Abdel Fadil Szusza. Jak mówi, wszystkie wycieczki, które musiały zostać zawieszone na czas przetaczającej się w styczniu i lutym przez karaj rewolucji są już dostępne.
Atrakcje nadal atrakcyjne
- Turyści mogą ponownie zwiedzać Kair, gdzie Plac Tahrir stał się dodatkową atrakcją, ponadto organizowane są wyjazdy do Luxoru, Aleksandrii, czy spływy Nilem" - poinformował w tym tygodniu gubernator Szusza. Jak wymienia, z Szarm el-Szejk zwiedzający mogą się udać m.in. do Klasztoru św. Katarzyny, przejść Białym Kanionem, czy też pojechać się na wycieczkę objazdową do Izraela.
- Wszystkie wycieczki są zabezpieczane przez policję turystyczną. Zwiedzający są bardzo chronieni, podróżują albo z policjantem w autokarze, albo są przez nich konwojowani. Więcej też mamy punktów kontrolnych - zapewnił gubernator. Dodał, że są plany, aby zaangażować większą liczbę Beduinów do ochrony turystów podczas safari.
Turystyczne centrum
Gubernator zapewnia, że w hotelach i sklepach nie ma problemów z żywnością. Choć turystów jest wyraźnie mniej, to nie można liczyć na zniżki w hotelach. Według gubernatora, dopóki sytuacja się nie unormuje, hotelarzy nie stać na oferowanie znacznych upustów cenowych.
Synaj to jedno z najważniejszych miejsc turystycznych w Egipcie. W ubiegłym roku ten region odwiedziło ok. 5 mln ludzi. - Szarm el-Szejk, które znajduje się na Półwyspie, było i jest bardzo spokojną i bezpieczną miejscowością. 1/3 odwiedzających Egipt zatrzymuje się właśnie tutaj. Utrzymujemy się z turystyki, dlatego bardzo nam na tym zależy, aby odwiedzający nas czuli się bezpiecznie - podkreślił gubernator.
Szarm el-Szejk to turystyka
W Szarm el-Szejk, miejscowości położonej na półwyspie Synaj nad Morzem Czerwonym mieszka ok. 45 tys. ludzi. Wszyscy utrzymują się z turystyki.
Gubernator dodał, że także w trakcie rewolucji w Szarm el-Szejk nie było zamieszek. - Popieraliśmy protestujących, ale 'sercem'. Nie mogliśmy protestować sami, bo to dla nas oznaczałoby, że turyści przestaliby do nas przyjeżdżać i czuć się tu bezpiecznie. W konsekwencji ludzie nie mieliby pracy - powiedział.
Według danych przekazanych przez gubernatora, najwięcej do Szarm el-Szejk przyjeżdża Rosjan, oprócz nich oraz licznych Polaków wypoczywać przyjeżdżają także Anglicy, Niemcy, Francuzi.
Policzyli straty
- Od 25 stycznia, kiedy to rozpoczęły się protesty w Kairze, do końca lutego straciliśmy ok. 1,1 mld dolarów z działalności turystycznej. Jedna trzecia z tej kwoty to strata, jaką poniósł Synaj - ujawnia gubernator Południowego Synaju, Dodał, że nie są jeszcze znane dane za marzec 2011.
Gubernator liczy, że najdalej za dwa miesiące liczba turystów powinna powrócić do poziomu sprzed roku. - Planujemy, że w kwietniu odwiedzi nas tyle samo ludzi, co przed rokiem. Choć na pewno nie uda nam się odzyskać utraconego ponad miliarda dolarów - powiedział.
Gubernator wskazuje, że turystyka stanowi ok. 16 proc. PKB Egiptu. W ubiegłym roku było to 11 mld dolarów, z czego 1/3 tej kwoty pochodziła z turystyki w Sharm el Sheikh. Zaznaczył, że w tym roku będzie to mniejsza liczba, nie powiedział jednak o ile.
- W styczniu i lutym w Sharm el Sheikh było bardzo mało urlopowiczów. Na pewno nie osiągniemy 16 proc. PKB z turystyki. Wpłynie to też na tempo rozwoju naszej gospodarki, które po zamieszkach spowolniło - zauważył.
Shousha powiedział, że w marcu 2010 r. hotele miały ponad 50-proc. wskaźnik rezerwacji. W tym roku, w tym samym miesiącu, jest to ok. 27 proc.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu