- To trudna decyzja, którą ktoś musi wreszcie podjąć - mówił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej poświęconej reformie emerytalnej. Szef rządu poinformował, że projekty są właśnie kierowane do konsultacji społecznych, które powinny potrwać 30 dni. - Chcemy tę debatę przeprowadzać bez żadnej hipokryzji - podkreślił Tusk.
- Projekty ustaw dotyczące podniesienia wieku emerytalnego oraz emerytur grup uprzywilejowanych powinny trafić z rządu do Sejmu w ciągu miesiąca, może będzie to nieco później - oświadczył Donald Tusk.
Dodał, że konsultacje w parlamencie odbędą się 22 i 24 lutego. Tłumaczył, że wiele spotkań z różnymi środowiskami (w tym z parlamentarną grupą kobiet) odbędzie się z inicjatywy marszałek Sejmu Wandy Nowickiej.
- Chcemy tę debatę przeprowadzić bez hipokryzji, bez ukrywania czegokolwiek - zapewnił we wtorek premier.
Wiem, że wokół tej decyzji nie ma entuzjazmu, ale ktoś ją musi podjąć. Uznaliśmy, że to jeden z ostatnich momentów na to. Trudno dziś sobie wyobrazić taki kalendarz polityczny, który dawałby nadzieję, że nasi następcy zdecydowaliby się na tego typu krok Donald Tusk
Szef rządu tłumaczył, że zdaje sobie sprawę, że podniesienie i zrównanie wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet jest "niepopularne", ale "prawda jest brutalna".
- Wiem, że wokół tej decyzji nie ma entuzjazmu, ale ktoś ją musi podjąć. Uznaliśmy, że to jeden z ostatnich momentów na to. Trudno dziś sobie wyobrazić taki kalendarz polityczny, który dawałby nadzieję, że nasi następcy zdecydowaliby się na tego typu krok, mimo że wiemy, że może być bardzo kosztowny z punktu widzenia rządu czy tych, którzy promują te zmiany - mówił Tusk na konferencji po wtorkowym posiedzeniu rządu.
Jak podkreślał szef rządu, bezpośrednią przyczyną podjęcia reform jest przewidywany na lata 40. XXI wieku "drastyczny brak rąk do pracy". Dodał, że w jego "ocenie nie ma (...) odwrotu, żadnej innej możliwości", by reformy uniknąć.
Tusk tłumaczył, że jeśli emerytury nie zostaną podniesione to w 2040 roku będzie zaledwie ponad 16 mln. osób w wieku produkcyjnym i 10,5 mln. Polaków niepracujących. W 2060 roku te dwie grupy się zrównają.
- Jeśli chcielibyśmy utrzymać obecny kształt emerytur, to żeby wypłacać świadczenia, musielibyśmy doprowadzić do tego, by albo stale podnosić VAT o 8 proc. albo musielibyśmy podnieść składkę emerytalną z 19,5 proc. do 30 proc. pensji oraz obniżyć wypłacane świadczenia o połowę. Albo uznać, że siłą roboczą będą imigranci - mówił premier.
Jeżeli nie wydłużymy wieku emerytalnego, to przeciętna emerytura kobiet w 2040 r. będzie wynosiła 2062 zł, ale jeżeli kobiety będą pracowały dłużej - to średnia emerytura wyniesie 3411 zł, a jest to różnica o 65 proc. Donald Tusk
Donald Tusk przypomniał, że projekt reformy zakłada, że będzie ona rozłożona w czasie, w przypadku kobiet - na 28 lat do 2040 r.
Jak powinno brzmieć pytanie w referendum?
Tusk powiedział, że dedykuje te dane zwolennikom referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. - Uczciwe referendum musiałoby dotyczyć wyboru między poszczególnymi trudnymi decyzjami, a nie tylko pomiędzy wariantami, czy wiek emerytalny będzie wyższy, czy niższy. Bo jeśli ma być utrzymany ten wiek emerytalny, to musimy odpowiedzieć w takim referendum, na co się zgadzamy - na stały wyższy VAT, a więc wyższe ceny, czy na wyraźnie niższe emerytury, czy radykalne podniesienie składki emerytalnej - powiedział premier.
"Budżet państwa nie zarabia na reformie emerytalnej"
Premier powiedział też, że budżet państwa nie zarabia na reformie emerytalnej. - To, że wydłużamy wiek emerytalny i zrównujemy go, to że odbieramy przywileje emerytalne grupom wyróżnionym do tej pory, a szczególnie mówimy tu o wydłużeniu wieku emerytalnego służb mundurowych - to także nie przynosi zysku budżetowi państwa, nie to jest celem tej ustawy - powiedział premier na konferencji. I dodał: "A co za tym idzie, my nie mamy dzięki tej ustawie jakichś dodatkowych pieniędzy, które możemy wydać na inne cele".
Tusk podkreślił, że jego rząd będzie chciał w sposób przemyślany wspierać te rodziny, które decydują się na dzieci. - I przede wszystkim kobiety, po to, aby macierzyństwo i wychowanie dzieci nie kojarzyło się z utratą szans życiowych, np. kariery zawodowej - podkreślił premier. Wydłużone mają zostać urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie.
Zaznaczył, że trudno spodziewać się jakiegoś "wysypu ustaw", które spowodują, że wejście w życie ustawy emerytalnej równocześnie spowoduje wydatek dziesiątków, miliardów złotych, "bo Polska polegnie wtedy". - Uważam, że byłoby rzeczą błędną, gdybyśmy (...) warunkowali wejście ustawy emerytalnej od tego, ile pieniędzy wydanych będzie np. na przedszkole i żłobki już w tym roku, czy jakąś ustawą, która wejdzie równocześnie - zaznaczył Tusk.
Sceptycznie o propozycji PSL
Premier pytany o propozycję PSL w sprawie reformy wieku emerytalnego (uzależnić wiek przejścia na emeryturę kobiety od liczby urodzonych przez nią dzieci) odparł, że sceptycznie się do nich odnosi.
- Będę namawiał partnerów, w tym PSL, aby szukać dobrych pomysłów i jeśli trzeba także finansowanych z budżetu państwa, w granicach odpowiedzialności na rzecz wspomagania polskiej rodziny, ale bez zniekształcania tej ustawy - podsumował premier.
Będziemy pracować do 67. roku życia?
Zgodnie z koncepcją premiera co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc, co oznaczałoby, że z każdym rokiem będziemy pracować dłużej o trzy miesiące. W ten sposób poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w roku 2020, a kobiet - w 2040 r.
Według założeń gabinetu Tuska, także sędziowie i prokuratorzy przejdą w stan spoczynku w wieku 67 lat.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24